sobota, 31 grudnia 2022

Hue, miasto cesarskie

 Kraju tak bogatego w cuda natury i kultury nie da się zwiedzić w dwa tygodnie. Niektóre miejsca trzeba od razu wyeliminować, inne obejrzeć jedynie pobieżnie. I pogodzić się z poczuciem niedosytu, które można nieco załagodzić, planując kolejną podróż. 

droga kusi...

Obiecuję sobie zatem, że następnym razem dokładnie, starannie i niespiesznie odwiedzę Hue, na które teraz jedynie rzuciłam okiem.


A przecież Hue to miasto zacne, królewskie, które do 1945 roku pełniło funkcję stolicy Wietnamu. Potem co prawda znalazło się blisko linii demarkacyjnej i podczas wojny wietnamskiej było mocno bombardowane, ale i tak jest w nim co oglądać.

Przede wszystkim, będąc w Hue trzeba koniecznie popłynąć w rejs po Rzece Perfumowej. 


Łodzią w kształcie smoka 


można dotrzeć do kilku ważnych miejsc, takich jak cesarskie groby czy Pagoda Thien Mu.

na łodzi można zrobić zakupy i  zjeść obiad

Cesarskich grobów jest w okolicach Hue siedem (choć władców było 13) i żeby je wszystkie zobaczyć, potrzeba dużo czasu. Bo nie są to po prostu grobowce, lecz całe kompleksy ogrodowo-pałacowo-świątynne. 


Można więc oglądać je jak zabytki albo po prostu spacerować, ciesząc się pięknem przyrody. 


Oczywiście, jeżeli ma się czas. Jeśli nie, trzeba po raz kolejny eliminować i redukować. U mnie dało to w efekcie wizytę jedynie u jednego cesarza. 

po opuszczeniu łodzi trzeba jeszcze było podjechać skuterem kawałek przez wioski

Ale za to u nie byle jakiego. Tu Duc panował najdłużej ze wszystkich władców, miał więc dużo czasu na wybudowanie sobie grobowca. 


Zrobił to około 15 lat przed śmiercią. Mógł więc korzystać z niego już za życia. To znaczy nie układał się w trumnie ani nic takiego. Teren grobowca traktował jak działkę rekreacyjną. Przyjeżdżał tu by pływać po jeziorze, spacerować wśród drzew i odpoczywać w towarzystwie którejś ze swych 104 żon i konkubin. 


Ukrywał się też trochę przed podwładnymi, którzy nie byli zbyt zadowoleni ze swojego władcy. Koszty tworzenia cesarskiego grobowca były tak wysokie, że trzeba było podnieść podatki i zmuszać ludzi do pracy pańszczyźnianej, co doprowadziło do zamachu (nieudanego) na życie Tu Duca.


Nieco śmiesznym zakończeniem historii cesarza jest to, że po śmierci pochowano go wcale nie na terenie tak pieczołowicie przygotowywanego grobowca, a w jakimś innym sekretnym miejscu. Było ono tak tajne, że wszystkim dwustu uczestniczącym w pochówku robotnikom, ścięto głowy zaraz po ceremonii pogrzebowej. No i w efekcie do dziś nie wiadomo, gdzie spoczywa cesarz.


Smocza łódź dowiozła mnie także do Pagody Thien Mu. 

widok na Rzekę Perfumową ze wzgórza, na którym stoi pagoda

Zbudowana została na początku XVII wieku pod wpływem „niebiańskiej pani”, która ukazała się, przepowiedziała budowę pagody i znikła. Różne zakręty historii spowodowały, że to, co dziś oglądamy, nie jest oryginalną budową a jej kolejnym wcieleniem z początków XX wieku. 


Ale to nic, pagoda jest ładna i otoczona przyjemnym ogrodem należącym do buddyjskiego klasztoru.


 Oprócz religijnych posągów 


i bonsai 


można w nim zobaczyć samochód, którym mnich Thich Quang Duc w 1963 roku pojechał do Sajgonu, by dokonać samospalenia. 


Zaprotestował w ten sposób przeciw prześladowaniom jakich buddyści doświadczali pod rządami katolickiego prezydenta. Za sprawą swego czynu mnich stał się bodhisattwą, czyli istotą, która osiągnęła stan poprzedzający bycie buddą. A jego serce, które nie uległo spaleniu, traktowane jest jak relikwia.


Z klasztoru z Pagodą Thien Mu jest już niedaleko do najważniejszego miejsca w Hue, czyli do Cesarskiego Miasta. To rozległy, otoczony murami i fosą teren, 


na którym znajdują się pałace, świątynie, królewski teatr 



aktorzy grali w maskach, które ułatwiały rozpoznanie charakteru postaci.
Czerwoną twarz miał człowiek lojalny, a czarną uczciwy.

i oczywiście ogrody. Kompleks służył dynastii Nguyen przez cały XIX i połowę XX wieku. Potem – jak wiele wietnamskich zabytków – został zbombardowany przez Amerykanów. A jeszcze bardziej potem, między innymi dzięki Kazimierzowi Kwiatkowskiemu, odzyskał część swego dawnego blasku. Choć nie wszystkie budynki są w dobrym stanie (niektóre są właśnie remontowane), 

pałac w remoncie

to i tak jest co w Cesarskim Mieście oglądać. A że zajmuje teren długi i szeroki na dwa kilometry, to na dokładne zwiedzanie trzeba przeznaczyć dużo czasu. 

wewnętrzna ulica Cesarskiego Miasta

No chyba, że się go nie ma. Wtedy można skrócić wizytę, obiecując sobie, że następnym razem…


A zatem, do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz