Przeprowadziłam wśród znajomych
Ghańczyków ankietę podróżniczą. Pytanie było tylko jedno:
Gdybyś miał(a) 2 tygodnie urlopu i mógł(a) wybrać się do
dowolnego miejsca na świecie (nie istniały by żadne przeszkody finansowe,
wizowe itd.), dokąd byś pojechał(a)?ja pojechałam do Ghany...
Oto
odpowiedzi wraz z uzasadnieniem:
USA – 3 osoby.
Wszyscy tam jeżdżą,
to chyba musi być w tym kraju coś ciekawego.
Tak trudno jest o amerykańską wizę, że skoro mógłbym ją dostać bez
problemu, to chciałbym wykorzystać okazję.
To wspaniały kraj!
Ghana to też wspaniały kraj, można tu znaleźć wszystko - i dla ciała i dla ducha
Kanada – 3 osoby.
Tam jest tak samo dobrze, jak w USA, a mniejszy tłok.
Słyszałem, że Kanada jest gospodarczo lepiej rozwinięta niż USA.
To piękny kraj.
Australia – 2 osoby
To najpiękniejszy kraj na świecie!
Słyszałem, że tam jest bardzo pięknie, mają ładne plaże i
klimat jest dobry.
plaże też niczego sobie
Wielka Brytania – 1 osoba
Dużo tam Ghańczyków, nie czułabym się zagubioną.
Bahamy – 1 osoba
Tam są piękne plaże.
to oczywiście Ghana, nie Bahamy
Botswana lub Ukraina – 1 osoba nie mogąca się
zdecydować, który z tych krajów woli.
Botswana, bo to afrykański kraj, o którym bardzo mało wiem.
A Ukraina, bo spotkałem kilku Ukraińców i wszyscy byli niezwykle utalentowani,
chciałbym zobaczyć kraj, w którym rodzą się tacy zdolni ludzie.
Barbados – 1 osoba
Nic o tym kraju nie wiem, ale słowo „Barbados” brzmi tak
pięknie…
Szwajcaria – 1 osoba
Mój znajomy tam był i pokazał mi zdjęcia. Mają tam takie
piękne plaże. (wiadomość, że Szwajcaria nie leży nad morzem skonfundowała nieco
respondenta, ale ostatecznie ustaliliśmy, że może są to plaże nadjeziorne).
to plaża nadrzeczna
Ogółem przepytałam 13 osób w
wieku mniej więcej30 lat, zarabiających miesięcznie około 200$ . Właściwie nikt
z nich nie wyjeżdżał nigdy z Ghany, to znaczy bywali w Togo czy Wybrzeżu Kości
Słoniowej, ale kurica nie ptica, Togo nie zagranica, więc sami tego nie
zaliczają do zagranicznych podróży.
Takie są dane. Wnioski? Liczę na Waszą
pomoc, zwłaszcza psychologów i
socjologów J
Mnie najbardziej zastanawiają te
piękne plaże. Bo przypominam, że pytałam mieszkańców Akry i okolic czyli miejsc
położonych nad potężnym i malowniczym oceanem…
To teraz pokaż mi piękną plażę w Akrze... :P I nie chodzi mi o umiejętne zrobienie zdjęcia pięknego zachodu słońca na Labadi Beach, bo takich sama zrobiłam mnóstwo. Tylko, żeby było czysto... bez foliowych torebek w wodzie... i ścieków wpływających parę metrów dalej...
OdpowiedzUsuńA teraz, jako samozwańczy psycho-socjolog, który osobiście zna respondentów: przecież oni nie mają prawie żadnej wiedzy o świecie, pracując na lotnisku spotykają pasażerów, od których coś tam usłyszą, ale nie za wiele... aby mieć wyobraźnię, trzeba ja trenować od dziecka. Czego tu się nie robi. Aby mieć wiedzę, trzeba ją jakoś zdobyć, a niektórzy myślą, że Amsterdam jest w USA. Nie ma podstaw w wiedzy, nie ma ma rozwiniętych zdolności do wyobrażania sobie, kreatywnego/abstrakcyjnego tworzenia "scenariuszy", wreszcie nie ma takiej potrzeby, żeby kreować wyobrażenia. Dlatego tak ciężko się tu pracuje z ludźmi, bo nie potrafią wyobrazić sobie konsekwencji swoich własnych działań. Do tego niski poziom edukacji "ogólnej" i masz rezultat. Oni nawet nie rozumieją pojęcia "wakacje" tak samo jak my. Dla nich wakacje to czas, kiedy można odpocząć, wyspać się w końcu. Nie jeżdżą nawet do rodzinnych wiosek, bo rodziny oczekiwałyby prezentów, bo przecież mieszkają w stolicy, więc są BOGACI. A 200$ tutaj to wcale nie więcej niż w Polsce... A teraz z innej beczki: ile osób w Polsce rozumie "wakacje" tak samo, albo chociaż podobnie jak Ty? Jaki byłby wynik ankiety przeprowadzonej np. na podkarpackiej wiosce? Wszystko jest względne...
Jakby im torebki przeszkadzały, to by ich nie rzucali albo sprzątali. Nie wydaje mi się, żeby je w ogóle dostrzegali, tu musi chodzić o coś innego.
UsuńAle, że wakacje oznaczają tutaj coś zupełnie innego niż u nas, to masz rację...
Nie zrozumcie mnie źle: Ghańczycy to fajni ludzie. Radośni, uśmiechnięci. Ciężko pracujący za grosze, by jakoś związać koniec z końcem. A mimo to na większości twarzy zawsze gości uśmiech. Zawsze pomogą, pokażą zgubioną drogę (nawet jeśli sami jej nie znają), podniosą ciężki tobół. Podzielą się jedzeniem. Niestety tradycja i kultura ogranicza im możliwości edukacji. To widać na pierwszy rzut oka, nie trzeba robić zaawansowanych badań naukowych. I nic z tym nie można zrobić. Kim ja jestem, obca, biała baba, żeby im mówić, jak mają zajmować się swoimi dziećmi? I co dla nich dobre? Przecież mają co jeść, gołe nie biegają!
OdpowiedzUsuńEwa, rozmawiałyśmy o tym ostatnio... i nie ma na to rady. I jest to smutne.
Mnie się wydaje, że Ewie nie chodzi o naprawianie świata tylko pokazanie paradoksu. My niby mamy wyobraźnię trenowaną od dziecka, ale głównie na telewizorku, który udaje że rozszerza, ale tak na prawdę zawęża horyzonty, pokazując ograne schematy i ucząc rozpoznawać ikony w migających obrazkach. Być może jest też tak, że im człowiek mniej wie o świecie tym może być szczęśliwszy.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony "wszędzie dobrze gdzie nas nie ma" jest, jak się okazuje, zasadą domyślnie wyznawaną przez większość ludzkości :) - to jest też warte pokazania.
Tak, to może być to. Nierozwijana wyobraźnia zapaćkana telewizyjnymi reklamami. I człowiek zapomina, że ma ocean pod nosem
UsuńCzemu się dziwić że chcą jechać w miejsca, które pozornie znają. Plaża jest ich "bezpiecznym miejscem" i w taki sposób lubią odpoczywać. Wcale im się nie dziwię. Swoją drogą taki, który powiedziałby, że chce jechać na narty, bardzo by mnie zaskoczył, bo naprawdę niewielu czarnoskórych narciarzy zdarzyło mi się spotkać na alpejskich stokach :)
OdpowiedzUsuń