Taka byłam wczoraj zarobiona, że na czwartkowy obiad
zapraszam Was dopiero dziś. Tydzień temu pisałam o sałatce marchewkowej, a potem
pomyślałam, że jednak taka goła sałatka to trochę za mało, więc teraz będą dwa
dodatki do marokańskiej sałatki. Jeden przepis zdobyłam dzięki linkowi
przysłanemu przez M., drugi wygrzebałam z moich notatek i zabrałam się do
pichcenia.
naczynie do tadżinu
Najbardziej znane marokańskie danie, to tadżin, ale do tego
potrzebne jest specjalne urządzenie, które oczywiście można kupić i w Polsce,
tylko gdzie to wszystko trzymać?! Dlatego dziś będzie nie tadżin, tylko
marokańskie klopsiki i ryba na posłaniu z żółtej cebulki. Od niej trzeba
zacząć, bo musi mieć czas na zamarynowanie się w aromatycznym sosie
sporządzonym z czosnku, kolendry
zielonej i zmielonych jej ziaren oraz kminu.
ryba nasiąka przyprawami
Sporządziwszy pastę do
nasmarowania ryby odłożyłam kmin i kolendrę do szafki i to był błąd, bo tych
przypraw przyszło mi użyć jeszcze kilkakrotnie. W przygotowaniu marokańskich
dań są one szalenie istotne i co chwilę trzeba dosypać gdzieś pół łyżeczki
kminu albo szczyptę zmielonych ziaren kolendry. Te ostatnie kupiłam podczas
lutowego pobytu w Delhi u pana, który twierdził, że będąc w Polsce występował w
programie Makłowicza. Mam też od niego bardzo pachnącą różaną herbatę, ale to dopiero
na deser.
o, tam zaraz, kawałek w prawo od tego placyku jest sklepik z całym mnóstwem przypraw i herbat
Podczas, gdy ryba nabierała aromatu, zabrałam się do cebuli.
Danie miało być dla 4 osób, więc pokroiłam 4 wielkie cebule. A co się przy tym
spłakałam… Podobno to zdrowo, ale trzeba uważać, żeby sobie palca nie odkroić,
gdy łzy zalewają oczy i obraz się rozmywa. Na szczęście obyło się bez ran, ja
otarłam oczy, a cebula powędrowała na patelnię, gdzie dusiła się do miękkości
razem z masłem oraz oczywiście kminem i kolendrą. Żeby uzyskała piękny żółty
kolor dosypałam też trochę kurkumy. No i ostrej papryki dla wyrazistości smaku.
w przepisie były zwykłe oliwki, ale akurat miałam otwarty słoik z nadziewanymi, też pasowały
Potem dorzuciłam do cebuli oliwki i wszystko razem ułożyłam
w naczyniu żaroodpornym. Umoszczoną na takim materacyku rybę wystarczy piec
kilkanaście minut i danie gotowe. Pięknie pachnie kolendrą i smakuje też
znakomicie.
ryba na pięknej żółciutkiej cebuli
A jeśli ktoś jest raczej mięsożerny, to może zamiast ryby
zrobić sobie marokańskie klopsiki. Tym razem, oprócz kminu i kolendry potrzebny
będzie też mielony cynamon i to jest bardzo dobra wiadomość, bo dzięki temu
smażąc klopsiki można rozkoszować się fantastycznym aromatem.
Do mielonego
mięsa, z którego będzie się toczyć kule trzeba też dodać garść surowego ryżu.
jak ja lubię to dosypywanie różnokolorowych przypraw!
ryż
Trochę mnie to niepokoiło, bo bałam się, że po usmażeniu ryż pozostanie twardy
i klopsików nie da się jeść, a ja okropnie nie lubię marnować jedzenia. No, a
już ryżu to w szczególności. Byłam kiedyś na polu ryżowym, widziałam tę mętną
wodę, w której trzeba brodzić, żeby zasadzić ryżowe trawki. Podobno lubią w
niej pływać węże, a i szczury też się trafiają. A ostatnio w Bangladeszu
widziałam człowieka sadzącego ryż – mój kręgosłup wytrzymałby taką pozycję
najwyżej kwadrans. A przez ten czas zasadziłabym pewnie znacznie mniej sadzonek
niż potrzeba do uzyskania ryżu do moich klopsików…
szanujmy każde ziarenko ryżu...
Na szczęście moje obawy były płonne, ryż razem z mięsem
najpierw się smażył, a potem dusił w pomidorach i ostatecznie zmiękł tak jak
powinien. Klopsiki zaś nabrały cynamonowo-kminowego aromatu, delikatnej
słodyczy pomidorów i były naprawdę całkiem całkiem, spokojnie można je
serwować choćby i w Marrakeszu.
plac Dżamma al-Fina w Marakeszu wieczorem przemienia się w jedną wielką dymiącą i pachnącą jadłodajnię
Chyba wezmę sobie dokładkę…
Trzask prask, i dwa marokańskie dania gotowe. Nie trzeba do Marakeszu latać, chociaż wygląda ładnie i pachnie pewnie zniewalająco.
OdpowiedzUsuńCo do cebuli, to mogę podzielić się informacją, że jak się ją przed i w trakcie krojenia polewa wodą (najzwyklejszą), to oczy nie szczypią.
Przed polewam, ale jak lać wodę podczas krojenia??
UsuńA do Marrakeszu lepiej pojechać, fajnie tam :)
No przekrajasz na pół, polewasz od razu, na ćwiartki, polewasz. Potem to już nie, albo tylko można pokropić. Ja sie na chemii nie znam, ale jak się kroi cebulę, to ulatnia się jakiś kwas, a woda go zobojętnia.
UsuńPrzed krojeniem to chyba nie ma co polewać, bo jeszcze ten kwas nie zaczął się wydzielać :-)
http://www.theguardian.com/travel/series/travel-picture-quiz
OdpowiedzUsuńJa się napaliłam chwilowo na Meksyk :-)
No, Meksyk fajny, ale do tej jaskini pewnie nie wejdziesz
UsuńCebula nie szczypie w oczy, gdy nie odkroisz końcówki "wąsiastej". Tak powiedział kiedyś Gordon Ramsey, ja wyprobowalam i uważam że dziala:)
OdpowiedzUsuńJa też tak słyszałam. Ale wydaje mi się, że to działa tylko czasami...
Usuń