wtorek, 18 października 2016

Same dziwy

Nieobytego z Japonią Europejczyka dziwi w tym kraju wiele. Jedne rzeczy zaskakują nowoczesnością, inne są tak pomysłowe i praktyczne, że człowiek zachodzi w głowę, dlaczego u nas tak nie robimy. A czasami napotyka się coś, co po prostu bardzo się różni od rzeczy, do których się przywykło.

na placu budowy też może być przyjemnie

Nie będę tych moich zdumień segregować, opowiem Wam i pokażę wszytsko jak leci, a Wy już sami ocenicie czy to dziwy czy zwykłe sprawy są.
A zatem:
Kosmiczny hotel, o którym już dwa razy wspominałam to hotel 9 hours w Kioto. Że w Japonii są hotele kapsułowe to wiadomo i sam fakt kapsułowatości nie wzbudziłby raczej mojego zdziwienia. Jednak 9 hours oprócz rurowatych miejsc do spania oferuje też atmosferę rodem z filmu „Seksmisja”.  

kapsuła nr 510

Wchodząc do hotelu, zostawia się swoje buty i zakłada jednorazowe czarne kapcie, w których panie udają się do windy z takim znaczkiem:


panowie zaś do podobnej, oznakowanej męskim rysunkiem. Mnie winda zawiozła na trzecie – dostępne tylko kobietom – piętro, gdzie mogłam zostawić walizkę, wykąpać się oraz przebrać w hotelową czarną piżamę.


 Ten pomysł nie przypadł mi do gustu, zdecydowanie wolałam skorzystać z mojej własnej garderoby, ale wszystkie pozostałe współlokatorki założyły odzież firmową. Obsługa hotelu ubrana była bardzo podobnie – ich uniformy różniły się od piżam tylko tym, że miały kołnierzyki.

do takiego hotelu można przyjść w ogóle bez bagażu, wszystko co potrzebne dostaje się na miejscu

Obejrzawszy piętro bagażowo-łazienkowe, pojechałam windą dwa poziomy wyżej, do damskiej sypialni. Wyglądała ona tak:


Ta dziwna scenografia i otaczające mnie wyłącznie żeńskie postaci w czarnych mundurkach, sprawiły, że miałam nieodpartą chęć powiedzieć do kogoś „No siostry, w tym archeo to wy niezły bajzel macie!”


A co ogólnie myślę o tym hotelu? Cieszę się, że do niego trafiłam, ale dobrze, że od razu postanowiłam spędzić w nim tylko jedną noc. Ten ciemny korytarz z buczącymi klimatyzatorami i świecącymi jamami kapsuł to jednak nie jest miejsce, w którym chciałoby się przebywać zbyt długo.



Japonia słynie nie tylko z hoteli kapsułowych, ale też z bogato wyposażonych toalet. Wiem, że każdy po powrocie z Kraju Kwitnącej Wiśni o tym opowiada i nie będzie to nic odkrywczego, ale i tak Wam pokażę kilka zdjęć. Na początek typowa japońska deska klozetowa. 


Na panelu obok muszli są rozliczne przyciski, które pozwalają włączyć muzykę i wyregulować jej głośność, podgrzać deskę oraz uruchomić podmywanie za pomocą intensywnego strumienia lub delikatnego zraszania. Według mnie najpożyteczniejsza z tego wszystkiego jest muzyka. Podobno (wiem to z książki Joanny Bator) wprowadzono takie udogodnienie ze względu na kobiety. Otóż skromne japońskie niewiasty wchodząc do publicznej toalety, najpierw spuszczały wodę, żeby jej szum zagłuszył inne odgłosy. 

parawany pewnie też wzięły się z tej skromności

Jeśli spędzały w toalecie dłuższą chwilę, to spuszczały wodę ponownie. No i oczywiście na koniec też. W efekcie strasznie dużo wody się marnowało. Pomysłowi i oszczędni Japończycy  obliczyli, że o wiele taniej wyjdzie produkcja grających sedesów. No i teraz jeśli ktoś się czuje skrepowany, włącza szum oceanu czy śpiew ptaków i gra muzyka!
Innym bardzo fajnym pomysłem jest połączenie sedesu z umywalką. Wygląda to tak:


Pociągnięcie tej wajchy z lewej strony powoduje jednoczesne płynięcie wody w muszli klozetowej i z górnego kranu. Myjemy ręce, a zużyta przez nas woda napełnia zbiornik do kolejnego spłukania. Pomysłowe, prawda? Nie dość, że oszczędza się wodę, to jeszcze i miejsce, które w Japonii jest zawsze na wagę złota.
Na zakończenie wątku toaletowego pokażę Wam jeszcze zdjęcie, które zrobiłam przed wejściem do ubikacji publicznej.


Nie wiem właściwie, po co to, ale może komuś taki plan ułatwia korzystanie z przybytku?
PS na zupełny koniec dodam jeszcze, że wpojona mi przez mamę i babcię zasada – zawsze przed wyjściem z domu idź do ubikacji, w Japonii nie jest tak pożyteczna jak u nas. W Kraju Kwitnącej Wiśni bezpłatne i czyste toalety są wszędzie – w każdej świątyni, każdym sklepie, parku, na każdym rogu niemalże. Jest czego zazdrościć…




2 komentarze:

  1. Nie jestem pewna czy każdy umiałby obsłużyć kibel z mocno rozwiniętym panelem sterowania jak statek kosmiczny. Ja bałabym sie ze wylecę z nim razem w powietrze 😜

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten, który pokazałam to jeszcze nic - zobacz ten poniżej. Całe szczęście, że ktoś się ulitował i podpisał po ludzku ten najważniejszy przycisk.

    http://imageshack.com/a/img923/8194/V2U5JP.jpg

    OdpowiedzUsuń