W dalszym ciągu jest szaro-buro,
więc kontynuowanie wątku deszczowego będzie jak najbardziej na miejscu.
w deszczowy dzień i w Indiach jest szaro...
W deszczowej Warszawie nosa z
domu nie wychylam, w Kalkucie nie stać mnie było na taki luksus, bo bilety do
Waranasi były już kupione i wiadomo było, że trzeba będzie niedługo wyjechać.
Więc deszcz, nie deszcz, ruszyliśmy zwiedzać.
w taką pogodę panna młoda ma jeszcze gorzej niż turysta
Naszym
głównym celem była budowla zwana Victoria Memorial, jedno z najbardziej
rozpoznawalnych miejsc Kalkuty. Pojechaliśmy tam metrem, łapiąc kilka srok za
ogon, bo to i sucho i ciekawie i tanio do tego.
jeśli ktoś ma problemy z odczytaniem nazwy stacji, to może spojrzeć na obrazek i już wie, że byliśmy koło świątyni Kali
Metro kalkuckie nie jeździ
nadmiernie często i może dlatego podróżuje się nim w charakterze szprotek w
puszce. Zanim jednak udało nam się wepchnąć do niemiłosiernie zapchanego wagonu,
musieliśmy odczekać 20 minut, bo mniej więcej co tyle kursują pociągi.
o, właśnie tak ciasno było
Podróż nie
trwała długo i zakończyła się szczęśliwym wydostaniem się z pojazdu na
właściwej stacji (co nie było wcale takie oczywiste). Potem jednak los sprzyjał
nam już mniej, deszcz wciąż padał i to coraz bardziej, a my mieliśmy na sobie
coraz mniej suchej odzieży. Twardo jednak wykupiliśmy bilety wstępu do Victoria
Memorial i ruszyliśmy przez otaczające go ogrody.
ogrody bardzo przyjemne i pewnie - gdyby nie pogoda - spędzilibyśmy tam więcej czasu
Jak się
okazało, nasza dzielność i niepoddawanie się naturze nie była niczym
szczególnym. Turystów zwiedzających Victoria Memorial było wielu, ale nie to
zadziwiało najbardziej. Znacznie większe wrażenie zrobiły na mnie
zakochane pary, które nic sobie nie robiąc z ulewnego deszczu, trwały w
romantycznym uniesieniu na ławkach ustawionych w parkowych alejkach.
miłość nie tylko grzeje, ale i osusza
My
staraliśmy się jak najszybciej dostać do wnętrza zabytku, bo w pewnym momencie
znacznie bardziej od oglądania atrakcji turystycznych zaczęło nam zależeć na znalezieniu
się w suchym wnętrzu. Zrobiliśmy więc tylko kilka fotografii imponującej
budowli i schowaliśmy pod jej dachem.
Victoria Memorial
Victoria
Memorial to dla mnie trochę takie „cudowiszcze”, nie wiadomo po co to i
dlaczego. Kalkuta szczyci się tym budynkiem, ale przecież tak naprawdę to
symbol kolonialnego ucisku, czyli coś co powinni raczej chcieć zburzyć, a nie
hołubić. Nasz Pałac Kultury ledwo się ostał, a przecież to budowla szalenie
użyteczna, nie sposób wymienić wszystkich mieszczących się tam kin, teatrów,
muzeów i innych instytucji. A Victoria Memorial? Nie służy i nigdy nie służył
do niczego. Chyba jedynym powodem jego wystawienia było pokazanie, że i Anglicy
potrafią zbudować coś równie pięknego jak Tadź Mahal. No, ale jeśli taka była
intencja, to niestety się nie udało. Budynek jest ogromny i imponujący, ale tak
mu do misternej i zwiewnej urody Tadź Mahalu, jak pewnie królowej Wiktorii do „Ozdoby
Pałacu”, Mumtaz Mahal czyli ukochanej
żony mogolskiego władcy Szahdżahana, dla której zbudowano ten najpiękniejszy
grobowiec świata. Co prawda deszcz stał się tak ulewny, że nie zrobiłam zdjęcia pomnikowi królowej Wiktorii (zapewniam
Was, że to żadna strata), więc nie mogę poprzeć moich słów obrazem, ale chyba
domyślacie się, co mam na myśli.
dla sprawiedliwości zdjęcie Tadź Mahalu zrobione też przy nie najlepszej pogodzie
No cóż,
to już chyba koniec deszczowej opowieści, bo w obliczu nawałnicy, resztę dnia spędziliśmy
kontemplując karty dań w kilku kalkuckich restauracjach i barach….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz