Udało się! Zapakowałam wszystko i dowiozłam w całości do domu. Co prawda ghańskiej torbie - którą kupiłam ze wzgledu na piękny afrykański wzór - urwały się uszy, ale rzeczy w środku nie ucierpiały.
Jestem już więc w domu i witam się powoli z bliskimi osobami i miejscami.
torba ładna, ale 23 kg tkanin, mydła i masła shea okazało się dla niej za dużym obciażeniem
Jestem już więc w domu i witam się powoli z bliskimi osobami i miejscami.
Warszawa powitała mnie tak
Powitaniom towarzyszą oczywiście te wszystkie potrawy, za którymi tak tęskniłam w Ghanie. Moja lodówka wypełniona jest po brzegi samymi pysznościami. Mam przeróżne rodzaje sera, smalec z jabłkami, pieczony schab, kiełbasę i całą torbę michałków.
czekał też na mnie taki piękny tort
A zatem zapraszam na obiad (a właściwie kolację) czwartkowy po polsku. Ghańskim akcentem będą 2 jardy materiału z Akry, w sam raz na obrus.
ghańskie wzorzyste materiały są wręcz idealne na obrusy
Będzie też ghańska miseczka, a w niej liberyjskie chipsy kokosowe z imbirem, które zadają kłam twierdzeniu, że w Liberii nic się nie produkuje. Proszę bardzo - made in Liberia. I nawet niezłe :)
słodko-słono-kwaskowe chipsy kokosowe
A oprócz tego same pyszności - chleb wileński i śledzie w śmietanie, mmmm.....
Przy okazji, torba nazywa się: "Ghana must go". ;)
OdpowiedzUsuńMus to mus :) i mam nadzieję, że uda się zorganizować ghańską wyprawę
Usuń