Karuzela, karuzela
Na mym blogu co niedziela...
Wszyscy mówili, że do Birmy
trzeba jechać jak najszybciej, bo już za parę lat, ten kraj będzie zadeptany
przez turystów tak samo jak Tajlandia. A na razie jest tam cisza i spokój i
panuje atmosfera jakby się cofnąć w czasie o pięćdziesiąt lat.
Chyba jednak zbyt długo
zwlekałam, a może po prostu wszyscy chcieli zobaczyć kraj, w którym nie ma
turystów. Tak czy siak, w zeszłym roku w Birmie było już na tyle dużo ludzi, że
prawie w każdej miejscowości mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu. Raz
musieliśmy nawet spać w apartamencie za 100 $, bo zupełnie kompletnie nie było
nic innego.
|
świątynia Szwedagon |
Nie zmienia to jednak faktu, że
do Birmy pojechać warto. I to na tyle, że postanowiłam opisywanie tego kraju
podzielić na kilka części. Zacznę od Rangunu, największego birmańskiego miasta,
w którym znajduje się najważniejsza w tym kraju buddyjska świątynia – Szwedagon
czyli złota pagoda.
|
w tej świątyni ogromny Budda leży |
|
a w tej siedzi |
W Rangunie jest
kilka imponujących świątyń, w których leżą lub siedzą przeogromne figury Buddy,
ale Szwedagon robi największe wrażenie.
|
na "błoniach" wkoło świątyni rozlokowały się liczne stragany, ten oferował akcesoria dla mnichów |
|
do świątyni prowadzą z czterech stron świata monumentalne schody |
Nie tylko dlatego, że 98-metrowej
stupie schowano osiem włosów Buddy i że – jak głosi tradycja – świątynię wybudowano
2,5 tysiąca lat temu (podobno naukowcy nie do końca się z tym zgadzają).
Wrażenie robi cały kompleks świątynny, w skład którego wchodzą 82 budynki.
|
tu główna stupa, |
|
a tu mnóstwo małych kapliczek. W każdej skrywa się figurka Buddy |
Główna stupa pokryta jest kilkoma tonami złota, ale i inne kapliczki są bogato
zdobione, więc ogólnie całość skrzy się, błyszczy i jaśnieje.
|
wszystko bogato zdobione |
Spokojnie można
spędzić tam kilka godzin, chodząc dokoła głównej stupy i przyglądając się ludziom składającym kwiaty lotosu, zapalającym
wonne trociczki i oblewającym wodą różne figurki.
|
zapalanie kadzidełek |
To ciekawy zwyczaj. Pielgrzymi odnajdują właściwą dla dnia swojego urodzenia miniświątynkę. Najtrudniej
mają urodzeni w środę, bo ich dzień dzieli się na ranek i wieczór, którym przypisane
są dwa różne słonie. Trzeba więc oprócz dnia znać też godzinę swojego przyjścia
na świat. Wszyscy inni mają prościej, wystarczy wiedzieć czy sobota czy może
czwartek i już można iść do właściwego posągu, węża lub szczura. Gdy się stanie
koło odpowiedniej figurki, należy za pomocą specjalnej czarki polać wodą statuetkę
Buddy, znajdującą się obok, tyle razy, ile ma się lat. Gdy się jest wścibskim
turystą, to zamiast polewania można siedzieć i liczyć ile razy zrobili to inni…
|
z lewej strony widać kran i miseczki do polewania |
|
a tu figurka nie tylko oblana, ale też przystrojona wonnym kwieciem |
Dokładne obejrzenie wszystkiego
zajmuje dużo czasu, łatwo więc doczekać do zmierzchu. A wtedy pojawia się
kolejna atrakcja, bo w świątyni zapala się mnóstwo światełek, które odbijają
się od tego całego złota, szkiełek i drogocennych kamieni i kompleks
nabiera zupełnie innego wyglądu.
|
główna stupa o zmierzchu |
|
a tu już zdecydowanie po zachodzie słońca |
|
robi się inaczej, ale równie pięknie |
No i co? No i trzeba znowu lecieć naokoło…
Zarezerwujcie sobie dużo czasu na zwiedzanie Szwedagon J
|
gdy się człowiek zmęczy, można się chwilę zdrzemnąć |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz