czwartek, 24 listopada 2016

Obiady czwartkowe

Na kuchni Senegalu niewątpliwie odcisnęła się obecność francuskich kolonizatorów. To dzięki nim bagietka jest podawana nie tylko na śniadanie, ale do każdego posiłku, wszystko jedno czy zamówiło się rybę, frytki czy makaron.

w mglisty listopadowy dzień miło powspominać takie śniadanie...

Elementem typowo lokalnym są natomiast potrawy z baobabu, który bujnie porasta senegalską ziemię. To bardzo pożyteczne drzewo. Nie tylko daje schronienie, cień i oparcie dla zmęczonych pleców, 


jest też drzewem świętym – widziałam kilka potężnych baobabów,  do których miejscowa (muzułmańska i chrześcijańska) ludność przynosi dary oraz przeróżne prośby. 

tablica informuje, że jesteśmy w miejscu kultu 

Na różne sposoby wykorzystywane są liście, pędy, drewno i baobabowe nasiona. Sama kupiłam kilka ziarenek, które może dadzą początek polskiej uprawie afrykańskich drzew.

artyści z wyspy Gorée oprócz własnych dzieł sprzedają też nasiona i sadzonki baobabów

Osobiście zaś miałam okazję spróbować potraw z owoców baobabu. Właściwie nie wiem, czy napój można nazwać potrawą, ale umówmy się, że tak. 

ta firma produkuje dżemy, syropy i napoje z przeróżnych afrykańskich owoców

Na pewno zaś potrawą jest dżem.


Z tej samej serii próbowałam też dżemu z jabłek nerkowca. Nie wiem czy wiecie, ale orzechy to tylko część owocu nerkowca. Na całość składa się nasionko otoczone żrącą łupiną, która można się poparzyć oraz jabłko o słodko-kwaśnym miąższu. Z niego właśnie robi się dżem. Z tamaryndu i hibiskusa zresztą też.
Hibiskus w ogóle jest bardzo popularny – chłodny kwaskowaty napój z kwiatów hibiskusa stanowi wspaniałe lekarstwo na zmęczenie afrykańskim upałem. 

miło jest przysiąść na chwilę gdzieś w cieniu i napić się czegoś chłodnego

W Senegalu taki napój nazywa się bissap – najszybciej można przyrządzić go, mieszając wodę z syropem lub hibiskusowym proszkiem.


Innym tradycyjnym napojem jest kenkeliba, zwana senegalską herbatą. Robi się ją, zaparzając liście krzewu kenkeliba. Jest to szalenie pożyteczny napar – dobry zwłaszcza  dla wątroby, ale nie tylko. Wspomaga też trawienie (dlatego pije się go w ramadanie na zakończenie dnia postu) i  odporność, zapobiega problemom skórnym, a według niektórych leczy nawet malarię.


 Liście kenkeliby najłatwiej kupić na przydrożnych straganach – za 200 franków, czyli trochę ponad 1 zł nabyłam tego całą wielką reklamówkę i mam teraz zapas na całe życie.

w czasie podróży można zaopatrzyć się we wszystko


Za tydzień zdam Wam relację z testowania senegalskich kasz wszelakich.  Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz