Kioto to miasto chyba w Japonii najzacniejsze. To prawda, że
stolicą kraju jest Tokio, ale po pierwsze dopiero od połowy XIX wieku, a po
drugie w 1945 roku zostało tak zniszczone (w wyniku amerykańskiego nalotu dywanowego zginęło więcej osób niż w Hiroszimie i
Nagasaki przez – też amerykańską – bombę atomową), że niewiele zostało z zabytkowej struktury
miasta.
Natomiast dawna stolica i siedziba japońskich cesarzy jest
miastem tak wspaniałym, starym i pełnym
ważnych zabytków, że nawet Amerykanie postanowili Kioto uszanować i skreślili
je z listy potencjalnych celów zrzutu bomby atomowej.
Takiego miasta nie da się poznać w dwa dni. Dlatego nie będę
udawała znawczyni Kioto i siliła się na poważne opisy.
Japończycy także darzą Kioto szczególnym szacunkiem, przyjeżdżając tam na wycieczkę, wypożyczają kimona i zwiedzają czcigodne miasto w tradycyjnym stroju
Opowiem Wam
o tych kilku miejscach, które udało mi się w trakcie tak krótkiego
pobytu odwiedzić, a jeśli poczujecie niedosyt… podobno są teraz naprawdę tanie
loty bezpośrednio z Warszawy do Tokio. A stamtąd shinkansenem to jakieś 73
minuty i już oglądacie Kioto własnymi oczami. Polecam!
Ja, moimi oczami przyjrzałam się przede wszystkim świątyni
Fushimi Inari. Kioto od dawna kojarzyło mi się z takim widokiem:
I wiedziałam, że nawet jeśli spędzę w mieście tylko chwilę,
to muszę pójść do tej świątyni. Kiedy okazało się, że z hostelu, w którym się
zatrzymałam, można tam dojść na piechotę, nie zastanawiałam się ani chwili –
zostawiłam bagaże w pokoju i ruszyłam w stronę Fushimi Inari. Najpierw szłam
taką ulicą:
Potem dróżką wśród stoisk z przekąskami i pamiątkami,
nie jadłam tego, ale podejrzewam, że to ryba
aż w
końcu dotarłam do pierwszej pomarańczowej bramy torii. Nie różniła się niczym
od bram stojących u wejścia do każdej szintoistycznej świątyni.
Tylko, że na
ogół taka brama jest jedna, góra dwie. Tutaj zaś pierwsza torii nie tylko nie
jest ostatnią, ale nawet nie przedostatnią ani przed przedostatnią.
na bramach ufundowanych przez wiernych wypisane są ich nazwiska czy nazwy firm (tzn. takie chodzą słuchy, sama nie byłam w stanie zweryfikować tej informacji)
Nie wiem
jaka jest ogólna liczba bram, ale kilka tysięcy na pewno.
Wędrowanie
pomarańczowym tunelem na szczyt góry Inari i z powrotem to zajęcie na kilka
godzin. Ja niestety – z powodu nogi – przeszłam tylko pierwszy fragment trasy.
Dotarłam do kapliczki,
obejrzałam figurki lisów, które jako posłannicy bóstwa
Inari, czczone są w tej świątyni,
deszczułki do spisywania próśb też mają lisie kształty
popatrzyłam na ludzi próbujących swych sił
przy kamieniach, które mogą spełnić ich życzenia
pomyśl życzenie i spróbuj przewidzieć wagę kamienia (jednej z tych kul na daszkach kapliczek), a następnie podnieś go. Jeśli jest lżejszy niż przypuszczałeś, twoje życzenie się spełni
i pożegnałam świątynię. Trochę szkoda, ale przecież i tak
muszę wrócić do Kioto…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz