Zwiedzenie Kioto w dwa dni to zadanie niełatwe. Wszystko
jest ciekawe, piękne i warte zobaczenia. Przejrzawszy przewodnik i plan miasta,
wiedziałam, że sytuacja jest beznadziejna.
samych obiektów z listy UNESCO jest siedemnaście, a przecież inne miejsca też są ciekawe. I jeszcze te ogrody...
Postanowiłam zatem odwiedzić po
prostu te miejsca, do których dało się dojść piechotą i tą metodą dokonać
selekcji obiektów.
Z kosmicznego hotelu kapsułowego (napiszę o nim oddzielnie)
stosunkowo niedaleko było do pałacu cesarskiego i zamku Nijo. Siedzibę cesarską
zwiedzić nie jest łatwo,
u wejścia do cesarza cały czas stoi strażnik
dziennie jest tylko jedna wycieczka dla ściśle określonej liczby osób (dzieci nie są wpuszczane), które muszą się wcześniej zapisać oraz wylegitymować.
wkoło cesarskiej rezydencji jest dużo wolnej przestrzeni
Nie udało mi się dostać na listę szczęśliwców, obejrzałam więc tylko
ogrody otaczające cesarski pałac. Popatrzyłam na niekwitnące wiśnie sakura,
łatwo poznać, że to właśnie wiśnie po wydeptanych między nimi ścieżkach
na
dzieci trenujące baseball,
Japończycy bardzo lubią baseball
starszych państwa grających w bule
i poszłam szukać
zamku Nijo.
Japońskie zamki raczej nie przypominają europejskich warowni,
bardziej pasuje do nich określenie pałace czy może wille. Także XVII-wieczny Nijo,
choć otoczony grubymi murami z fosą
i będący siedzibą szoguna, czyli wojskowego władcy
Japonii, jest budynkiem zbyt delikatnym dla słowa zamek.
fragment dekoracji dachowej
Niestety – jak w wielu
miejscach w Japonii – robienie zdjęć wewnątrz jest zabronione, więc nie pokażę
Wam malowanych żurawi i kwiatów wiśni, cienkich przesuwanych ścian, cyprysowego
drewna, z którego zbudowane jest prawie wszystko i subtelnej elegancji rezydencji szoguna
Tokugawy. Nie mogę też przesłać Wam dźwięku słowiczej podłogi, która zamiast
skrzypieć jak przystało drewnianej podłodze, piszczy i kwili, ostrzegając ptasim
głosem przed skradającym się wrogiem. Wszystko to musicie sobie wyobrazić.
Dopomóc Waszej imaginacji mogę tylko zdjęciami pięknych ogrodów szoguna
i bramy
prowadzącej do jego siedziby.
brama z zewnątrz
i od środka
No i może jeszcze kilka innych ujęć.
ostatnie zdjęcie przed wejściem do siedziby szoguna
część kompleksu najbardziej przypominająca zamek
na upalne dni na ulicach zainstalowane są bardziej nowocześnie wyglądające zraszacze, na terenie XVII-wiecznego zamku postawiono coś w stylu retro
bomba atomowa odcisnęła swoje piętno nie tylko na Hiroszimie i Nagasaki, o jej ofiarach pamięta się w całej Japonii. Tu widać sadzonkę pobraną z drzewa zwanego feniksem - przetrwało wybuch i odrodziło się z popiołów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz