środa, 28 grudnia 2022

My Son i pan Kwiatkowski

 Ostatnio, pisząc o Hoi An, wspomniałam o Kazimierzu Kwiatkowskim. W środkowym Wietnamie jest jeszcze kilka innych miejsc związanych z polskim architektem. Jedno z nich to My Son, czyli kompleks hinduistycznych świątyń należących do ludu Czamów. 


Między IV a XIV wiekiem odbywały się w nim królewskie ceremonie religijne. Potem tereny te zajęli Wietnamczycy. A że nie byli wyznawcami hinduizmu, nie dbali o świątynie, które powoli porastały mchem i paprociami.


Dopiero pod koniec XIX wieku zainteresowali się nimi francuscy archeolodzy. Zaczęli oczyszczać teren i konserwować wydarte roślinom budowle. 

okolice My Son. W tamtejszym klimacie rośliny szybko przejmują we władanie
każdy skrawek opuszczonej przez ludzi ziemi

Oczywiście, robili to w sposób typowy dla europejskich odkrywców – to znaczy, co cenniejsze rzeczy zabierali do Paryża. 

podobna głowę tego posągu można oglądać we Francji

Ale i tak My Son zawdzięcza im wiele, bowiem dzięki pracy Francuzów udało się ukazać światu siedemdziesiąt budynków.


Niestety wkrótce rozpoczęła się wojna wietnamska. A ponieważ wśród zabytków My Son urządzili sobie siedzibę żołnierze Wietkongu, Amerykanie zbombardowali cały teren. No i dziś większość świątyń ma formę kupy gruzów, między którymi można zwiedzać imponujące leje po bombach.


Na szczęście po wojnie nie zostawiono My Son na pastwę losu. Znów przyjechali tu europejscy archeolodzy, architekci i konserwatorzy zabytków. Wśród nich była polska grupa pod kierownictwem pana Kwiatkowskiego. 

pan Kwiatkowski znany jest w Wietnamie jako Kazik,
ale podobno przez jakiś czas nazywano go także Znachor,
bo w wietnamskich kinach wyświetlano akurat film z Jerzym Bińczyckim w roli znachora

Zupełnie zburzonych świątyń nie udało się uratować, ale o te, które były w nieco lepszym stanie, zadbano, jak się tylko dało i dziś do kilku z nich można nawet wejść do środka.


Polska ekipa pracowała w My Son kilkanaście lat, w czasie których osiem osób straciło życie, między innymi z powodu min i niewybuchów gęsto rozsianych po tamtejszych polach.


Kazimierz Kwiatkowski najwyraźniej przez te wszystkie lata pokochał Wietnam, bo zakończywszy prace w My Son, nie wrócił do Polski, tylko zajął się restauracją Cesarskiego Miasta w Hue.


Było to jego ostatnie zajęcie, które niestety przypłacił śmiertelnym zawałem serca. Sarkofag z jego ciałem wystawiono w Sali Mandarynów, a kondukt żałobny, w którym szli przedstawiciele władz i Wietnamczycy w strojach ludowych, odprowadził go aż do bram miasta.

(fot. D. Skolnik)

O efektach jego pracy, czyli tym, co w Hue można zobaczyć dziś, napiszę już następnym razem. Do zobaczenia!

współczesne Hue

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz