poniedziałek, 18 marca 2024

Malta - pierwszy rzut oka

 Jeszcze parę miesięcy temu miałam o Malcie jedynie mgliste pojęcie. Dziś, po kilku spędzonych tu dniach, też nie jestem oczywiście maltoznawczynią. Ale mam pewne spostrzeżenia, którymi chciałabym się z Wami podzielić.


Po pierwsze - Malta jest bardzo międzynarodowa. Nie chodzi mi o turystów, którzy (przynajmniej w marcu) pochodzą głównie znad Wisły, ale o ludzi wyglądających na miejscowych. Być może dlatego, że angielski jest tu jednym z dwóch języków urzędowych, łatwiej o przyzwoitą pracę, nawet jeśli nie zna się maltańskiego. W sklepach czy restauracjach bez większego problemu mogą pracować osoby pochodzące z Indii, Tajlandii czy Serbii. Dzięki temu Malta sprawia bardzo światowe wrażenie. Jest tu różnorodnie i ciekawie.

kilka lat temu w Valletcie odbył się szczyt poświęcony migracjom.
Ten supeł to pamiątka po nim

Po drugie – przynajmniej powierzchownie – to bardzo katolicki kraj. Figury świętych zdobią narożniki praktycznie wszystkich budynków, 



a Maryjki i Jezuski umieszczone przy drzwiach to rzecz powszednia. 



Kolekcjonowanie zdjęć takich świętych ozdób to zajęcie równie pociągające, jak zbieranie fotografii maltańskich kołatek.



Wszędzie jest też bardzo dużo kościołów. 

miasteczko Birżebbuga

Głównie katolickich, choć spotkałam także świątynie innych wyznań. 


Są, jak wszędzie na świecie, kościoły publiczne, ale występują również – znacznie rzadziej rozpowszechnione w innych krajach – kościoły prywatne. 


 I to wcale nie malusieńkie kapliczki, tylko całkiem spore budynki. Niedaleko rybackiego miasteczka Marsaxlokk spotkałam nawet dwa takie kościoły stojące dokładnie naprzeciwko siebie. Trochę tak, jakby sąsiedzi rywalizowali ze sobą.

z lewej strony widać wieżę prywatnego kościoła św. Józefa,
po prawej (tam, gdzie czerwone okiennice)
równie prywatny kościół św. Anny

Po trzecie – Malta, która w swojej historii doświadczyła panowania różnych imperiów, zostawiła sobie po nich to i owo. Nie mam tu na myśli rzymskich ruin czy obrazów Caravaggia, bo to temat na oddzielną opowieść. Chodzi mi o bardziej powszednie sprawy. Nie wiem, co na to specjaliści, ale ja zauważyłam, że po Włochach zostało Maltańczykom umiłowanie do makaronu. W każdej restauracji jest bogata oferta pasty (najczęściej z owocami morza), 


a bohater powieści, którą kupiłam sobie w Valetcie, będąc zagranicą, najbardziej tęsknił za solidną porcją spaghetti.

Po Arabach o dziwo nie został hummus ani falafel. Za to język maltański – choć pisany alfabetem łacińskim, z kilkoma dodatkowymi literami – jest bardzo podobny do arabskiego.

litery łacińskie, słowa arabskie

Najbardziej jednak rzucają się w oczy wpływy brytyjskie. Począwszy od lewostronnego ruchu (oczywiście od razu wsiadłam w autobus jadący w przeciwną stronę, niż chciałam), poprzez urzędowe uznanie języka angielskiego, 

starsza pani, która udzieliła mi krótkiej lekcji koronkarstwa,
choć angielskiego uczyła się tylko przez 5 lat w szkole,
mówiła w tym języku zupełnie swobodnie

słowo Victoria pojawiające się w wielu nazwach, 


Victorią nazwano nawet największe miasto wyspy Gozo

po charakterystyczne budki telefoniczne, z których nie można już zadzwonić, ale najwyraźniej pozostały, by pełnić funkcje dekoracyjne.


I po czwarte wreszcie – Malta dba o turystów i odpowiednie prezentowanie im swojego kraju. Właściwie można tam pojechać bez żadnej wiedzy, zarówno w głowie, jak i w przewodniku. Wystarczy chodząc, zwracać uwagę na tabliczki, które umieszczone są na ulicach miast, 

czasem informacje są dosłownie na ulicy, czyli na jezdni lub chodniku

miasteczek, wiosek, a nawet wśród pól i łąk. 

z tej tablicy umieszczonej w szczerym polu dowiedziałam się, że żółte kwiatki,
które tak obficie występują na Malcie, kwitną zimą 


Wszystkiego się z nich dowiemy – i jaki zabytek mamy przed sobą, i co to za kwiaty pięknie się bielą na drzewie,

dzięki tabliczce wiem, że to kwiaty migdałowe


i że to jest akant, którego liście stały się inspiracją do ozdabiania kapiteli kolumn korynckich

 i jakie cechy posiada miejscowy klimat. Naprawdę, składam wyrazy najwyższego uznania osobom zajmującym się promocją Malty.

tablica informująca o tym, w jakich filmach można zobaczyć maltańskie krajobrazy

Wszystko to razem czyni Maltę miejscem interesującym i wartym poznania. A jak się jeszcze dołoży te 300 słonecznych dni w roku, tanie bilety i samoloty latające z Valletty do wszystkich większych polskich miast, to nie ma na co czekać! Pakujcie się i szybko ruszajcie na Maltę!

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz