Obiady czwartkowe

Zasadniczo o kuchni japońskiej napisałam już wszystko co wiem, ale przeglądając zdjęcia, znalazłam parę potraw, o których z różnych przyczyn do tej pory jeszcze nie opowiadałam. Na przykład o tych lodach zupełnie zapomniałam. 

A przecież warte są wspomnienia. Z zewnątrz coś między knedlem a kluskiem śląskim, wewnątrz lody o smaku zielonej czekolady, a zupełnie w środku czekoladowo-fasolowa masa – potrawa niebanalna, smaczna oraz znakomicie orzeźwiająco-odżywiająca.

i o dziwo wygląda zupełnie tak jak na opakowaniu

Z rzeczy dziwnych jadłam też w Japonii ośmiornice nadziewane przepiórczymi jajeczkami. 

w głębi ośmiornice prawdziwe, z przodu plastikowa

Sprzedawane są na targu spożywczym w Kioto w trzech rozmiarach. Nie byłam pewna czy mi zasmakują, więc kupiłam sobie ośmiornicę najmniejszą, o taką:

I potem żałowałam, bo to było naprawdę bardzo dobre i wcale nie gumowate (a tak mi się kojarzą ośmiornice).

Ponieważ w Japonii większość, a przynajmniej znaczna część pożywienia pochodzi z morza, więc i w mojej opowieści stworzenia morskie grają główną rolę.

Oprócz ośmiornicy jadłam też – pierwszy raz w życiu – ostrygi. 

Grillowane ostrygi są jednym z przysmaków na wyspie Miyajima, o której pisałam już wcześniej. Porcja, którą dostałam nie wydaje się zbyt duża, 

ale potrawa ma tak intensywny smak, że choć jest naprawdę dobra, to więcej zjeść byłoby trudno. A tak człowiekowi pozostaje miłe wrażenie i na tyle pusty żołądek, że może próbować kolejnych lokalnych smakołyków, na przykład pączków z ostrygami.

Ja akurat pączki sobie odpuściłam, ale za to w bezpretensjonalnej rybnej knajpce w Osace 

zjadłam coś, co Wikipedia nazywa luksusowym daniem japońskim. 

o tutaj to wypatrzyłam

W pełnej krasie wygląda to tak:

kamenote czyli "ręce żółwia"

A po zjedzeniu tak:

Jak widać, najeść to się tym specjalnie nie da, ale przecież zawsze można przed snem skoczyć do supermarketu na wieczorną przecenę sushi!