Nie będzie mi łatwo pisać o Senegalu. Za mało czasu, za dużo
emocji. Zmysły szaleją od nadmiaru bodźców, dusza się rwie, ciało nie nadąża.
Ja – człowiek, zdecydowanie pochodzę z Afryki. Czuję się tu
jak w domu o wiele bardziej niż w jakiejkolwiek innej części świata.
W tym roku
odwiedziłam Laos, Japonię i Senegal. W Laosie było ciekawie, Japonia mnie
zadziwiała i wielokrotnie mi zaimponowała. W Senegalu jestem na swoim miejscu.
A że nie byłam w Afryce od trzech lat, czuję lekkie oszołomienie. Wszystkiego
bym chciała dotknąć, wszystko sobie przypomnieć, wszystkiego doświadczyć od
nowa. Tylko jak tego dokonać, skoro się ma zaledwie tydzień?!
Taki mam mętlik w głowie, taki kalejdoskop się w niej kręci,
że raczej nici z normalnego, systematycznego opisywania Senegalu.
Wybaczycie, mam nadzieję. Zwłaszcza, że odwiedziłam tylko
kilka miejsc i nie mam pełnej wiedzy na temat tego kraju. Mam za to w głowie cały
film zatytułowany Moja Afryka. I nim
postanowiłam się z Wami podzielić, Klatka po klatce.
Film jest kolorowy, bardzo nawet.
Senegalczycy nie są może bogaci pieniędzmi, ale kolorów zdecydowanie im nie brakuje
Za to akcja toczy się
powoli, zgodnie z ruchem rozłożystych bioder senegalskich kobiet. Za każdym
razem, gdy patrzę na zbliżającą się do stolika kelnerkę, sprzedawczynię
idącą po jakiś towar czy też Angel, która sprząta i gotuje w naszym domu (mam
nadzieję, że A. wybaczy mi ten „nasz” dom,
to zaledwie brama do domu
bo bardzo przyjemnie jest tak myśleć o domu wśród bungewilii, stojącym przy
piaszczystej uliczce, nad którą kołyszą się palm wachlarze…), nie mogę wyjść z
podziwu nad spokojem i dostojeństwem ich ruchów. Nie ma w nich ani źdźbła
nerwowości, pośpiechu, chęci przypodobania się klientowi czy pracodawcy.
kiedy nie muszą, nie chodzą wcale
Afrykanki chodzą powoli, miękkim równym krokiem, wzory ich barwnych sukienek
delikatnie falują, a one same znajdują się gdzieś w obłokach, daleko od sterty
śmieci, obok których muszą przejść i od obdrapanej ściany czy walącej się budy,
którą mijają.
co z tego, że mija się taki widok...
...skoro wystarczy spojrzeć w drugą stronę. W Afryce nawet ja o wiele łatwiej dostrzegam pełną połowę szklanki
Patrzę tak na nie i myślę sobie, że nie ma takiego zajęcia,
słowa, gestu, którym dałoby się te kobiety obrazić czy poniżyć. Ich godność
jest tak głęboko wewnątrz, że bez względu na okoliczności pozostają zawsze dumnymi
i czystymi osobami. Zazdroszczę im tego.
Senegalczycy ruszają się powoli. Zazwyczaj. Są jednak
sytuacje, gdy ich ciała nabierają kosmicznego przyspieszenia. Kiedy gra muzyka,
ludzie ożywiają się, a ich nogi, biodra, a przede wszystkim pośladki wyczyniają
coś takiego, że białemu człowiekowi pozostaje tylko zdjąć czapkę z głowy i
podziwiać z otwartymi szeroko oczami i ustami.
Pierwszego dnia w Dakarze, jadąc autobusem,
senegalski autobus może wyglądać tak,
tak,
albo tak
zobaczyłyśmy
przez okno ludzi w strojach ludowych i usłyszałyśmy dźwięki tradycyjnej muzyki.
Wysiadłyśmy czym prędzej.
Nie wiem, co to była za okazja, ale to nic. Ważne, że mogłam popatrzeć na
pięknie ubranych tancerzy,
którzy, żeby nadążyć za szalonym rytmem tam-tamów,
wciąż szybciej i szybciej ruszali nogami i biodrami.
Cdn…
Ja wybaczam, ale czy M.? ;)
OdpowiedzUsuńJemu nic nie powiemy, dobra??
UsuńDobra! :D
UsuńStrój ludowy, ale do tańca najlepsze... nowiutkie nike 😆
OdpowiedzUsuńI dzięki temu wiesz, że i Ty masz w domu elementy afrykańskiego folkloru :)
Usuń