Na mapie Warszawy jest kilka miejsc związanych z islamem. Są wśród nich dwa cmentarze, tatarski i kaukaski. Ten pierwszy jest wciąż czynny i można go zwiedzać bez żadnego problemu (trzeba tylko przyjść na ulicę Tatarską przed godziną czternastą). Pomyślałam więc, że napiszę Wam o cmentarzu kaukaskim, który jest znacznie trudniej dostępny.
Obejrzeć go można właściwie tylko wkładając głowę między
pręty ogrodzenia, bowiem brama jest na stałe zamknięta. Na pierwszy, a może i
na drugi rzut oka, wydaje się, że taka wizyta z zewnątrz w zupełności
wystarczy, bowiem cmentarz ten to niewielki pusty kawałek ziemi.
Mały był od zawsze, to znaczy od 1830 roku, gdy od gminy Ewangelicko-Augsburskiej została kupiona działka o powierzchni 0,1 ha. Wystarczyło jej na 37 lat i w 1867 cmentarz zamknięto z powodu przepełnienia.
A potem, w czasie powstania warszawskiego toczyły się tu
walki i wszystkie nagrobki zostały praktycznie zrównane z ziemią. Po wojnie
nikt nie zajął się renowacją tego cmentarza i efekt jest taki, że dziś – oprócz
jednego XIX-wiecznego pomnika – nie ma właściwie nic.
Na tym jedynym zachowanym nagrobku, można zobaczyć ślad polskiego orła, który kiedyś go zdobił i przeczytać, że pochowany jest tam generał Zachariasz Kieński i jego żona Wilhelmina z Pahlenów Kieńska.
Wydawać by się mogło, że to wszystko, co można powiedzieć o cmentarzu kaukaskim. A jednak… jeśli znajdzie się osobę przechowującą klucz od bramy i wejdzie na normalnie zamknięty teren, można przekonać się, że cmentarz nie jest jednak opuszczony. Tuż pod murem, w miejscu niewidocznym z ulicy jest całkiem sporo nowych grobów.
Głównie są to miejsca pochówku maleńkich dzieci,
które umarły tuż po urodzeniu. Sądząc po napisach wydrapanych cyrylicą na
skromnych nagrobkach wykonanych najczęściej z jednej deski czy nawet patyka, to
pochowane tam dzieci były pewnie Czeczeńcami.
Może ich rodzice przebywali w Polsce
nielegalnie, może nie stać ich było na pochówek na działającym cmentarzu. Nie
wiem, ale gdy tak patrzyłam na te małe groby, wyobraźnia podsuwała mi wiele
obrazów. Żaden z nich nie był przyjemny niestety.
Inny świat, a tak blisko. Dzieki za odsłonę tej inności.
OdpowiedzUsuń