piątek, 24 kwietnia 2020

KrajKuchnia - Fidżi


Na świecie są cztery kraje na literę F. W trzech byłam, w jednym nie. I od niego właśnie zaczynamy. 


Fidżi to państwo na zupełnym końcu świata. Chcąca być precyzyjną, Wikipedia, twierdzi, że leży ono  na wschód Vanuatu, na zachód od Tonga i na południe od Tuvalu, ale mam takie podejrzenie, że większości z nas niewiele to mówi.

Kraj to niewielki, mieszka w nim mniej niż milion osób, ale za to mają aż trzy języki urzędowe: angielski (to wiadomo – spadek po kolonizatorach), fidżyjski (czyli rodzimy) i hindi fidżyjskie. W pierwszej chwili może się to wydać nieco dziwne, ale gdy się już dowie, że przynajmniej połowę mieszkańców Fidżi stanowią potomkowie hinduskich robotników przywiezionych w XIX wieku przez Brytyjczyków, wszystko staje się jasne.

W fidżyjskiej kuchni dominują oczywiście egzotyczne ryby i owoce morza, ale udało mi się znaleźć przepis na potrawę, której składniki można kupić w zwykłym sklepie w kraju leżącym nad Bałtykiem.


Do zrobienia fidżyjskich bułeczek potrzebne jest mleko kokosowe, mąka, masło i sprite (u mnie 7up).


Masło należy rozpuścić i wymieszać z mlekiem kokosowym,


a potem z mąką i gazowanym napojem orzeźwiającym. Wszystko to razem się zagniata, dodając bąbelkowego płynu tyle, żeby ciasto było lepkie i kleiste, ale też dające się formować.



Bo kolejnym etapem jest zrobienie takich trochę spłaszczonych kulek, które po upieczeniu (ok. 20 minut w 160° C) staną się sympatycznymi bułeczkami.



Zgodnie z zaleceniem zjadłam je z dżemem malinowym i było to przyjemne uczucie, zwłaszcza, że dom wypełnił się zapachem ciepłego pieczywa i kokosów.

fidżyjskie bułeczki idealnie pasują do polskiego dżemu  zrobionego przez moją mamę z malin spod Łowicza 

A następnym razem wybierzemy się bliżej, ale tylko trochę. Będzie danie z Filipin – zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz