W rosyjskiej stolicy gigantomania to nic nowego. Nawet nad
Wisłę dotarł jej odprysk w postaci Pałacu Kultury i Nauki, mniejszego brata
stalinowskich Siedmiu Sióstr.
Trudno mi
pisać o mieście, w którym każdy albo był, albo wie wszystko, bo mu opowiadała
mama, żona lub siostra cioteczna. Dlatego opowieści o Moskwie nie zacznę ani od
Kremla, ani od Placu Czerwonego, ani nawet od Arbatu.
choć to właśnie na Arbat pobiegłam od razu po przyjeździe do Moskwy
Kiedy do Włodzimierza jedzie ktoś, kto właśnie spędził
kilka dni w Suzdalu i wyjechał z niego absolutnie wbrew swoim chęciom, to nie należy
się spodziewać, że zachwyci się miastem z blokowiskami i szerokimi hałaśliwymi
ulicami.
Międzynarodowy Festiwal Patchworku to jeden z powodów mojej
ostatniej wyprawy do Rosji. Nie udało mi się załapać na wszystkie festiwalowe
atrakcje, ale trzy dni spędzone w Suzdalu pozwoliły mi zobaczyć kilka ciekawych
rzeczy.
W Suzdalu klasztorów jest pięć. Najzacniejszy z nich to
powstały w XIV wieku monastyr Spaso-Jewfimiejewski. Jego historia jest długa i
niezwykle bogata, grube klasztorne mury otaczały nie tylko pobożnych
braciszków, ale też rycerzy, więźniów, jeńców wojennych oraz artystów
filmowych.