wtorek, 11 października 2016

Kioto cz. 2

Zwiedzenie Kioto w dwa dni to zadanie niełatwe. Wszystko jest ciekawe, piękne i warte zobaczenia. Przejrzawszy przewodnik i plan miasta, wiedziałam, że sytuacja jest beznadziejna. 

samych obiektów z listy UNESCO jest siedemnaście, a przecież inne miejsca też są ciekawe. I jeszcze te ogrody...

Postanowiłam zatem odwiedzić po prostu te miejsca, do których dało się dojść piechotą i tą metodą dokonać selekcji obiektów.
Z kosmicznego hotelu kapsułowego (napiszę o nim oddzielnie) stosunkowo niedaleko było do pałacu cesarskiego i zamku Nijo. Siedzibę cesarską zwiedzić nie jest łatwo, 

u wejścia do cesarza cały czas stoi strażnik

dziennie jest tylko jedna wycieczka dla ściśle określonej liczby osób (dzieci nie są wpuszczane), które muszą się wcześniej zapisać oraz wylegitymować. 

wkoło cesarskiej rezydencji jest dużo wolnej przestrzeni

Nie udało mi się dostać na listę szczęśliwców, obejrzałam więc tylko ogrody otaczające cesarski pałac. Popatrzyłam na niekwitnące wiśnie sakura, 

łatwo poznać, że to właśnie wiśnie po wydeptanych między nimi ścieżkach

na dzieci trenujące baseball, 

Japończycy bardzo lubią baseball

starszych państwa grających w bule 


i poszłam szukać zamku Nijo.

Japońskie zamki raczej nie przypominają europejskich warowni, bardziej pasuje do nich określenie pałace czy może wille. Także XVII-wieczny Nijo, choć otoczony grubymi murami z fosą


i będący siedzibą szoguna, czyli wojskowego władcy Japonii, jest budynkiem zbyt delikatnym dla słowa zamek. 

fragment dekoracji dachowej

Niestety – jak w wielu miejscach w Japonii – robienie zdjęć wewnątrz jest zabronione, więc nie pokażę Wam malowanych żurawi i kwiatów wiśni, cienkich przesuwanych ścian, cyprysowego drewna, z którego zbudowane jest prawie wszystko  i subtelnej elegancji rezydencji szoguna Tokugawy. Nie mogę też przesłać Wam dźwięku słowiczej podłogi, która zamiast skrzypieć jak przystało drewnianej podłodze, piszczy i kwili, ostrzegając ptasim głosem przed skradającym się wrogiem. Wszystko to musicie sobie wyobrazić. Dopomóc Waszej imaginacji mogę tylko zdjęciami pięknych ogrodów szoguna


 i bramy prowadzącej do jego siedziby. 

brama z zewnątrz

i od środka

No i może jeszcze kilka innych ujęć.

ostatnie zdjęcie przed wejściem do siedziby szoguna

część kompleksu najbardziej przypominająca zamek 

na upalne dni na ulicach zainstalowane są bardziej nowocześnie wyglądające zraszacze, na terenie XVII-wiecznego zamku postawiono coś w stylu retro

bomba atomowa odcisnęła swoje piętno nie tylko na Hiroszimie i Nagasaki, o jej ofiarach pamięta się w całej Japonii. Tu widać sadzonkę pobraną z drzewa zwanego feniksem - przetrwało wybuch i odrodziło się z popiołów


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz