sobota, 3 grudnia 2022

Miasta Wietnamu - Sajgon

 Wietnam dla poczatkujących dzieli się na trzy części: południe z Sajgonem, centrum z Da Nang i północ z Hanoi. Trzy duże miasta stanowią bazy dla turystów poznających poszczególne regiony. Czy same w sobie są ciekawe?

Sajgon, czyli oficjalnie Ho Chi Minh City

No cóż… wietnamskie duże miasta są naprawdę duże. W Sajgonie mieszka dziesięć milionów ludzi, a może nawet więcej. I wszyscy oni prowadzą bardzo intensywny, uliczny tryb życia, 

boisko do badmintona tuż przy dużej ulicy w centrum miasta

co w początkowym momencie oszałamia przybysza z nudnej poukładanej Europy. 

nawet sklep akwarystyczny występuje w wersji ulicznej

Przez kilka pierwszych dni człowiek jest tak skupiony na lawirowaniu między skuterami,


 przeskakiwaniu ponad plastikowymi stołeczkami 

i heroicznych próbach pokonywania skrzyżowań, że właściwie nie zwraca zbytniej uwagi na wygląd miasta. Dopiero potem, kiedy się już nieco przyzwyczai i opanuje przechodzenie przynajmniej przez węższe ulice, może zacząć się przyglądać.


Może dlatego miasto, które odwiedziłam na początku, najmniej przypadło mi do gustu. To znaczy, wspominam Sajgon bardzo dobrze, ale to bardziej zasługa M/H i jego gościnności, a nie miasta samego w sobie. A może po prostu potrzeba więcej czasu, by odkryć uroki tego miejsca.

Sajgon widziany z okna mieszkania M/H

Mnie udało się jedynie obejrzeć kilka najważniejszych budynków, w tym Pałac Zjednoczenia (lub Niepodległości), który znany jest jako miejsce zakończenia wojny wietnamskiej. Ostatniego dnia kwietnia 1975 roku bramę pałacu będącego siedzibą prezydenta Południowego Wietnamu rozjechał czołg północnowietnamski. Kraj został zjednoczony, a wojna się skończyła.


Nieopodal pałacu znajduje się katedra (w rusztowaniach już od kilku lat)


 i poczta zaprojektowana przez Gustawa Eiffela. 


nad pocztą czuwa Ho Chi Minh 

Plac między tymi dwoma budynkami to miejsce spotkań sajgońskiej młodzieży. Zwłaszcza w weekendy przychodzi tam dużo osób, które siadają sobie na malutkich stołeczkach i popijając chłodne napoje, słuchają występów różnych muzyków.


Po obejrzeniu trzech zabytków i posiedzeniu na stołeczku turyście pozostaje jeszcze wizyta na targu Ben Thanh, gdzie pewnie można się nieźle obkupić. Ale jak się ma przed sobą jeszcze dwa tygodnie jeżdżenia, to należy raczej unikać obciążania plecaka, więc na bazarowe atrakcje zerknęłam tylko jednym okiem.


Za to obojgiem oczu obejrzałam wystawy w Muzeum Wojny. 


Kiedy byłam w Wietnamie pierwszy raz, unikałam tematu wojny. Potem się zastanowiłam i doszłam do wniosku, że to błąd. Dlatego tym razem zdecydowałam się na wizytę w muzeum. Nie było to miłe doświadczenie, ale myślę, że ucieczka przed okropnościami ogranicza możliwość zrozumienia świata, który wciąż i wciąż popełnia te same błędy.

jedna z niewielu niedrastycznych tablic muzealnych prezentuje wsparcie bratnich narodów,
w tym polskiego

Na szczęście Wietnam trwa i choć wiele w nim poranionych miejsc, to są też takie, które pasują do nowego (oby lepszego) świata.


Takie to było moje muśnięcie Sajgonu. O pozostałych dużych miastach opowiem następnym razem. Zapraszam!



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz