Jedzenie to w Wietnamie szalenie ważna sprawa, a tamtejsza kuchnia wręcz obezwładnia swoim bogactwem, egzotyką i wszechobecnością. Restauracje, bary, kawiarnie, uliczne garkuchnie, wózki gastronomiczne – zawsze w zasięgu wzroku jest miejsce, w którym można dostać coś do jedzenia.
chodnika może nie być, asfaltu może nie być, jadłodajnia być musi |
spróbować wszystkiego nijak się nie dało |
Od kilku dni głowię się nad tym, jak je posegregować, żeby z
opisywania nie wyszedł groch z kapustą. Nie będzie łatwo, ale spróbuję.
Na pierwszy ogień pójdą dania typu zrób to sam. Nie wiem, z czego to wynika, ale Wietnamczycy bardzo lubią ten sposób serwowania potraw. Restauracja zapewnia składniki oraz niezbędny sprzęt, a o resztę klient musi zadbać we własnym zakresie.
Najczęściej w ten sposób podawane są sajgonki. Z pliku ryżowych karteczek należy wziąć jedną i ułożyć na niej liść sałaty, gałązki rozmaitych roślin, makaron, marchewkę i co się tam jeszcze chce.
Potem lekko dociskając zawartość, zwija się rulonik, macza w sosie (sos rybny, ocet ryżowy, chili, czosnek i cukier) i zjada. Nie trzeba się jakoś szczególnie starać, sajgonka nie musi być idealnie zwinięta, wystarczy tyle, żeby donieść zawartość do ust.
tu akurat nadzienie było już zmieszane, trzeba było tylko dołożyć gałązki |
Czasem w charakterze farszu występuje taki lekko sztywny omlet.
Nieco trudniej wtedy zrolować sajgonkę, ale za to nic nie wypada i nie brudzi miseczki z sosem.
Drugi typ dania à la Adam Słodowy jest nieco bardziej skomplikowany, bo potrzebna jest do niego kuchenka turystyczna. Ludzie siadają wkoło i gotują sobie zupę. To znaczy bulion i składniki wymagające długiego gotowania są już od razu w garnku. Ale reszta, czyli makaron, tofu, grzyby, warzywa liściaste i gałązki leżą obok.
Od nas zależy, co, kiedy i w jakiej ilości wrzucimy do zupy. Niektóre rzeczy możemy gotować dłużej, inne tylko zanurzyć na chwilę albo w ogóle zjeść na surowo. Panuje absolutna wolność.
Co prawda wyławianie makaronu z garnka pałeczkami i łyżką wazową nie należy do najłatwiejszych i czasami trzeba skorzystać z pomocy wietnamskiej profesjonalistki albo zadowolić się tofu czy brokułem, ale i tak swoboda jest.
w Hanoi są miejsca specjalizujące się w daniach do samodzielnego gotowania |
Oczywiście nie wszystkie wietnamskie dania wymagają tyle pracy, ale o tych, które się po prostu je (choć zazwyczaj trzeba jednak przynajmniej zamoczyć w sosie),
na przykład te piękności zostały zwinięte ręką profesjonalisty |
opowiem następnym razem. Do zobaczenia!
miejski przekładaniec: motockl, jadłodajnia, motocykl, jadłodajnia, motocykl... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz