niedziela, 20 października 2013

Karuzela - Wietnam

Karuzela, karuzela
Na mym blogu co niedziela...

Dziś za sprawą kolejnego tekstu o pamiątce z podróży, zakręci się w rytm wietnamskiej muzyki.

 

Bac Ha w górach północnego Wietnamu, to senne miasteczko ożywające jedynie w niedziele, kiedy to mieszkańcy okolicznych wiosek przybywają na targ. Kobiety przychodzą piechotą niosąc na plecach ogromne wiklinowe kosze, mężczyźni przyjeżdżają na rachitycznych konikach, dla których parking znajduje się tuż przy wejściu na plac targowy.
 
w drodze na targ
 

Można tu spotkać przedstawicieli różnych grup etnicznych zamieszkujących tę część Wietnamu, jednak zdecydowaną większość stanowią Kwietni Hmongowie– jedno z plemion Hmongów, ludu przybyłego tu w XIXw. z Chin. Dzielą się oni na kilka grup nazywanych, w zależności od noszonych przez nich strojów, Czarnymi, Białymi, Czerwonymi, Zielonymi i właśnie Kwietnymi Hmongami.
dziewczynka z plemienia Czarnych Hmongów
 
To ich kobiety dzięki swoim pasiastym wielokolorowym spódnicom, kraciastym chustom i haftowanym torbom czynią targ w Bac Ha miejscem niezwykle barwnym i stanowczo wartym odwiedzenia.

chyba nie trzeba tłumaczyć, skąd nazwa "kwietne"
 
Po kilkugodzinnej podróży rozklekotanym autobusem, w niedzielny poranek razem ze wszystkimi udaję się na plac targowy. Najpierw trafiam do sektora zwierzęcego. Można tu kupić nie tylko osła, kurę czy prosiaka, ale tez ku mojemu przerażeniu szczeniaka i to bynajmniej nie po to, by uczynić go domowym pupilem. Widok wiązanych po kilka sztuk razem małych psiaków budzi we mnie dziwne uczucia, postanawiam zatem udać się w inne rejony. Przechodzę koło stanowiska fryzjera, świadczącego swoje usługi na świeżym powietrzu, tuż koło jadłodajni, potem mijam dział obuwniczy, w którym prym wiodą sandały robione z opon samochodowych i dochodzę do części odzieżowo- tekstylnej.
 
u fryzjera
 
            Tu podoba mi się najbardziej, oglądam haftowane torby i makatki, a za namową sprzedawczyni przymierzam kolorową spódnicę. W końcu decyduje się na zakup chustki. Wszystkie kobiety z plemienia Kwietnych Hmongów noszą takie, wybór ogranicza się do 2 wzorów – albo różowa w zieloną kratkę, albo odwrotnie, zielona w różową. Decyduję się na tę drugą i ku uciesze zebranych kumoszek zakładam ją od razu na głowę. Kobiety śmieją się głośno i poklepują mnie po ramionach mówiąc coś co tłumaczę sobie jako wyrazy aprobaty i akceptacji.
 
ta Hmonżka w zielonej chustce to ja! :)
 
Kilka kobiet przez jakiś czas wędruje po bazarze wraz ze mną śmiejąc się i pokazując mnie znajomym. One jak barwne kwiaty w swoich tradycyjnych strojach i ja w zielono-różowej chustce na głowie. I choć nosiłam ją wtedy pierwszy i ostatni raz, to uważam, że był to wielce udany zakup.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz