czwartek, 31 października 2013
wtorek, 29 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
Ghana i ja cz.10 - Akra
Miasto,
w którym mieszkam – Akra – ma wiele twarzy. Pisałam już kiedyś o eleganckim
osiedlu, na którym mieszkam i centrum handlowym do złudzenia przypominającym
nasze „galerie”.
kompleks rekreacyjny na moim osiedlu – basen, korty,
siłownia i bar
To
świat bogatych Ghańczyków, mieszkających tu na stałe Libańczyków i Hindusów
oraz cudzoziemców na kontraktach. Mają duże domy, pracują w klimatyzowanych
biurach, jeżdżą eleganckimi samochodami.

niedziela, 27 października 2013
Karuzela - Argentyna
Karuzela, karuzela
Na mym blogu co niedziela...
A ponieważ upał zadomowił się chyba na dobre, postanowiłam odwiedzić dziś trochę chłodniejsze miejsce - Argentynę, w której właśnie zaczyna się wiosna, kwitną bzy i jabłonie.
To duży kraj i w takim krótkim tekście nie da się opowiedzieć o wszystkim. Ograniczę się więc dziś tylko do jednego, najbardziej południowego regionu Argentyny - Ziemi Ognistej.
Na mym blogu co niedziela...
A ponieważ upał zadomowił się chyba na dobre, postanowiłam odwiedzić dziś trochę chłodniejsze miejsce - Argentynę, w której właśnie zaczyna się wiosna, kwitną bzy i jabłonie.
kto tęskni za wiosną, powinien w listopadzie odwiedzić Argentynę
Ushuaia
sobota, 26 października 2013
piątek, 25 października 2013
Arabeski - Syria
Pisząc o pomocy dla Syrii,
zaczęłam przeglądać zdjęcia z pobytu w tym kraju. Wróciły wspomnienia miejsc i
ludzi. Miejsc, których być może już nie ma, a nawet jeśli są, to wyglądają
pewnie zupełnie inaczej i ludzi, których los okrutnie teraz doświadcza. A
przecież było tam tak pięknie, spokojnie i przyjaźnie. Pozwólcie zatem, że zabiorę Was dziś do Syrii
z czasów pokoju.

opowieść będzie o Hamie, jednym z większych miast Syrii
czwartek, 24 października 2013
Obiady czwartkowe
Zanim zasiądziemy do stołu,
obiecane rozwiązanie zagadki kabelkowej. Poprzez mejle i komentarze dostałam
następujące odpowiedzi:
Kabel zakończony pętelkami może służyć do:- przywiązywania roweru i dzieci przed sklepem
- jako pasek do spodni, sukienki, szlafroka
- przywiązywania bagażu w pociągu
- kradnięcia prądu od sąsiada
- ciągnięcia sanek
- robienia biżuterii
- jako smycz dla psa lub kota
- rozwieszania prania
- a może, o zgrozo, do wymierzania razów ?
- jako sznurek do związywania drzwi toalety
- jako wspornik do tkania ubrań
- zawieszania lambrekinów lub innych firanek, a nawet moskitier
I właśnie ta ostatnia odpowiedź jest prawidłowa. Kabelki występują w 2 rozmiarach, krótsze do drzwi i dłuższe do okien. Wiesza się na nich firanki, zasłony i inne kotary, które mają tu zadanie ochrony przed słońcem i komarami. Autorka prawidłowej odpowiedzi - Renata K - zostanie uhonorowana nagrodą główna – niebieskim kabelkiem w rozmiarze drzwiowym – jak tylko uda nam się spotkać J
Wszystkim
pozostałym bardzo dziękuję za udział w zabawie i gratuluję pomysłowości oraz
wyobraźni.
A
teraz już czas najwyższy zacząć przygotowania do obiadu. Dziś mamy w menu
gulasz z liści coco jamu i kulki z plantana.
Liście
coco jamu, które tutaj nazywają się kontomire, kupiłam już kilka dni temu, ale
dopiero dziś rozwinęłam pęczek i ze zdumieniem stwierdziłam, że są ogromne,
prawie jak liście łopianu.
środa, 23 października 2013
Ghana i ja cz.9 - Atrakcje turystyczne
Dziś miało być rozwiązanie zagadki, ale przyszło na razie mało odpowiedzi, więc pomyślałam, że poczekam jeszcze jeden dzień. Ale jutro to już na pewno!
A teraz zapraszam na kolejny odcinek ghańskich opowieści.

c entralnym punktem miasta jest
pomnik kraba
A teraz zapraszam na kolejny odcinek ghańskich opowieści.
Wszystko o czym do tej pory
pisałam, traktowało o miejscach i zdarzeniach raczej mało turystycznych, możecie
więc myśleć, że w Ghanie nie ma niczego, co nadawałoby się do umieszczenia w
folderze reklamowym biura podróży. Nic podobnego! Charakter mój i mojego tutaj
pobytu powoduje, że piszę częściej o ludziach i życiu ulicznym niż o zabytkach,
ale to absolutnie nie znaczy, że takowych tutaj brak.
Sama Akra jest ciekawym miastem.
Ze względu jednak na to, że jest stolicą i że znam ją lepiej niż inne miejsca,
poświęcę jej oddzielny tekst. A dziś będzie o Cape Coast, zamku i wiszących
mostach.wtorek, 22 października 2013
Leń
Nic mi się nie chce....
Więc postanowiłam, że dziś Was poproszę o aktywność.
Wczoraj pisałam, między innymi o panu, który próbował mnie namówić do zakupu kabla z pętelkami. Od jakiegoś czasu na ulicach Akry zaczęło krążyć bardzo wielu sprzedawców takiego właśnie towaru. Jest ich prawie tylu, co tych z siatkowymi myjkami. Za każdym razem, gdy natykam się na któregoś z nich, zastanawiam się, do czego właściwie mogą one służyć.
Wczoraj udało mi się rozwiązać tę zagadkę. Natrafiłam akurat na stacjonarny punkt sprzedaży tych niezwykle pożytecznych przedmiotów. Sprzedawczyni bardzo mnie prosiła, żebym kupiła chociaż jeden kabelek. Taniutko, za 1cd.
Więc postanowiłam, że dziś Was poproszę o aktywność.
Wczoraj pisałam, między innymi o panu, który próbował mnie namówić do zakupu kabla z pętelkami. Od jakiegoś czasu na ulicach Akry zaczęło krążyć bardzo wielu sprzedawców takiego właśnie towaru. Jest ich prawie tylu, co tych z siatkowymi myjkami. Za każdym razem, gdy natykam się na któregoś z nich, zastanawiam się, do czego właściwie mogą one służyć.
Wczoraj udało mi się rozwiązać tę zagadkę. Natrafiłam akurat na stacjonarny punkt sprzedaży tych niezwykle pożytecznych przedmiotów. Sprzedawczyni bardzo mnie prosiła, żebym kupiła chociaż jeden kabelek. Taniutko, za 1cd.
stoisko z pętelkowymi kabelkami
poniedziałek, 21 października 2013
Ghana i ja cz.8 - Życie
Dziś
będzie o tym, jak chciałam się przejechać koleją. To, że w Akrze są okropne
korki, już wiecie. Ale chyba jeszcze nie pisałam, że z tego powodu nasi
kierowcy stosują różne skróty i objazdy. Skręcają z głównej asfaltowej ulicy i
jadą na przełaj czerwoną i wyboistą drogą boczną. Trzeba wtedy zamknąć okna w
samochodzie i przestać pisać smsy, bo nie daje się trafić palcem w odpowiednią
literkę. Ale za to można sobie obserwować toczące się wkoło życie. Bo wśród
tego kurzu, hałd żwiru i różnych odpadków mieszkają i pracują ludzie. Zaraz za
zjazdem z asfaltu jest sklep z potłuczonymi płytami chodnikowymi lub czymś
bardzo je przypominającym. Lubię patrzeć na siedzących tam zawsze ludzi. Mają
plastikowy stół z parasolem oraz ogrodowe krzesła i sprawiają wrażenie
zadowolonych. Zupełnie jakby umówili się tam na kawę. Zawsze są przynajmniej
cztery osoby, które albo coś jedzą albo pokazują sobie nowe buty czy jeszcze
coś innego. Kawałek dalej stoi kilka lichych domków skleconych byle jak ze
starych desek i blachy falistej. Przed jednym z nich ktoś ustawił tabliczkę z
napisem „Las Vegas City”, co według mnie dobrze świadczy o poczuciu humoru
lokalnej ludności.


moja droga do pracy. Daleko w tle Las Vegas. Lepszego
zdjęcia nie mam, bo nie wypada fotografować z bliska
niedziela, 20 października 2013
Karuzela - Wietnam
Karuzela, karuzela
Na mym blogu co niedziela...
Dziś za sprawą kolejnego tekstu o pamiątce z podróży, zakręci się w rytm wietnamskiej muzyki.
Na mym blogu co niedziela...
Dziś za sprawą kolejnego tekstu o pamiątce z podróży, zakręci się w rytm wietnamskiej muzyki.
Bac Ha w górach północnego
Wietnamu, to senne miasteczko ożywające jedynie w niedziele, kiedy to
mieszkańcy okolicznych wiosek przybywają na targ. Kobiety przychodzą piechotą
niosąc na plecach ogromne wiklinowe kosze, mężczyźni przyjeżdżają na rachitycznych
konikach, dla których parking znajduje się tuż przy wejściu na plac targowy.
w drodze na targ
sobota, 19 października 2013
Pomoc Syrii
Tak jak pisałam wczoraj, Bliski Wschód jest mi szczególnie drogi. A ostatnio źle się tam dzieje.
Zwłaszcza w Syrii.
Kilka tygodni temu poznałam Alego spod Latakii, który - po tym jak zburzono mu cały dom i wybito wszystkie zwierzęta, z kotami włącznie - uciekł z Syrii. Razem z rodzicami, siostrą i kuzynem chcą przeczekać czas wojenny w Ghanie.
Zwłaszcza w Syrii.
Damaszek był pięknym i przyjaznym miejscem. Dziś spacer po wąskich uliczkach starego miasta wyglądałby pewnie inaczej...
Kilka tygodni temu poznałam Alego spod Latakii, który - po tym jak zburzono mu cały dom i wybito wszystkie zwierzęta, z kotami włącznie - uciekł z Syrii. Razem z rodzicami, siostrą i kuzynem chcą przeczekać czas wojenny w Ghanie.
Latakia. Za takim łagodnym spokojnym morzem tęskni Ali, patrząc na wzburzone fale Atlantyku
piątek, 18 października 2013
Arabeski - Maroko
Na piątki wymyśliłam sobie
kolejny cykl opowieści podróżnych. Będzie on poświęcony mojej ulubionej części
świata – szeroko pojętemu Bliskiemu Wschodowi. Piszę szeroko pojętemu, bo
zmieszczą się w nim nie tylko kraje takie jak Syria czy Jordania, ale też –
geograficznie rzecz biorąc odległe, ale duchowo bardzo bliskie – Maroko.
I o nim właśnie dziś będzie.
Tekst, który za chwilę przeczytacie, to fragment mojej, nigdy niewydanej,
książki, której akcja dzieje się pięć lat temu.
Sprostowanie
Jak może pamiętacie, we wczorajszym poście napisałam, że kupiłam - między innymi - liście okry.
Dziś pokazałam moje zakupy Odette i okazało się, że to nieprawda. Że owszem, są to jadalne liście, z których robi się bardzo dobrą zupę, ale to nie okra.
Odette zna ich nazwę w swoim języku - biaawo. Ale jak się nazywają w twi lub po angielsku - nie wiadomo. Pewnie sprzedawczyni też nie wiedziała, a że leżały koło okry, to powiedziała mi, że to liście tej właśnie rośliny...
Przepraszam za błędną informację.
Jak dobrze, że mamy Odette, prawda?
Dziś pokazałam moje zakupy Odette i okazało się, że to nieprawda. Że owszem, są to jadalne liście, z których robi się bardzo dobrą zupę, ale to nie okra.
Odette zna ich nazwę w swoim języku - biaawo. Ale jak się nazywają w twi lub po angielsku - nie wiadomo. Pewnie sprzedawczyni też nie wiedziała, a że leżały koło okry, to powiedziała mi, że to liście tej właśnie rośliny...
Przepraszam za błędną informację.
Jak dobrze, że mamy Odette, prawda?
czwartek, 17 października 2013
Obiady czwartkowe
Dziś czwartek, zapraszam więc na
obiad. Żeby godnie Was ugościć, pojechałam z samego rana po zakupy na bazar w
centrum miasta, bo tam i wybór większy i ceny przystępniejsze niż w innych
miejscach. A że upał panował dziś niemiłosierny (Odette mówi, że tak gorąco
powinno być dopiero w marcu. W tym roku pogoda w ogóle nic sobie nie robi z
kalendarza), więc umęczyłam się
porządnie.
Ale za
to kupiłam wiele ciekawych produktów spożywczych. Przede wszystkim okrę, bo
planowałam zrobić okrę w pomidorach według przepisu z www.czarymarygary.blogspot.comśroda, 16 października 2013
Ghana i ja cz.7 - Cieszymy się razem z nią
Ghańskie
pogrzeby znane są na całym świecie, interesowała się nimi nawet polska prasa,
więc mam nadzieję, że nie pomyślicie o mnie źle, gdy napiszę, że ucieszyło mnie
zaproszenie na pogrzeb. Dzień przed moim przyjazdem do Ghany zmarła matka
jednego z moich kolegów z pracy. Dowiedziałam się o tym jakiś czas temu i
myślałam, że już dawno została pochowana. Okazało się jednak, że uroczystości
pogrzebowe przewidziane są na sobotę, 7 września i że wszyscy jesteśmy
zaproszeni.
wtorek, 15 października 2013
Ghana - Święta państwowe
Dziś mamy w Ghanie dzień wolny od
pracy, z powodu muzułmańskiego święta, obchodzonego na pamiątkę ofiary, którą
Abraham gotów był złożyć Bogu.
„W imię Boga miłosiernego, litościwego”
Czyli jednak można. W kraju zamieszkałym w zdecydowanej większości (ponad 70%) przez chrześcijan, nie obraża niczyich uczuć świętowanie momentów ważnych dla wyznawców innych religii. Nie przeszkadzają też minarety, które – moim zdaniem – raczej zdobią niż szpecą krajobraz.
meczet w mieście Wa
poniedziałek, 14 października 2013
niedziela, 13 października 2013
Karuzela - Erytrea
Karuzela, karuzela
Na mym blogu co niedziela
A na karuzeli, to wiadomo, raz mignie słoń, raz kareta albo kaczor Donald. Krótko mówiąc, będę tu zamieszczała różne różności. Wszystkiego po troszku. Ostatecznie Wyprawy Zagawy nie mogą ograniczać się tylko do Ghany. W przyszłości mam nadzieję opisywać moje kolejne podróże, ale dopóki jestem tutaj, trochę sobie powspominam.
Swego czasu Gazeta Wyborcza wydawała dodatek Turystyka, w którym publikowany był cykl: Pamiątka z wakacji. Takie krótkie teksty o różnych krajach, dla których punktem wyjścia był jakiś przedmiot przywieziony z podróży. Napisałam do tego cyklu kilka artykulików, parę zostało wydrukowanych, parę nie. A że dodatek przestał się ukazywać, szansa na ich publikację spadła do zera. Pozwolicie więc, że zamieszczę je tutaj.
Żeby nie oddalać się nadmiernie od afrykańskich klimatów, proponuję dzisiaj tekst o kraju z tego samego kontynentu, tyle że ze wschodniej części. W regionie zwanym Rogiem Afryki jest takie nieduże, stosunkowo młode i prawie zupełnie nieznane państwo - Erytrea. To kraina pięknych ludzi i dobrej kawy. I o niej właśnie jest ten króciutki artykuł.
A na karuzeli, to wiadomo, raz mignie słoń, raz kareta albo kaczor Donald. Krótko mówiąc, będę tu zamieszczała różne różności. Wszystkiego po troszku. Ostatecznie Wyprawy Zagawy nie mogą ograniczać się tylko do Ghany. W przyszłości mam nadzieję opisywać moje kolejne podróże, ale dopóki jestem tutaj, trochę sobie powspominam.
Swego czasu Gazeta Wyborcza wydawała dodatek Turystyka, w którym publikowany był cykl: Pamiątka z wakacji. Takie krótkie teksty o różnych krajach, dla których punktem wyjścia był jakiś przedmiot przywieziony z podróży. Napisałam do tego cyklu kilka artykulików, parę zostało wydrukowanych, parę nie. A że dodatek przestał się ukazywać, szansa na ich publikację spadła do zera. Pozwolicie więc, że zamieszczę je tutaj.
Żeby nie oddalać się nadmiernie od afrykańskich klimatów, proponuję dzisiaj tekst o kraju z tego samego kontynentu, tyle że ze wschodniej części. W regionie zwanym Rogiem Afryki jest takie nieduże, stosunkowo młode i prawie zupełnie nieznane państwo - Erytrea. To kraina pięknych ludzi i dobrej kawy. I o niej właśnie jest ten króciutki artykuł.
sobota, 12 października 2013
Ghana i ja cz.5 - Szok kulturowy
Przyjeżdżając
do kraju tak odmiennego od naszego, człowiek przeżywa na początku szok
kulturowy. Aby nieco zmniejszyć jego moc i łatwiej przystosować się do nowych
warunków, należy przyjąć jedną podstawową zasadę – nie dziwić się absolutnie niczemu.
Czasami
nie jest to łatwe. Dlatego pomyślałam, że sporządzę dla Was listę spraw, które
mnie – po ponad miesięcznym pobycie – już nie dziwią. Dzięki temu, gdy
przyjedziecie mnie odwiedzić (do czego gorąco zachęcam), uporacie się z szokiem
znacznie szybciej.
do tego rozdziału chyba ciężko będzie
dopasować odpowiednie fotografie, więc postanowiłam pokazać Wam różne różności…
czwartek, 10 października 2013
Obiady czwartkowe
Dziś czwartek, zapraszam więc na obiad. Na początek proponuję spróbowanie dwóch najpopularniejszych ghańskich warzyw – jamu i plantana.
plantany wyglądem przypominają banany, a to
drugie to jam
środa, 9 października 2013
Ghana i ja cz.4 - Płynie Wolta płynie...
Piję sobie piwo, siedząc przed hotelem na plastikowym krześle z napisem „pokój i miłość”. Z kościoła naprzeciwko dobiega skoczna muzyka, z radia w recepcji płynie równie radosne, ale inne brzmienie. Nade mną na drzewie siedzi jakieś ptaszysko i wydziera się w niebogłosy. Kogut w szalonym pędzie za kurą wpadł właśnie na nogę od stołu. Kot obserwuje tę gonitwę ze stoickim spokojem. Ot, wieczór na afrykańskiej prowincji.
Przyjechałam
tu, żeby zobaczyć zaporę w Akosombo i największy na świecie sztuczny zbiornik
wodny – jezioro Woltę. Oczywiście, jak to zwykle w podróży, ciekawe było
znacznie więcej niż tylko kontemplowanie
krajobrazu.
po takie widoki jechałam (to nie jest
zdjęcie USG tylko zachód słońca nad jeziorem Wolta)wtorek, 8 października 2013
Ghana i ja cz. 3 - Na zakupy
W Afryce nie ma
może wspaniałych zabytków, pałaców czy pomników. Są za to bazary, na których
można spędzić czas równie ciekawie, jak w najlepszych muzeach Paryża czy
Londynu.
Właściwie każda ulica w mieście jest targowiskiem.
Chodniki i krawężniki służą zupełnie do czegoś innego niż w Europie.
Stwierdzenie, że można tu zaopatrzyć się we wszystko nie byłoby trafne – na
tutejszej ulicy można kupić znacznie więcej (oczywiście za wyjątkiem farby do
włosów w kolorze blond).poniedziałek, 7 października 2013
Ghana i ja cz. 2 - Osiemnasta niedziela zwykła
Dziś jest
niedziela, wybrałam się więc do kościoła. Ogólnie rzecz biorąc, Ghanijczycy to
bardzo pobożni ludzie i kościół można tu spotkać na każdym rogu (meczet – jak
do tej pory - widziałam jeden), ale głównie są to świątynie wszelkich możliwych
odmian protestantyzmu. Właściwie każdy należy do innego odłamu, nawet nie
przypuszczałam że istnieje ich, aż tak wiele. Natomiast kościołów katolickich
jest kilka, porozrzucanych w różnych częściach Wielkiej Akry, czyli miasta z
przyległościami.
kościół
prezbiteriański bezpośrednio sąsiaduje z katolickim.
sobota, 5 października 2013
Ghana i ja cz.1 - Mój dom
Ach, pojechałbym sobie do Ghany…
30 lat temu mówiłam taki wierszyk na szkolnej akademii, a dziś jestem tutaj.
Chodzę do pracy, robię zakupy, mam własne krzesło i stół, słowem – mieszkam w
Ghanie.
Mój dom znajduje się w
eleganckiej dzielnicy, na strzeżonym osiedlu. Mieszkają tu zarówno biali, jak i
bogaci Ghanijczycy. Jest tu zupełnie inaczej niż w pozostałych częściach miasta
– ulice są puste, nie ma straganów, chodniki są szerokie i bez dziur – więc
właściwie można zapomnieć, że się jest w Afryce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)