sobota, 9 listopada 2013

Trudne pytania


Jak już kiedyś pisałam, niczemu się w Ghanie nie dziwię. Ale też nie wszystko rozumiem i ciągle pytam o coś Odette lub moich kolegów z pracy.
                Także Wy, czy to w rozmowach czy mejlowo, pytacie mnie o różne aspekty ghańskiego życia. Niektóre pytania są łatwe i umiem na nie odpowiedzieć od razu. Na przykład kwestia papierosów. Zdaje się Wikipedia (lub inne internetowe źródło) podaje, że w Ghanie pali jedynie 5% społeczeństwa. Już kilka osób pytało mnie, czy to prawda. Otóż z moich obserwacji wynika, że chyba nie. 5% to stanowczo zawyżona liczba. W Ghanie nie pali nikt! Jestem tu już prawie cztery miesiące i nie widziałam jeszcze ani jednej osoby z papierosem w ręku, że o ustach nie wspomnę. Jedynymi osobami, które nadają sensu zaopatrywaniu sklepów w wyroby tytoniowe, są cudzoziemscy rezydenci Ghany.


taki znak jest w Ghanie zupełnie zbędny


            Nie wiem, w jaki sposób udało się to, czego w innych miejscach na świecie nie można osiągnąć ani poprzez straszenie rakiem, ani impotencją, ale fakty są właśnie takie: w Ghanie się nie pali.
            Od razu uprzedzę kolejne pytanie – alkohol owszem, spożywa się. W każdej budce z jedzeniem można kupić zimne piwo czy drinki na bazie wódki w kapslowanych butelkach, które cieszą się tu dużą popularnością. Jednak pijanych na ulicach raczej nie widać, najwyraźniej tutejsi ludzie nauczyli się panować nad swoimi nałogami.


takich miejsc jest w Ghanie mnóstwo
                Rozprawiwszy się z łatwym pytaniem, przechodzę do trudniejszego, które zadał ostatnio mój tata. Otóż zaciekawiło go, w jakim wieku ghańskie dzieci rozpoczynają edukację szkolną.


szkoła w Larabandze

Tu już same obserwacje nie wystarczą, bo – jak pisałam kilka dni temu – do szkoły posyła się wręcz niemowlęta, wszystkie one paradują w takich samych mundurkach jak starsi uczniowie i poznać, kiedy naprawdę zaczynają naukę, nie sposób.

w każdej szkole obowiązuje inny kolor mundurków. Tu uczennice z Akry

a tu z wioski niedaleko Wa
Zwróciłam się z tym problemem do Newtona, jednego z moich kolegów w pracy. Okazało się jednak, że sprawa nie jest taka prosta.
- Dzieci idą do szkoły, gdy rodzice je poślą – powiedział Newton – Jedne mają rok, inne 2 lata.
- No dobrze – nie poddawałam się – gdy dziecko jest małe może chodzić do szkoły, ale  nie musi. A mnie chodzi o wiek, w którym edukacja jest obowiązkowa.
- Nie ma takiego wieku. Jeśli rodziców na to stać, dziecko się uczy, jeśli nie, to nie. Szkoły są drogie – czesne, mundurek, podręczniki…

                                         jest i mundurek i tarcza na piersi trzylatka

- A szkoły państwowe?
- Te są trochę tańsze. Ale i tak nie każdy może sobie na nie pozwolić.
- I tak można? Nie ma obowiązku posłania dziecka do szkoły?
- Nie – odparł Newton, a potem zapytał, jak to jest w Polsce. Na wieść, że obowiązkowa edukacja dotyczy dopiero dzieci w starczym wieku 7 lat, aż otworzył usta ze zdziwienia. I spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: cóż to za kraj nieuków! Ale niewykształcone jest to twoje społeczeństwo!

biblioteka szkolna w Larabandze. Dzieci próbują znaleźć Ghanę na mapie Afryki
Próbowałam ratować reputację Polski i Polaków, mówiąc o przedszkolach, zerówce i domowej trosce o rozwój małego dziecka, ale chyba nie bardzo mi się udało. Trochę dopiero przekonał Newtona argument, że co prawda późno, ale za to uczą się wszystkie dzieci.
O wiek, w którym dzieci rozpoczynają edukację, spytałam jeszcze kilku innych kolegów. Odpowiedzi były podobne do tej Newtona. Z grubsza udało mi się ustalić, że gdzieś między czwartym a szóstym rokiem życia dzieci idą do prawdziwej szkoły.
Ale chyba to, czego się naprawdę dowiedziałam z tych rozmów, to że nie należy przykładać do wszystkiego swojej miarki…

3 komentarze:

  1. Bo oni nie mają tu pojęcia "przedszkole" czy "żłobek". Ale byłam w jednej szkole "lepszej", koleżanka wysyła tam dwójkę swoich dzieci, 2,5-letniego synka i 8-letnią córkę. Młodszy bawi się na podłodze klockami, itp. Więc jest to po prostu przedszkole, ale stanowi jedną placówkę razem ze szkołą. I funkcjonuje jako "szkoła", bo z kolei w domu rodzice edukacji nie zapewniają dzieciom żadnej. Nie bawią się z nimi, nie uczą języka, nie uczą świata... przywiązują płachtą do pleców i cieszą się, im więcej dziecko śpi, bo wtedy nie ma problemów. Dziecko musi uczyć się samo wszystkiego, bez żadnej pomocy ze strony rodziców. Dopiero "szkoła" zapewnia te podstawy... Może trzeba było Newtonowi powiedzieć, że u nas 2-latki potrafią mówić pełnymi zdaniami... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite z tymi papierosami, przeprowadź, prosze, śledztwo jak im się udaje to niepalenie? Ile kosztują papierosy w stosunku do innych używek? Czy są tam reklamowane? Czy są tam warunki na uprawę tytoniu? A w innych krajach Afryki jest tak samo czy inaczej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że skoro nikt wkoło nie pali, to nie ma jak zacząć i wciągnąć się w nałóg. Co do pozostałych pytań, to postaram się ustalić i odpowiedzieć. Tylko, kto może wiedzieć, jakie są potrzebne warunki do uprawy tytoniu...

      Usuń