poniedziałek, 22 stycznia 2024

Benin - Natitingou

 Osób, które nie mogą pojąć, po co wciąż jeżdżę do Beninu i co widzę w kraju praktycznie pozbawionym zabytków, klimatycznych miast, dzikiej zwierzyny (choć raz znalazłam w zlewie skorpiona) i dobrej kuchni, nie zachęcam do dalszej lektury.

główna ulica mojego najulubieńszego Grand Popo - akurat drogą szło sobie zanghbeto

Będzie bowiem o wędrówce w pełnym słońcu ulicami, a zwłaszcza jedną, główną ulicą miasta Natitingou.

przydrożne ploteczki

Czy ma sens oddalanie się od oceanu, 



jechanie prawie 12 godzin na północ, 

podczas postoju na dworcu do autobusu podchodzą sprzedawcy wszystkiego

a potem snucie się po zupełnie zwyczajnym benińskim mieście?

wjazd do miasta dekoruje budynek nawiązujący do tradycyjnej architektury Północnego Beninu 
oraz pomnik Kaby - bohatera, który walczył z kolonizatorami

w mieście są też inne pomniki

Dla mnie ma. I cieszę się, że dałam sobie taki całkowicie wolny dzień. Że idę niespiesznie i rozglądam się dokoła. 

ja, spacerując w upalny dzień,
wyglądam o wiele mniej elegancko,
ale to zupełnie mi nie przeszkadza :)

Tu popatrzę na dziewczęta uczące się szlachetnej sztuki tkania, 


tam zrobię zdjęcie czemuś nieznanemu. 

potem ustaliłam, że to są kurniki

Mogę usiąść na ławce w cieniu dobrego drzewa


 i delektować absolutną wolnością, którą tak mocno czuję jedynie w Beninie. Pewnie w innych krajach też można osiągnąć ten stan i po prostu każdy musi sobie znaleźć swój kawałek świata. Ja mam go właśnie tu.

To, że mogę pójść tą drogą, jest dla mnie definicją szczęścia 

Ale, żeby nie było, że w Natitingou nie ma zupełnie nic, 

Natitingou

opowiem Wam o Muzeum Regionalnym, mieszczącym się w kolonialnym budynku zajmowanym kiedyś przez francuską administrację.


O tym, co można w nim zobaczyć, napiszę już za chwilę. Zapraszam.

w drodze do hotelu
(Le Belier - polecam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz