Nieobytego z Japonią Europejczyka dziwi w tym kraju wiele.
Jedne rzeczy zaskakują nowoczesnością, inne są tak pomysłowe i praktyczne, że
człowiek zachodzi w głowę, dlaczego u nas tak nie robimy. A czasami napotyka
się coś, co po prostu bardzo się różni od rzeczy, do których się przywykło.
na placu budowy też może być przyjemnie
Nie będę tych moich zdumień segregować, opowiem Wam i
pokażę wszytsko jak leci, a Wy już sami ocenicie czy to dziwy czy zwykłe sprawy są.
A zatem:
Kosmiczny hotel, o którym już dwa razy wspominałam to hotel
9 hours w Kioto. Że w Japonii są hotele kapsułowe to wiadomo i sam fakt
kapsułowatości nie wzbudziłby raczej mojego zdziwienia. Jednak 9 hours oprócz
rurowatych miejsc do spania oferuje też atmosferę rodem z filmu „Seksmisja”.
kapsuła nr 510
Wchodząc do hotelu, zostawia się swoje buty i
zakłada jednorazowe czarne kapcie, w których panie udają się do windy z takim
znaczkiem:
panowie zaś do podobnej, oznakowanej męskim rysunkiem. Mnie winda
zawiozła na trzecie – dostępne tylko kobietom – piętro, gdzie mogłam zostawić
walizkę, wykąpać się oraz przebrać w hotelową czarną piżamę.
Ten pomysł nie
przypadł mi do gustu, zdecydowanie wolałam skorzystać z mojej własnej
garderoby, ale wszystkie pozostałe współlokatorki założyły odzież firmową.
Obsługa hotelu ubrana była bardzo podobnie – ich uniformy różniły się od piżam
tylko tym, że miały kołnierzyki.
do takiego hotelu można przyjść w ogóle bez bagażu, wszystko co potrzebne dostaje się na miejscu
Obejrzawszy piętro bagażowo-łazienkowe, pojechałam windą dwa
poziomy wyżej, do damskiej sypialni. Wyglądała ona tak:
Ta dziwna scenografia i otaczające mnie wyłącznie żeńskie postaci w czarnych
mundurkach, sprawiły, że miałam nieodpartą chęć powiedzieć do kogoś „No
siostry, w tym archeo to wy niezły bajzel macie!”
A co ogólnie myślę o tym hotelu? Cieszę się, że do niego
trafiłam, ale dobrze, że od razu postanowiłam spędzić w nim tylko jedną noc.
Ten ciemny korytarz z buczącymi klimatyzatorami i świecącymi jamami kapsuł to
jednak nie jest miejsce, w którym chciałoby się przebywać zbyt długo.
Japonia słynie nie tylko z hoteli kapsułowych, ale też z
bogato wyposażonych toalet. Wiem, że każdy po powrocie z Kraju Kwitnącej Wiśni
o tym opowiada i nie będzie to nic odkrywczego, ale i tak Wam pokażę kilka
zdjęć. Na początek typowa japońska deska klozetowa.
Na panelu obok muszli są
rozliczne przyciski, które pozwalają włączyć muzykę i wyregulować jej głośność,
podgrzać deskę oraz uruchomić podmywanie za pomocą intensywnego strumienia lub delikatnego
zraszania. Według mnie najpożyteczniejsza z tego wszystkiego jest muzyka.
Podobno (wiem to z książki Joanny Bator) wprowadzono takie udogodnienie ze
względu na kobiety. Otóż skromne japońskie niewiasty wchodząc do publicznej
toalety, najpierw spuszczały wodę, żeby jej szum zagłuszył inne odgłosy.
parawany pewnie też wzięły się z tej skromności
Jeśli
spędzały w toalecie dłuższą chwilę, to spuszczały wodę ponownie. No i
oczywiście na koniec też. W efekcie strasznie dużo wody się marnowało.
Pomysłowi i oszczędni Japończycy
obliczyli, że o wiele taniej wyjdzie produkcja grających sedesów. No i
teraz jeśli ktoś się czuje skrepowany, włącza szum oceanu czy śpiew ptaków i
gra muzyka!
Innym bardzo fajnym pomysłem jest połączenie sedesu z
umywalką. Wygląda to tak:
Pociągnięcie tej wajchy z lewej strony powoduje jednoczesne
płynięcie wody w muszli klozetowej i z górnego kranu. Myjemy ręce, a zużyta
przez nas woda napełnia zbiornik do kolejnego spłukania. Pomysłowe, prawda? Nie
dość, że oszczędza się wodę, to jeszcze i miejsce, które w Japonii jest zawsze
na wagę złota.
Na zakończenie wątku toaletowego pokażę Wam jeszcze zdjęcie,
które zrobiłam przed wejściem do ubikacji publicznej.
Nie wiem właściwie, po co to, ale może komuś taki plan
ułatwia korzystanie z przybytku?
PS na zupełny koniec dodam jeszcze, że wpojona mi przez mamę
i babcię zasada – zawsze przed wyjściem z domu idź do ubikacji, w Japonii nie
jest tak pożyteczna jak u nas. W Kraju Kwitnącej Wiśni bezpłatne i czyste
toalety są wszędzie – w każdej świątyni, każdym sklepie, parku, na każdym rogu
niemalże. Jest czego zazdrościć…
Nie jestem pewna czy każdy umiałby obsłużyć kibel z mocno rozwiniętym panelem sterowania jak statek kosmiczny. Ja bałabym sie ze wylecę z nim razem w powietrze 😜
OdpowiedzUsuńTen, który pokazałam to jeszcze nic - zobacz ten poniżej. Całe szczęście, że ktoś się ulitował i podpisał po ludzku ten najważniejszy przycisk.
OdpowiedzUsuńhttp://imageshack.com/a/img923/8194/V2U5JP.jpg