W każdym szanującym się przewodniku
jest rozdział poświęcony zakupom. Pozwolicie więc, że i ja napiszę o tym, co można
przywieźć sobie z Ghany. A moje 45 kg bagażu, niech będzie dowodem na to, że
wiem, o czym piszę…
w Art Center można kupić
prezenty dla dorosłych i dla dzieci
Podstawowe
pamiątki proponowane turystom to afrykańskie maski i figurki. Są one bardzo
ładne, ale ja chciałabym się skupić na rzeczach, które – w moim odczuciu – są może
mniej turystyczne i afrykańskie, a bardziej prawdziwe i ghańskie. Przede wszystkim
mam tu na myśli tkaniny. Wybrać się po nie należy na Makola Market. To znaczy,
prawie wszystko da się kupić też w Art Center (targowisku pamiątek i
rzemiosła), ale na Makoli za dokładnie takie same rzeczy zapłacimy kilkakrotnie
mniej – to co na bazarku kosztuje 35 cd, na ulicy kupimy z łatwością za 10 cd.

i jak tu się zdecydować?
Idziemy
zatem na bazar i okoliczne ulice i najpierw dostajemy oczopląsu. Wielość wzorów
i kolorów przytłacza i wybrać jedną czy dwie tkaniny jest zadaniem niełatwym
(dlatego mam teraz w domu całą stertę materiałów). Standardowo sprzedawane są kawałki długości 6
jardów, bo to ilość w sam raz na sukienkę. Ja na ogół kupowałam 2 jardy (na
obrus) lub 1 (na torby i kosmetyczki). Dostępne są też zestawy 6 x 0,5 jarda –
ten sam wzór w różnych kolorach albo odwrotnie – wzory różne, ale wszystkie
niebieskie lub żółte. Można kupić materiały drukowane w charakterystyczne
ghańskie kratki i paski, inspirowane tradycyjnymi tkaninami kente, lub takie o
wzorach geometrycznych, kwiatowych, abstrakcyjnych czy afrykańskich z kształtem
kontynentu, palmami itp. Ciężko natomiast dostać materiał gładki. Nawet 2
kolory zdarzają się rzadko. Szukając pewnego razu tkaniny błękitno-zielonej,
dowiedziałam się od pani w sklepie, że atrakcyjny wzór musi mieć co najmniej 3
barwy i że dwukolorowych się raczej nie produkuje.
2 jardy na górę, 2 na spódnicę i 2 na pas, którym owija
się biodra lub przerzuca przez ramię jak szal. A jeśli nie chcę mieć nic na
biodrach ani na ramieniu? To nic, na sukienkę musi być 6 jardów i już!
Oprócz
materiałów możemy na Makoli kupić też bardzo ładne buty. Japonki, bo to
najpopularniejszy typ obuwia w Ghanie. Wybór jest przeogromny, ale dla turysty
pragnącego mieć afrykańską pamiątkę najlepsze będą buty z paskami tradycyjnej
tkaniny kente. Są i ładne i wygodne (sprawdziłam osobiście)i bardzo ghańskie, a
więc spełniają wszelkie wymogi. Nie można tylko sugerować się napisanym na nich
rozmiarem i wszystkie trzeba mierzyć, bo zdarza się, że 39 jest większe od 41,
które jest dokładnie takie same jak 42.
niektóre mają na podeszwie wytłoczony napis „Ghana”, inne
zaś „Gucci”
Buty i
materiały są dość ciężkie, więc teraz dokupmy sobie coś lżejszego. Oczywiście
mam na myśli bransoletki. Najlepiej takie z tradycyjnych ghańskich paciorków.
Tylko uwaga – nie należy nimi rzucać o podłogę wyłożoną terakotą, bo mogą się
stłuc. Panie sprzedające bransoletki siedzą na ogół na ulicy, a towar mają
ułożony na stołeczku lub usypany w pagórek w miednicy. Ceny nie są wygórowane,
ale jeśli ktoś ma czas albo akurat jedzie w stronę jeziora Wolta to może udać
się na zakupy do miasta Kpong, będącego koralikową stolicą Ghany. Tam można
kupić ich jeszcze więcej i jeszcze taniej niż w Akrze.
Z
zupełnie leciutkich pamiątek polecam znaczki, na pewno ucieszą znajomych
filatelistów, bo nie dość, że z egzotycznego kraju, to jeszcze ładne. Ja
trafiłam akurat na taki z pierwszym prezydentem Ghany, człowiekiem legendą, Kwame
Nkrumahem (o nim właśnie jest pierwsza połowa książki R. Kapuścińskiego „Czarne
gwiazdy”) oraz z budynkiem sądu najwyższego – jednej z najokazalszych budowli
Akry.
znaczek wydany z okazji 50. rocznicy uzyskania przez
Ghanę niepodległości
No
dobrze, skoro już mamy rzeczy drobne i leciutkie pora wracać do tych cięższych.
O maśle shea pisałam już kiedyś, teraz mogę dodać, że cieszy się szalonym
wzięciem wśród moich znajomych i że jest to naprawdę prezent godny polecenia.
Co prawda, porcja wielkości piłki do koszykówki waży chyba ze 2 kg i nie wygląda
szczególnie elegancko (mój wenezuelski kolega twierdził, że amerykańscy celnicy
wsadzą mnie za transport tego „czegoś” za kratki), ale warto. Masło jest bardzo
odżywcze i wspaniale działa na wysuszoną cerę. Podobnie zresztą jak czarne
mydło, które – jak zapewniają niektóre obdarowane osoby – czyni skórę jedwabistą.
Mydło to można kupić w 2 postaciach – białawych kulek (zadziwiająco lekkich) i
burej mazi. Ta druga jest podobno lepszą, bardziej skoncentrowaną formą, ale na
prezenty jednak kulki bardziej się nadają. A najlepiej przywieźć po prostu i
takie i takie :)
czarne mydło w oryginalnym opakowaniu
No, to mamy już materiały, buty,
bransoletki, masło i mydło. Dorzućmy jeszcze sproszkowane liście moringi,
drewniany składany stolik, obrazy lokalnych artystów i parę drobiazgów w
narodowych barwach Ghany i już możemy się pakować. Uszy torby się urwały? Bardzo
dobrze, to znaczy, że o niczym nie zapomnieliśmy…
PS: A jednak zapomniałam o najważniejszym! Przecież z tych
wielobarwnych wzorzystych materiałów szyje się ubrania. I o ile nie będę się
upierała, żeby polscy mężczyźni zakładali takie garnitury:
to damskie stroje dadzą się nosić i w naszym – obecnie bardzo
szarym – kraju. Może nie codziennie i może nie do biura, ale myślę, że czasem
dobrze będzie ubarwić sobie życie taką spódnicą:

bez trudu rozpoznacie mnie na ulicy :)
No kiecka fantastyczna, oczy rwie!
OdpowiedzUsuńWpis bardzo ciekawy, ponieważ interesują mnie tematy afrykańskie. Tkaniny ciekawe, kolorowe, nieszablonowe. Mydło ciemne? Pierwszy raz spotykam taką odmianę. Jednak garnitur - gdyby ubrać taki na ulicy... ciekawa byłaby niewątpliwie reakcja ludzi na ulicy.... Pozdrowienia dla Ciebie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i też pozdrawiam :) A czarne mydło jest popularne w krajach Afryki Zachodniej.
Usuń