wtorek, 23 stycznia 2024

Benin - muzeum w Natitingou

 Muzeum Regionalne w Natitingou ma siedzibę w dość dużym budynku otoczonym drzewami. Prezentuje się godnie, choć raczej nie jest tłumnie odwiedzane.


Ja dotarłam do niego w czasie sjesty, więc może dlatego, nie było w muzeum innych zwiedzających. Na szczęście był pan w kasie oraz przewodnik. Obaj stwierdzili, że przerwa nie przeszkadza im w pracy, więc mogłam bez przeszkód zwiedzić ekspozycję.

od przewodnika dowiedziałam się, że nazwa Natitingou
pochodzi od słowa oznaczającego rozcieranie/rozdrabnianie zboża.
I to właśnie przedstawia pomnik znajdujący się w pobliżu muzeum

Niestety, tak jak i w innych placówkach kulturalnych Beninu, w muzeum w Natitingou nie wolno robić zdjęć. Spytany o to przewodnik, powiedział, że chodzi o ochronę dziedzictwa narodowego oraz tradycji, ale jakoś ten argument do mnie nie przemawia. Kolekcja nie zawiera siedemnastowiecznych obrazów, papirusów ani innych przedmiotów, którym mogłoby zaszkodzić robienie zdjęć. A wziąwszy pod uwagę, że jedyny album dostępny w muzealnym sklepiku dotyczył oddalonego o setki kilometrów Porto Novo, fotografie zrobione na ekspozycji mogłyby stanowić cenne wspomaganie pamięci.

A tak to muszę pisać z głowy. A przecież na pewno nie zapamiętałam wszystkiego. We wspomnieniach zachowały mi się tylko rzeczy najważniejsze. Takie jak sejf, który pozostał po kolonialnej administracji. Wyjeżdżając, Francuzi zabrali ze sobą klucz i nie wiadomo, co znajduje się w żelaznej skrzyni. Lokalni ślusarze nie poradzili sobie z zamkiem, a pracownicy muzeum uznali, że tajemnica zamknięta w sejfie jest cenniejsza niż poznanie jego zawartości. I choć od uzyskania przez Benin niepodległości minęło już kilkadziesiąt lat, sejf wciąż stoi zamknięty, skrywając przed światem swoją zawartość. Bardzo spodobała mi się ta historia – myślę, że ma w sobie duży potencjał i naprawdę szkoda, że pozostanie niepokazana.

Równie ciekawe są eksponaty służące opowieści o tradycjach regionu. Makiety różnych typów domów-fortec, znanych jako tata somba, 


zatrute strzały miejscowych wojowników zestawione z francuskimi karabinami, akcesoria służące ceremoniom wprowadzania w świat dorosłych, w tym obrzezania, zarówno chłopców, jak i dziewczynek (przewodnik zaznaczył, że ta druga tradycja nie jest już kultywowana) i inne, naprawdę ciekawe rzeczy, świadczące o bogactwie tutejszej kultury.

Po obejrzeniu całej ekspozycji mieszczącej się na pierwszym piętrze budynku, przewodnik zabrał mnie na parter, gdzie znajduje się kolekcja prywatna. To oznacza, że zwiedza się ją za darmo i bez problemu można robić zdjęcia. Tutaj w żaden sposób nie zagrażają one dziedzictwu i tradycji. Wystawa poświęcona jest skaryfikacjom, czyli nacinaniu skóry tak, by utworzyły blizny w określonym kształcie. 


Każda grupa etniczna ma swój wzór, widząc twarz człowieka, od razu wiadomo, czy jest on Otammari, Peuhl, czy może Mande.

uważa się, że Peuhl przywędrowali z północy, może nawet z Egiptu,
stąd ich jaśniejszy kolor skóry

Na wystawie pokazane są także sprzęty niezbędne do wykonania skaryfikacji – nożyk, 


maści, które się wciera w rany


 i zioła pomagające skórze się zabliźnić.


Dla Europejczyka opowieść o nacinaniu ciała brzmi dość drastycznie, ale następnego dnia po wizycie w muzeum, miałam okazję poznać człowieka, którego twarz była poznaczona tradycyjnymi bliznami. I muszę przyznać, że nie wyglądało to źle. Wzór na skórze był bardzo subtelny i można stwierdzić, że ozdobny. Z całą pewnością było to delikatniejsze i mniej widoczne niż tatuaże, które nie budzą w nas już żadnych emocji. Mężczyzna ten powiedział mi, że cały wzór wykonano mu za jednym zamachem, gdy miał około 5 lat. I chyba nie było to szczególnie traumatyczne przeżycie, bo mówi, że zupełnie tego nie pamięta.

Podobno zwyczaj skaryfikacji już zanika i coraz rzadziej można spotkać ludzi z tradycyjnymi wzorami na twarzach. Mnie jednak udało się zobaczyć kilka takich osób (jedną nawet w samolocie do Europy).

Widziałam także wsie z budownictwem typowym dla północnego regionu Beninu. Ale o tym napiszę następnym razem. Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz