Poprzednim razem opisałam największe wydatki czekające
turystę w Japonii.
szintoistyczna świątynia
Wiadomo jednak, że transport i noclegi to nie wszystko –
jeść przecież trzeba, a skoro się pojechało na drugi koniec świata, to warto też
odwiedzić różne miejsca, do których wstęp jest płatny.
No i przywieźć coś do
domu by się chciało.
Zatem po kolei. Najpierw zajmijmy się jedzeniem. Stołowanie się
w japońskich restauracjach oznacza dość spore wydatki, ale można wszystko
zorganizować tak, żeby było i smacznie i niedrogo.
plastikowe atrapy dań, które można zamówić w tej restauracji
Z moich notatek wynika, że
śniadanie kosztuje między 3,5 a 8 $. No chyba, że człowiek zadowoli się kupioną
w sklepie kanapką, wtedy – w zależności od poziomu głodomorstwa – zapłaci 1,5-2,5 $. Obiady kosztowały mnie na ogół nieco poniżej 10 $ (jeśli miałam ochotę
na piwo, to cena znacznie rosła – o jakieś 4-5 dolarów).
Pyszne i tanie kolacje zawdzięczam radzie udzielonej przez E. (dziękuję!). Wieczorne obniżki w supermarketach to okazja na zaspokojenie apetytu na sushi. Taka tacka kosztuje 3-4 $:
Pyszne i tanie kolacje zawdzięczam radzie udzielonej przez E. (dziękuję!). Wieczorne obniżki w supermarketach to okazja na zaspokojenie apetytu na sushi. Taka tacka kosztuje 3-4 $:
za śmieciowe przekąski trzeba zapłacić ok. 1 $
Najedzony podróżnik może zająć się tym, po co tak naprawdę
przyjechał do Japonii, czyli zwiedzaniem. Do świątyń wchodzi się najczęściej za
darmo, ale zamki, pałace i różne miejsca z listy UNESCO – a jest ich w Kraju
Kwitnącej Wiśni całkiem sporo – są płatne.
Bilety kosztują na ogół 5-6 $.
Miasta najprzyjemniej zwiedza się na piechotę, ale czasem trzeba jednak
skorzystać z autobusu, metra czy tramwaju.
taksówki są bardzo eleganckie, z koronkowymi pokrowcami, ale okropnie drogie
Bilety kosztują między 1,5-2 $.
Bardzo często opłata za przejazd pobierana jest przez konduktora lub kierowcę
od wysiadających pasażerów. Po prostu wychodząc, wrzuca się monety do stojącego
przy drzwiach pojemnika. Na początku bałam się, że nie będę miała odpowiedniej
kwoty w bilonie i oszczędzałam monety. Szybko jednak przekonałam się, że w
Japonii zjawisko braku drobnych w ogóle nie występuje. W sklepach nigdy nie ma
problemu z wydaniem reszty – nawet jeśli kupując gazetę za 100 jenów, płaci się
banknotem dziesięciotysięcznym – a portmonetki i kieszenie wszyscy mają
wypchane bilonem.
O cenach pamiątek trudniej mówić, bo wybór jest wielki
i
ceny bardzo zróżnicowane. Czasem fajne rzeczy można upolować w sklepach typu
wszystko za 100 jenów (czyli 1$) albo w sieci 3 coins (chodzi tu o 3 monety
stujenowe). Najmniejsza laleczka kokeshi to wydatek 2-3 $,
dla każdego coś miłego
kokeshi to tradycyjne laleczki japońskie. Ceny widoczne na tym zdjęciu są wyższe niż to co napisałam (100 jenów to ok. 1 $), bo to profesjonalny sklep z pamiątkami, a te laleczki są duże
ceny zielonej
herbaty też zaczynają się mniej więcej od tego pułapu. Pocztówki kosztują ok.
1$, a znaczki do Europy nawet mniej, więc bardzo proszę nie zapomnijcie o
swoich bliskich. Wyjąć ze skrzynki kartkę pocztową to zupełnie co innego niż
dostać smsa czy emaila.
taki polski akcent znalazłam w Hiroszimie
To chyba najważniejsze wydatki zostały omówione. Jeśli chcielibyście
dowiedzieć się jeszcze czegoś, to
pytajcie śmiało!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz