Najpierw myślałam, że jedzenia na Malcie musi być dobre – no bo śródziemnomorze plus wpływy arabskie oznacza miks wszystkiego, co najlepsze.
maltański klimat pozwala na uliczne biesiadowanie |
Jeszcze parę miesięcy temu miałam o Malcie jedynie mgliste pojęcie. Dziś, po kilku spędzonych tu dniach, też nie jestem oczywiście maltoznawczynią. Ale mam pewne spostrzeżenia, którymi chciałabym się z Wami podzielić.
W Wietnamie jedzenie mnie zachwyca, w Indiach wprawia w błogostan. W pewnej restauracji w stolicy Azerbejdżanu prawie popłakałam się ze szczęścia, a jednocześnie smutku, że nie mogę spróbować wszystkiego, co było w ofercie. A w Beninie? No cóż, to klasyczny przykład tego, że kocha się nie „za coś”, a „pomimo”.
o, na przykład murale mają w Beninie świetne |
Muzeum Regionalne w Natitingou ma siedzibę w dość dużym budynku otoczonym drzewami. Prezentuje się godnie, choć raczej nie jest tłumnie odwiedzane.
Osób, które nie mogą pojąć, po co wciąż jeżdżę do Beninu i co widzę w kraju praktycznie pozbawionym zabytków, klimatycznych miast, dzikiej zwierzyny (choć raz znalazłam w zlewie skorpiona) i dobrej kuchni, nie zachęcam do dalszej lektury.
główna ulica mojego najulubieńszego Grand Popo - akurat drogą szło sobie zanghbeto |