piątek, 11 kwietnia 2014

Obiady czwartkowe


Taka byłam wczoraj zarobiona, że na czwartkowy obiad zapraszam Was dopiero dziś. Tydzień temu pisałam o sałatce marchewkowej, a potem pomyślałam, że jednak taka goła sałatka to trochę za mało, więc teraz będą dwa dodatki do marokańskiej sałatki. Jeden przepis zdobyłam dzięki linkowi przysłanemu przez M., drugi wygrzebałam z moich notatek i zabrałam się do pichcenia.

naczynie do tadżinu


Najbardziej znane marokańskie danie, to tadżin, ale do tego potrzebne jest specjalne urządzenie, które oczywiście można kupić i w Polsce, tylko gdzie to wszystko trzymać?! Dlatego dziś będzie nie tadżin, tylko marokańskie klopsiki i ryba na posłaniu z żółtej cebulki. Od niej trzeba zacząć, bo musi mieć czas na zamarynowanie się w aromatycznym sosie sporządzonym z czosnku,  kolendry zielonej i zmielonych jej ziaren oraz kminu.
ryba nasiąka przyprawami
 
 
Sporządziwszy pastę do nasmarowania ryby odłożyłam kmin i kolendrę do szafki i to był błąd, bo tych przypraw przyszło mi użyć jeszcze kilkakrotnie. W przygotowaniu marokańskich dań są one szalenie istotne i co chwilę trzeba dosypać gdzieś pół łyżeczki kminu albo szczyptę zmielonych ziaren kolendry. Te ostatnie kupiłam podczas lutowego pobytu w Delhi u pana, który twierdził, że będąc w Polsce występował w programie Makłowicza. Mam też od niego bardzo pachnącą różaną herbatę, ale to dopiero na deser.

o, tam zaraz, kawałek w prawo od tego placyku jest sklepik z całym mnóstwem przypraw i herbat
 
 
Podczas, gdy ryba nabierała aromatu, zabrałam się do cebuli. Danie miało być dla 4 osób, więc pokroiłam 4 wielkie cebule. A co się przy tym spłakałam… Podobno to zdrowo, ale trzeba uważać, żeby sobie palca nie odkroić, gdy łzy zalewają oczy i obraz się rozmywa. Na szczęście obyło się bez ran, ja otarłam oczy, a cebula powędrowała na patelnię, gdzie dusiła się do miękkości razem z masłem oraz oczywiście kminem i kolendrą. Żeby uzyskała piękny żółty kolor dosypałam też trochę kurkumy. No i ostrej papryki dla wyrazistości smaku.

w przepisie były zwykłe oliwki, ale akurat miałam otwarty słoik z nadziewanymi, też pasowały
 
 
 
Potem dorzuciłam do cebuli oliwki i wszystko razem ułożyłam w naczyniu żaroodpornym. Umoszczoną na takim materacyku rybę wystarczy piec kilkanaście minut i danie gotowe. Pięknie pachnie kolendrą i smakuje też znakomicie.

ryba na pięknej żółciutkiej cebuli
 
A jeśli ktoś jest raczej mięsożerny, to może zamiast ryby zrobić sobie marokańskie klopsiki. Tym razem, oprócz kminu i kolendry potrzebny będzie też mielony cynamon i to jest bardzo dobra wiadomość, bo dzięki temu smażąc klopsiki można rozkoszować się fantastycznym aromatem.

jak ja lubię to dosypywanie  różnokolorowych przypraw!
 
Do mielonego mięsa, z którego będzie się toczyć kule trzeba też dodać garść surowego ryżu.
ryż
 
Trochę mnie to niepokoiło, bo bałam się, że po usmażeniu ryż pozostanie twardy i klopsików nie da się jeść, a ja okropnie nie lubię marnować jedzenia. No, a już ryżu to w szczególności. Byłam kiedyś na polu ryżowym, widziałam tę mętną wodę, w której trzeba brodzić, żeby zasadzić ryżowe trawki. Podobno lubią w niej pływać węże, a i szczury też się trafiają. A ostatnio w Bangladeszu widziałam człowieka sadzącego ryż – mój kręgosłup wytrzymałby taką pozycję najwyżej kwadrans. A przez ten czas zasadziłabym pewnie znacznie mniej sadzonek niż potrzeba do uzyskania ryżu do moich klopsików…
szanujmy każde ziarenko ryżu...

Na szczęście moje obawy były płonne, ryż razem z mięsem najpierw się smażył, a potem dusił w pomidorach i ostatecznie zmiękł tak jak powinien. Klopsiki zaś nabrały cynamonowo-kminowego aromatu, delikatnej słodyczy pomidorów i były naprawdę całkiem całkiem, spokojnie można je serwować choćby i w Marrakeszu.

plac Dżamma al-Fina w Marakeszu wieczorem przemienia się w jedną wielką dymiącą i pachnącą jadłodajnię
 
Chyba wezmę sobie dokładkę…

7 komentarzy:

  1. Trzask prask, i dwa marokańskie dania gotowe. Nie trzeba do Marakeszu latać, chociaż wygląda ładnie i pachnie pewnie zniewalająco.
    Co do cebuli, to mogę podzielić się informacją, że jak się ją przed i w trakcie krojenia polewa wodą (najzwyklejszą), to oczy nie szczypią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed polewam, ale jak lać wodę podczas krojenia??
      A do Marrakeszu lepiej pojechać, fajnie tam :)

      Usuń
    2. No przekrajasz na pół, polewasz od razu, na ćwiartki, polewasz. Potem to już nie, albo tylko można pokropić. Ja sie na chemii nie znam, ale jak się kroi cebulę, to ulatnia się jakiś kwas, a woda go zobojętnia.
      Przed krojeniem to chyba nie ma co polewać, bo jeszcze ten kwas nie zaczął się wydzielać :-)

      Usuń
  2. http://www.theguardian.com/travel/series/travel-picture-quiz
    Ja się napaliłam chwilowo na Meksyk :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Meksyk fajny, ale do tej jaskini pewnie nie wejdziesz

      Usuń
  3. Cebula nie szczypie w oczy, gdy nie odkroisz końcówki "wąsiastej". Tak powiedział kiedyś Gordon Ramsey, ja wyprobowalam i uważam że dziala:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak słyszałam. Ale wydaje mi się, że to działa tylko czasami...

      Usuń