Ostatnio pisałam o spotkaniach z
miłymi Banglijczykami w Dhace. Ale przecież nie tylko w stolicy żyją przyjaźni
i ciekawi cudzoziemców ludzie. Przekonaliśmy się o tym już podczas pierwszej
wycieczki za miasto.
Około 50 km od Dhaki leży dawna
stolica Bengalu, Sonargaon. Miejscowość ta przeżywała okres świetności
bardzo dawno temu, bo już w XVII wieku muzułmańscy władcy postanowili przenieść
swoją siedzibę do Dhaki. I zdaje się, że od tego czasu nikt nie interesował się
Sonargaonem.
takich, niegdyś pięknych, a dziś mocno zaniedbanych budynków jest w Sonargaonie wiele
W każdym razie takie można odnieść wrażenie spacerując uliczkami,
przy których stoją ruiny pięknych niegdyś pałaców. Gdyby się o nie zatroszczyć
i wyremontować, to Sonargaon mógłby być prawdziwą perełką i jedną z
największych atrakcji turystycznych Bangladeszu.
Ale i tak mieszkańcy Dhaki lubią
tu przyjeżdżać i urządzać weekendowe pikniki i spotkania rodzinne. A że my
wybraliśmy się na wycieczkę w sobotę, to co chwilę spotykaliśmy grupki ludzi,
wypoczywających w cichym Sonargaonie od zgiełku i chaosu Dhaki.
jakiż odpoczynek dla zmysłów
Najpierw, szukając – wspomnianego
w przewodniku – muzeum, trafiliśmy do starego zaniedbanego pałacu. Ku naszemu
ogromnemu zdziwieniu okazało się, że na jego dziedzińcu odbywa się spotkanie
rodziny recepcjonisty z naszego hotelu. Zostaliśmy natychmiast rozpoznani i
zaproszeni do zapoznania się z żoną, siostrą, dziećmi, kuzynami…. Następnie
posadzono nas na ustawionych w rządku krzesłach i rozpoczęła się sesja
fotograficzna. My sami, my z ciocią, kuzynka z babcią i z nami.
dwustronna sesja fotograficzna
Flesze błyskały
z jednej i z drugiej strony, bo my też chcieliśmy mieć zdjęcia pięknie ubranych
pań i wystrojonych dzieci, piknikujących - trochę surrealistycznie – na
dziedzińcu opuszczonego pałacu. Potem obejrzeliśmy jeszcze konkurs
nadmuchiwania balonów na czas i pożegnaliśmy się z rodziną recepcjonisty, bo
chcieliśmy odwiedzić jeszcze inne miejsca w Sonargaonie.
trochę szkoda, że my już nie potrafimy się cieszyć takimi prostymi zabawami
Spacerując sobie właściwie bez
celu, trafiliśmy do parku, w którym odbywają się główne atrakcje Sonargaonu.
Chwilę posiedzieliśmy w ogródkowej restauracji, serwującej ulubioną
przekąskę Banglijczyków – fuszkę.
tu wytwarza się i sprzedaje fuszkę
Znaliśmy już tę potrawę, bo dzień wcześniej
częstowali nas nią Radź i Szahada.
w środku palący ogniem sos
Dlatego z minami znawców zamówiliśmy dwie
porcje i zapijając ostry sos zimnymi napojami, przyglądaliśmy się wesołemu
miasteczku, w którym wszystkie karuzele napędzane były siłą mięśni kilku
mężczyzn. Chyba nie odważyłabym się wsiąść do wagonika tego diabelskiego młyna
(zwłaszcza, że oprócz pisków dzieci, dochodziło z niego także przeraźliwe
skrzypienie):
Potem - zwabieni muzyką - poszliśmy w stronę muszli koncertowej. Gdy tylko nas zauważono, natychmiast zostaliśmy usadzeni na szybko dostarczonych krzesłach, a widzowie straciwszy zainteresowanie występami zespołu muzycznego, wyciągnęli telefony komórkowe i zaczęli nas fotografować. Natomiast jeden z artystów oznajmił, że wita serdecznie zagranicznych gości i że specjalnie na naszą cześć zostanie wykonana angielska piosenka. Byliście kiedyś tak czczeni? Dla mnie to był pierwszy raz i może z tego powodu, a może dlatego, że piosenka była łatwo wpadająca w ucho, zapamiętałam zarówno tekst, jak i melodię i przez następne trzy tygodnie kilka razy dziennie umilałam czas moim znajomym śpiewając:
I love you more than I can say….
Ewo, ja tam myślę, że to zasłużenie tak byliście fetowani. Jak ja bym się tam wybrała, to pies z kulawą nogą by się za mną nie obejrzał, ale skoro przyjechała sławna podróżniczka Ewa, która umieści zdjęcia z imprezy w sieci (wszyscy napotkani ludzie byli zapewnie wiernymi czytelnikami Twojego bloga) to naprawdę nie dziwię się Waszej popularności. Ale klimaty fajne :).
OdpowiedzUsuńO, zapewniam Cie, ze nie tylko pies, ale kazdy by sie za Toba obejrzal. Kazdziusienki :))
Usuń