Dla przybysza z Europy Ghana nie
jest od razu zrozumiała i łatwa. Ale im dłużej się tu jest, tym więcej spraw
staje się oczywistymi. Niektóre wyjaśniają się same. Na przykład trawnik
niedaleko mojego domu, który ktoś przemienił kiedyś w pole uprawne, sadząc tam
małe roślinki. Po dwóch czy trzech miesiącach krzaczki urosły, wydały owoce i
teraz już wiadomo, że mamy do czynienia z miejską plantacją pomidorów.
Jeszcze zielone, ale bez wątpienia pomidory
O inne
rzeczy trzeba się pytać. Gdy wybrałam się pierwszy raz do miasta musiałam
wracać do domu taksówką, bo za nic nie mogłam znaleźć dworca, z którego
odjeżdżają tro-tro w moim kierunku. Ale w końcu udało mi się dopytać i teraz
bez trudu odnajduję drogę i wsiadam do właściwego pojazdu.
Teraz już wiem, że tu jest wejście na dworzec
Inną
kwestią, którą wyjaśniłam, pytając kolegów z pracy (to niewątpliwa przewaga
pobytu pracowego nad turystycznym – ma się lokalnych kolegów) było to, co piłam
kiedyś w wiosce koło Wa. Pamiętacie ten trunek z pianką? Otóż teraz już wiem,
że to pitu, napój alkoholowy produkowany z prosa lub kukurydzy.
Naczynia z pitu osłonięte są siatką, żeby muchy nie siadały
Sama
też próbuję znaleźć odpowiedź na pytania, tak moje jak i Wasze. I w sprawie
tytoniowej wiem już, że: reklam papierosów w Ghanie nie ma. Ale nie wydaje mi
się, żeby to miało wpływ na liczbę palaczy w kraju. Raczej nie reklamują się,
bo nie ma po co. Tak jak u nikt nie będzie inwestował w plakaty zachęcające do nabywania
preparatów wybielających skórę, bo z
góry wiadomo, że popytu na nie nie ma. A co do cen papierosów, to paczka
kosztuje od 1 do 3cd, czyli czynnik ekonomiczny też chyba nie odgrywa tu
większej roli.
To były
odpowiedzi na zadane w komentarzach pytania. Jeśli macie jakieś inne to
spieszcie się, bo ja już się zaczynam pakować…
Ojej, tak szybko? Już się pakujesz. A dopiero co tam pojechałaś...
OdpowiedzUsuńNo, czas leci jak szalony :)
OdpowiedzUsuńWejście na dworzec z którego odjeżdżają tro-tro w Twoim (już teraz byłym) kierunku wygląda trochę jak kiedyś (w czasach transformacji) wejście na Wileński. Też się można było zgubić w wśród handlarzy, chociaż tam nikt raczej nie nosił towarów na głowie.
OdpowiedzUsuń