piątek, 8 maja 2020

KrajKuchnia - Ghana


Jak może niektórzy z Was pamiętają, Wyprawy Zagawy narodziły się w Ghanie. 


Mieszkając w tym kraju, starałam się jak najlepiej poznać życie, kulturę i oczywiście kuchnię Ghańczyków. 

jakoś tak mnie ciągnie do zdjęć, na których jest ludzki ścisk...

choć w Ghanie bywa też pusto


lub prawie pusto

W zakładce Ghana wiele jest wpisów opowiadających o różnych liściach , dziwnych warzywach, gigantycznych grzybach, proszkach i papkach, które kupowałam i testowałam, konsultując się z koleżankami w pracy i oczywiście z Odette.

mnóstwo było dziwności - wypróbowałam, ile mogłam

Kupiłam też książkę z przepisami kuchni ghańskiej. W jej podtytule napisano „smak Ghany”, autorka jest Ghanką, a kupiłam tę książkę w Akrze, więc uważam, że w pełni uzasadnione jest poszukanie przepisu do projektu Kraj Kuchni właśnie tam. Nawet jeśli, będąc w Ghanie nigdy takiej potrawy nie jadłam.



Chwilę się wahałam, nie mogąc wybrać pomiędzy cukierkami orzechowymi a chutneyem bananowym, ale ponieważ akurat miałam nadmiar bananów, stanęło na chutneyu.

wyobraźmy sobie, że chutney będzie z bananów z Ghany, kupionych na takim przydrożnym straganie

Do jego przygotowania potrzebne są: banany, pomidor, cebula, papryka, rodzynki, ocet winny i cukier.



Wszystkie owoce i warzywa należy najpierw pokroić, 

pomidory trzeba pozbawić skórki i rzadkiego miąższu z pestkami - czyli chutney robimy zawsze w zestawie z jajecznicą z pomidorami (żeby nie marnować połowy pomidora)

a potem wrzucić do garnka i gotować z wodą i rodzynkami około 30 minut. 


Potem dolewa się trochę octu winnego i dalej gotuje, aż mieszanka nabierze konsystencji gęstego sosu.

w przepisie nie podano jakiej papryki należy użyć, ale Ghańczycy lubią ostre jedzenie, więc do mojego chutneyu dosypałam trochę sproszkowanego chili

Chutney nie wygląda może szczególnie pociągająco, ale smakuje naprawdę świetnie. Według autorki przepisu pasuje do mięs z grilla, ja zjadłam go z serem i pitą.

chutney na tle pamiątkowego kawałka torby, którą kupiłam w Akrze, żeby móc przywieźć do Polski wszystkie ghańskie skarby, których nazbierałam prawie 20 kg

 Spodobał mi się ten chutney tak bardzo, że jeszcze sobie go kiedyś zrobię (jak zjem chutney mandarynkowy, który właśnie gotuję, by uratować nadpodaż mandarynek 😊).

A następnym razem wrócimy na chwilę do Europy. Zapraszam na odcinek grecki!

minaret meczetu na północy Ghany - to na okoliczność trwającego właśnie Ramadanu. Wszystkim muzułmanom życzę: Ramadan karim!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz