sobota, 29 kwietnia 2017

Iran, opowieść dziewiąta - o świętym mieście

W książce „Szachinszach” Ryszard Kapuściński napisał tak:
„Qom to miasto małe, szare, płaskie, bez wdzięku, położone sto pięćdziesiąt kilometrów na południe od Teheranu, na ziemi pustynnej, męczącej, piekielnie upalnej”. 
Choć bardzo pana Kapuścińskiego szanuję, pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. 

czwartek, 27 kwietnia 2017

Obiady czwartkowe

Opowieść ósma – o ryżu (między innymi)
Jak twierdzą Irańczycy, perski ryż jest najlepszy na świecie. Rzeczywiście, trzeba przyznać, że jest bardzo dobry i podawany na wiele efektownych sposobów. Posypanie go wyłącznie berberysem to metoda tak prosta, żeby nie powiedzieć prostacka, że aż sama się sobie dziwię, że w ogóle zrobiłam takie zdjęcie. 

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Iran, opowieść siódma - o chrześcijanach

Choć chrześcijan nie ma w Iranie zbyt wielu, to w każdym większym mieście da się znaleźć kościół, a w Isfahanie jest nawet cała chrześcijańska dzielnica. 

kościół w Teheranie

piątek, 21 kwietnia 2017

Iran, opowieść szósta - o zoroastrianach

Tako rzecze  Zaratustra. Zdanie znałam od wczesnego dzieciństwa, jednak nie miało ono dla mnie żadnej treści, a Zaratustra kojarzył mi się raczej z jakimś mitycznym czarodziejem niż z prawdziwym człowiekiem. Tymczasem zoroastryzm (zaratustrianizm lub zaratusztrianizm) to nie żadne bajki, tylko wciąż żywa religia, której wyznawców miałam okazję poznać podczas pobytu w Iranie.

Zaratustra, żyjący kilkaset lat przed naszą erą 
twórca jednej z najstarszych religii monoteistycznych


Bo choć w tym kraju dominujący i niejako urzędowy jest islam, to zoroastrianie mogą prawie bez problemów kultywować swoją religię. Napisałam prawie, bo jednak pewne ograniczenia są. Otóż tradycyjnie zoroastrianie oddawali ciała swoich zmarłych na pożarcie sępom. Chodzi o to, że w religii tej bardzo ważne jest pojęcie czystości, różnorako rozumianej. Dlatego też nie wolno dopuszczać do zbrukania ziemi, ognia lub powietrza zwłokami ludzkimi, które czyste nie są. Nie można zatem pochować człowieka w zwykłym grobie ani poddać kremacji. Co więc zrobić? Zoroastrianie do niedawna oddawali swoich zmarłych sępom. Odbywało się to w specjalnie zbudowanych w tym celu wieżach milczenia. 

wieża milczenia w Jazdzie


Wstęp do nich mieli tylko wyspecjalizowani kapłani (czy może raczej grabarze), którzy układali ciała wokół takiej dziury:

na murku czekały sępy, a zwłoki układano w kręgach - największy mężczyźni, w środku kobiety,
a blisko dziury dzieci


A gdy sępy zakończyły swą działalność, wrzucali pozostałe kości do dziury i polewali kwasem, tak by nic z nich nie zostało.
Ostatni tego typu pochówek odbył się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Potem wydano zakaz. I teraz zoroastrianie, żeby jakoś wybrnąć z sytuacji, chowają swoich zmarłych w betonowych trumnach, na cmentarzach usytuowanych w pobliżu dawnych wież milczenia.


Wieże te oglądać można na przedmieściach miasta Jazd, w którym mieszka większość irańskich zoroastrian.  Ma to z pewnością związek z tym, że koło Jazdu znajduje się najświętsze zoroastryjskie miejsce, a w samym mieście jest świątynia, w której nieprzerwanie od setek lat płonie święty ogień.  

fasada świątyni z symbolem boga Ahura-Mazdy


Zoroastrianie modlą się w stronę światła, kiedyś mieli wiele świątyń ognia, dziś jest jedna, z płomieniem odgrodzonym od wiernych szklaną ścianą i mnóstwem barierek.

nie jest to szczególnie klimatyczne miejsce


wieczny płomień karmiony jest codziennie
drewnem morelowym i migdałowym


Nieco bardziej przystępne jest miejsce corocznych pielgrzymek, Czak czak. Powstało tam, gdzie córka ostatniego przedmuzułmańskiego władcy Persji, uciekając przed atakującymi Arabami, pomodliła się do boga Ahura-Mazdy, a ten otworzył przed nią góry i stworzył skalną kryjówkę. 

tak wygląda świat w okolicy Czak czak


Dziś w tym miejscu znajduje się kaplica, w której kapie (czak czak tłumaczy się kap kap) woda z świętego źródełka. 

wnętrze świętej groty


Zoroastrianie przychodzą, modlą się, a potem urządzają sobie – tak lubiane w Iranie – pikniki. Ja też zasiadłam na piknikowym dywanie z dwoma miłymi panami. Starszy, stryjek, smażył na turystycznej kuchence cukinie, częstując nimi wszystkich wkoło, a młodszy, bratanek, popijał rodzynkową wódkę, którą chętnie podzielił się z ciekawską turystką z Polski.

zaraz ja też będę tam siedzieć


I tak to maczając cukinię w gęstym jogurcie, zagryzając pysznym chlebem i popijając bimberkiem nalewanym dyskretnie z butelki po fancie, wypytywałam o życie innowierców. 

po dwóch tygodniach codziennego oglądania w wielu sklepach takich worków pełnych ciasteczek,
okazało się, że to nie słodycze, tylko suszony jogurt!
Dokładnie taki, jaki jadłam u zoroastrian.
Tylko wtedy był już zamieniony w gęsty płyn i wyglądał zupełnie inaczej


Obaj panowie zgodnie zeznali, że żadnej dyskryminacji nie doświadczają, przeciwnie nawet, ponieważ nie są muzułmanami, mogą spokojnie pędzić tę swoją wódkę z rodzynek. Dopóki się z tym nie afiszują, nikt nie robi im problemów. Z muzułmańskimi sąsiadami też żyją w zgodzie, 

pobożne muzułmanki odpoczywają podczas męczącej wspinaczki do zoroastriańskiej wieży ognia


a kiedy przychodzi ich najważniejsze święto, czyli perski Nowy Rok, świętują razem, tak jak i wszyscy inni Irańczycy.

nawet w bardzo konserwatywnym mieście Kom, na placu koło głównego meczetu ustawiono zoroastriańską "święconkę"



czwartek, 20 kwietnia 2017

Obiady czwartkowe

Opowieść piąta - o restauracjach

Komentarz pod ostatnimi Obiadami czwartkowymi sprawił, że postanowiłam pokazać Wam nie tylko co, ale też gdzie się w Iranie jada.

wtorek, 18 kwietnia 2017

Iran, opowieść czwarta - o państwie religijnym

Dla wielu Europejczyków, Irańczyk to synonim bezwzględnego fanatyka religijnego, który gnębi kobiety, a cały otaczający go świat bezlitośnie ogranicza ortodoksyjnymi prawami koranicznymi.

Allah

sobota, 15 kwietnia 2017

Iran, opowieść trzecia - o poetach.

Sziraz to bardzo stare i zacne miasto, istnieją inskrypcje sprzed czterech tysięcy lat, w których opisane jest jako ważny ośrodek, a w XI wieku dorównywało prestiżem samemu Bagdadowi.

ta cytadela nie jest aż tak stara, ma jakieś 250 lat, ale bardzo mi się podoba

czwartek, 13 kwietnia 2017

Obiady czwartkowe

Opowieść druga – o cukrze.
O bogatej i różnorodnej kuchni perskiej słyszałam dużo jeszcze przed wyjazdem. Jednak dopiero na miejscu odkryłam największą miłość Irańczyków, czyli cukier.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Iran, opowieść pierwsza - o ludziach.

W wielu krajach do zagranicznego turysty podchodzą – głównie młodzi – ludzie, którzy twierdzą, że chcieliby porozmawiać, żeby podszlifować swój angielski. Na ogół po krótkiej chwili wychodzi na jaw, że tak naprawdę mają nadzieję na zdobycie paru groszy w zamian za opowiedzenie o jakimś zabytkowym miejscu albo doprowadzenie do znajomego sklepiku.
W Iranie jest inaczej. Ludzie podchodzą, proszą o krótką rozmowę i rzeczywiście jedynym ich celem jest konwersacja w obcym języku.

zabytków w Iranie nie brakuje - tu kompleks Amir Czakmagh w Jazdzie