Na kuchni Senegalu niewątpliwie odcisnęła się obecność francuskich kolonizatorów. To dzięki nim
bagietka jest podawana nie tylko na śniadanie, ale do każdego posiłku, wszystko
jedno czy zamówiło się rybę, frytki czy makaron.
w mglisty listopadowy dzień miło powspominać takie śniadanie...
Elementem typowo lokalnym są natomiast potrawy z baobabu,
który bujnie porasta senegalską ziemię. To bardzo pożyteczne drzewo. Nie tylko
daje schronienie, cień i oparcie dla zmęczonych pleców,
jest też drzewem
świętym – widziałam kilka potężnych baobabów,
do których miejscowa (muzułmańska i chrześcijańska) ludność przynosi
dary oraz przeróżne prośby.
tablica informuje, że jesteśmy w miejscu kultu
Na różne sposoby wykorzystywane są liście, pędy,
drewno i baobabowe nasiona. Sama kupiłam kilka ziarenek, które może dadzą
początek polskiej uprawie afrykańskich drzew.
artyści z wyspy Gorée oprócz własnych dzieł sprzedają też nasiona i sadzonki baobabów
Osobiście zaś miałam okazję spróbować potraw z owoców
baobabu. Właściwie nie wiem, czy napój można nazwać potrawą, ale umówmy się, że
tak.
ta firma produkuje dżemy, syropy i napoje z przeróżnych afrykańskich owoców
Z tej samej serii próbowałam też dżemu z jabłek nerkowca. Nie
wiem czy wiecie, ale orzechy to tylko część owocu nerkowca. Na całość składa
się nasionko otoczone żrącą łupiną, która można się poparzyć oraz jabłko o
słodko-kwaśnym miąższu. Z niego właśnie robi się dżem. Z tamaryndu i hibiskusa
zresztą też.
Hibiskus w ogóle jest bardzo popularny – chłodny kwaskowaty
napój z kwiatów hibiskusa stanowi wspaniałe lekarstwo na zmęczenie afrykańskim
upałem.
miło jest przysiąść na chwilę gdzieś w cieniu i napić się czegoś chłodnego
W Senegalu taki napój nazywa się bissap – najszybciej można przyrządzić
go, mieszając wodę z syropem lub hibiskusowym proszkiem.
Innym tradycyjnym napojem jest kenkeliba, zwana senegalską
herbatą. Robi się ją, zaparzając liście krzewu kenkeliba. Jest to szalenie
pożyteczny napar – dobry zwłaszcza dla
wątroby, ale nie tylko. Wspomaga też trawienie (dlatego pije się go w ramadanie
na zakończenie dnia postu) i odporność, zapobiega problemom skórnym, a według
niektórych leczy nawet malarię.
Liście kenkeliby najłatwiej kupić na przydrożnych straganach – za 200 franków, czyli trochę ponad 1 zł nabyłam tego całą wielką reklamówkę i mam teraz zapas na całe życie.
Liście kenkeliby najłatwiej kupić na przydrożnych straganach – za 200 franków, czyli trochę ponad 1 zł nabyłam tego całą wielką reklamówkę i mam teraz zapas na całe życie.
w czasie podróży można zaopatrzyć się we wszystko
Za tydzień zdam Wam relację z testowania senegalskich kasz
wszelakich. Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz