Doszły mnie wieści, że Wyprawy Zagawy czytują też dzieci, więc dziś będzie coś specjalnie dla
najmłodszych, choć i starszym – mam nadzieję – się spodoba.
Najpierw
przedstawię Wam Waszych ghańskich rówieśników. Dzieci tutaj są zupełnie takie
same jak Wy, lubią się bawić, śmiać i stroić miny. Mają co prawda znacznie
mniej od Was przeróżnych zabawek, ale radzą sobie jak mogą i nie narzekają.
tak niewiele potrzeba,
żeby mieć zabawkę
Najważniejsze
przecież są nie rzeczy, ale koledzy, chęć wspólnej zabawy i pomysły, a tego
nikomu nie tutaj nie brakuje.
w porze deszczowej tym
kanałem płynie woda i śmieci i pewnie nie da się tam bawić, ale teraz jest
sucho i można huśtać się dowoli
we wszystkich szkołach,
państwowych i prywatnych, obowiązują mundurki
Nikt nie wie, co tam robi, bo
on jeszcze nie umie mówić i nie może nam opowiedzieć po powrocie, jak było w
szkole. A chodzić i się dopytywać – nie wypada, co by sobie nauczyciele
pomyśleli o takich wścibskich rodzicach! Na razie Odette odkryła tylko, że
dzieci na pewno uczą się modlitw, bo Bruno często składa ręce i coś mówi. Że napisałam wcześniej, że nie umie mówić? No
tak, nie potrafi w żadnym znanym reszcie ludzkości języku, ale po swojemu jak
najbardziej! Buzia mu się nie zamyka przez cały czas. Tylko nie zdecydował się
jeszcze, który język – ze wszystkich, które go otaczają – wybrać.
Ghana. Akra leży nad oceanem,
mniej więcej w środkowej części wybrzeża
No bo tak: Odette pochodzi z północy, z Bolgatangi
(zielony region w górnej części mapy), jej mąż z Brong – Ahafo (też zielone
pośrodku), każde więc mówi innym językiem. Przyjechawszy do Akry nauczyli się
tutejszego dialektu. No i oczywiście używają też twi. Ich tutejsi znajomi
rozmawiają z nimi głównie w twi, wstawiając czasem angielskie zwroty. Bruno
słucha tego wszystkiego i ma w głowie istny groch z kapustą. A jeszcze z nami –
cudzoziemcami - rozmawia się po
angielsku, przy czym moi współlokatorzy mówią do siebie po hiszpańsku. No i jak
to biedne dziecko ma zacząć mówić??
No, ale za to jest nadzieja,
że w przyszłości zostanie poliglotą. Szczególnie, że chodzi do prywatnej szkoły
w mieście. Dzieci, które mieszkają na wsi, mają pod tym względem o wiele
gorzej. Ich szkoły nie prezentują się najlepiej.
szkoła w miejscowości
Larabanga
A niektórzy w ogóle nie
korzystają ze zorganizowanych form edukacji, bo rodziców nie stać na mundurek
(a potrzebne są 2 – na dzień zwykły i świąteczny), zeszyty i inne przybory.
choć przybory szkolne nie
są wyszukane, nie każdego na nie stać
Takie dzieci wiedzę czerpią
głównie od swoich babć, które opowiadają im o różnych rzeczach. O czarach,
które w Ghanie tak często się zdarzają, że aż jest specjalny bazar ze sprzętami
potrzebnymi do zaklęć.
na tym targu można kupić i suszone nietoperze, kurze łapki, pióra ptaszysk, miotełki do odczyniania uroku i wiele innych magicznych przedmiotów
- A to kto, królowa?
I okazało się, że tak, że właśnie
mam przed sobą królową matkę. Czyli, że jej syn jest królem. Podobno
niewielkiego i niezbyt ważnego państewka. Ale są tu też władcy potężniejsi.
W środkowej części kraju, w
mieście Kumasi, mieszka król plemienia Aszanti, będącego taką trochę szlachtą
Ghany.
król ludu Aszanti
Król ten ma nie tylko koronę, ale
też sandały. Są one bardzo ważne, bo władcy nie wolno przenigdy dotknąć stopą
ziemi. Gdy akurat nie jest niesiony w lektyce, musi koniecznie chodzić w
specjalnych sandałach (a właściwie klapkach). U nas to może nie byłoby takie
dziwne, ale w Ghanie ludzie często chodzą boso. Niektórzy dlatego, że nie mają
butów albo mają tylko jedną parę i oszczędzają, ale są też tacy, którzy to po
prostu lubią. Gdy w kościele idzie się do ołtarza, żeby wrzucić pieniądze „na
tacę” to pod wieloma ławkami zauważyć można porzucone buty. Ich właściciele założą je
dopiero po mszy, gdy będą już wracać do domu.
tradycyjne męskie obuwie
Podczas różnych uroczystości
królowi towarzyszy dwór i dziewczynki w strojach ludowych. Wykonują one
tradycyjne tańce do w rytm muzyki wybijanej na specjalnych bębnach.
Mnie jednak wydaje się, że
najfajniej mają dzieciaki mieszkające w wioskach nad oceanem, które całe dnie
spędzają na plaży. A Wy jak uważacie? Chcielibyście pomieszkać trochę w Ghanie
i spróbować żyć tak jak tutejsze dzieci?
pozowanie do zdjęć to
ulubione zajęcie
Król w klapeczkach z pomponem...oni to mają dużo poczucia humoru :)
OdpowiedzUsuńTakie brzdące w szkole? A może Bruno ma już 6 lat tylko nie umie powiedzieć? ;)
Może :) ale tu do szkoły chodzą czy może raczej - są przynoszone, nawet roczne dzieci.
UsuńJa bym nawet sześciolatków do szkoły nie wysłała co dopiero roczne maluchy...
OdpowiedzUsuńTaka miotełka do odczyniania uroków - bardzo przydatna rzecz. W Polsce jest zdecydowany deficyt takiego towaru. Pomyśl o tym :-)
OdpowiedzUsuńMyślisz, żeby przywieźć ze 2 pęczki?
UsuńByłam w Ghanie, w Akrze w 2010 roku. Dzieci są bardzo grzeczne i z szacunkiem odnoszą się do wszystkich. Zaraz po powrocie ze szkoły piorą swoje mundurki szkolne i odrabiają zadanie (podobnie jak ja-pamiętam, gdy chodziłam do szkoły). Faktycznie, rodziców często nie stać na zakup zeszytów, długopisu, czy książek, ale dzieci pomagają sobie nawzajem-dzielą się, jak zresztą wszystkim (jedzeniem, "zabawkami", ubraniami, itp.). Jeżeli macie taką możliwość, to pomóżcie im.
OdpowiedzUsuń