Od kilku miesięcy opowiadam Wam o
Afryce oglądanej z wysokości 0 m n.p.m. Pomyślałam, że czas najwyższy, byśmy
spojrzeli na nią z góry. Dlatego specjalnie dla Was postanowiłam polatać nad
Afryką samolotem. No dobra, może przyczyny tej podróży były nieco inne, ale
aparat wzięłam po to, żebyście i Wy mogli popodziwiać Czarny Ląd z lotu ptaka.
Akra |
Poleciałam
sobie z Ghany, ponad Wybrzeżem Kości Słoniowej do Liberii. Trasa łatwiutka,
wystarczy ciągle trzymać się narysowanej w dole kreski. Zgubić się nie sposób.
Linia pomiędzy lądem a oceanem towarzyszy samolotowi przez cały czas .
leci się jak po sznurku |
Jednak pozostałe widoki się
zmieniają. Bo też i kraje nad którymi przelatywałam nie są do siebie podobne.
Dla przeciętnego Europejczyka różnica między Ghaną i Liberią jest niewielka,
żeby nie powiedzieć żadna. Jednak w rzeczywistości dzieli je wiele. I nie
trzeba wcale spędzać w Afryce długich miesięcy, żeby to dostrzec. Widok z okna
samolotu wystarczy. Gdy startuje się z lotniska w Akrze, w dole pozostaje gęsto
zabudowany teren. Budynki nie są z reguły wysokie, ale jest ich dużo, nie ma
wątpliwości, że ma się do czynienia z rozległym miastem.
Akra raz jeszcze |
Natomiast patrząc z góry na
Liberię, widzi się zieleń, zieleń i jeszcze raz zieleń.
taki widok dominuje |
Uwielbiam latać nad tym krajem, szczególnie
gdy samolot się zniża i spośród zielonej masy można wyodrębnić pióropusze palm.
Jest ich całe mnóstwo, a pomiędzy nimi wiją się rdzawe ścieżki, przy których z
rzadka przycupnęły małe chatki. Widok żywcem wyjęty z moich dziecięcych marzeń
o dalekich podróżach do egzotycznych krajów.
ach... |
Wiem,
wiem, wiem. Wiem, że tak pięknie wygląda to tylko z góry, że Liberia
doświadczona została okrutną wojną. Że to kraj zniszczonych budynków i
zniszczonych ludzi. I że życie w tych malowniczych chatkach nie jest usłane
różami. Kilka razy w tygodniu mam do czynienia z Liberyjczykami, którzy dopiero
teraz opuszczają obozy dla uchodźców i wracają do domu niewidzianego kilka lub
kilkanaście lat. Ci młodsi nie byli tam być może nigdy. Często zastanawiam się,
jakie są te powroty. Na pewno niełatwe. Więc może dobrze, że choć lecąc do
Liberii mogą cieszyć się pięknem swojego kraju…
tak Liberyjczycy radzą sobie z ruinami zniszczonych w czasie wojny budynków. Z daleka wygląda to ładnie i kolorowo. Z bliska niestety znacznie gorzej |
Oprócz
widoków lubię w Liberii też powietrze. Gdy zmrożona na kość opuszczam zimny i
suchy samolot i staję na płycie lotniska, najpierw trochę mnie
zatyka. A potem czuję w brzuchu radosne motylki. To powietrze jest po prostu
cudowne. Moja wysuszona skóra natychmiast staje się nawilżona, a nos z zapałem
wdycha woń wilgotnej ziemi. Wiecie jak pachnie łąka w upalny dzień po burzy?
Powietrze w Liberii jest właśnie takie, tylko jeszcze intensywniejsze, bo jest
tu cieplej niż u nas. Czasem pachnie też skoszoną trawą. Oczywiście również zmoczoną deszczem, bo tu pada podobno ciągle (choć ja nie doświadczyłam tego
jeszcze ani razu).
woda w Liberii występuje pod każdą postacią, przesycone jest nią nawet powietrze |
Oddychanie zdecydowanie powinno być uwzględnione w
przewodniku po Liberii, jako jedna z atrakcji turystycznych. I to nic, że
czytający to pracownicy ONZ, którzy zmuszeni są do przyjazdu do tego kraju i
traktują to jak zesłanie, pukają się teraz w czoło. To nic. Mnie się podoba i już. I z ogromnym żalem wsiadam z
powrotem do samolotu, w którym znów wyschnę na wiór.
okolice Monrowii, stolicy Liberii |
Ale co
robić, mus to mus. Na pocieszenie pozostaje mi oglądanie Akry nocą. Bo, o ile w
kategorii widoków dziennych Liberia zdecydowanie wygrywa z Ghaną, o tyle gdy
się ściemni zieleń przemienia się w czerń i nie widać nic. Natomiast zbliżając
się do Akry, można podziwiać światła wielkiego miasta.
Akra nocą |
Szczególnie bije w oczy wielki neon otwartego w tym miesiącu
nowego supermarketu „Palace”. Jest tak jaskrawy, że widać go chyba nawet z
kosmosu.
trochę trzęsło przy lądowaniu, ale i tak widać, gdzie jest „Palace”. Świeci się najbardziej ze wszystkiego |
A że supermarket ten jest stosunkowo niedaleko mojego domu,
więc mogę dość dokładnie zlokalizować swoje miejsce zamieszkania. Chyba wszyscy już śpią, bo w oknach ciemno. A zatem
dobranoc!
Liberia jawi się zdecydowanie ładniej niż Ghana. Zielono, zielono, zielono... Też by mi się tam podobało. Włącz Liberię w swoje plany, koniecznie!
OdpowiedzUsuń