Kuchnia senegalska… hmm, nie jestem pewna czy grillowaną
rybę można oddać na własność jednemu krajowi. Nawet jeśli w Senegalu jadałam ją
znacznie częściej niż gdziekolwiek indziej na świecie.
że to danie afrykańskie najłatwiej poznać po smażonych plantanach
Lokalnego posmaku dodają jej sosy, od których
dania rybne biorą swoje nazwy. Tak więc mamy rybę yassa, czyli z sosem
cebulowym,
a także rybę maafe z sosem orzeszkowym.
zamiast ryby może być mięso lub kurczak (bo drób to nie mięso), ale ryba lepsza
Nieco – ale zaznaczam, że
jedynie nieco – innym daniem jest tiebodienne, które składa się z ryżu
wymieszanego z kawałkami ryby, mięczakami yet
yet za życia mieszka w takiej muszli
i sosem pomidorowym.
yet na talerzu przypomina suszoną śliwkę
Moje wizytowanie Senegalu odbywało się jedynie w strefie
nadoceanicznej – być może w głębi lądu jada się inaczej, nie wiem.
te ryby były prawie tak duże jak ja, złowili je rybacy z N'Gor
Ja w każdym
razie porządnie nafaszerowałam się kwasami omega-3, co zresztą nie
przeszkodziło mi zachorować natychmiast po powrocie do Polski.
to taka, można powiedzieć, osiedlowa restauracja w Dakarze, kilka minut piechotą od domu
Oprócz ryb jadłam też dużo owoców morza ze szczególnym
uwzględnieniem moich ulubionych krewetek,
jadłam sałatkę z krewetek
ale jednak chyba nie mogę opisywać
spaghetti frutti di mare jako tradycyjnego afrykańskiego dania.
i szaszłyki z owoców morza
Tak naprawdę najwięcej produktów spożywczych typowych dla
Afryki subsaharyjskiej znalazłam w supermarkecie. Przeszukiwanie półek sklepów
spożywczych to dla mnie zawsze obowiązkowy punkt programu i muszę się
pochwalić, że jestem w tym naprawdę dobra – w dakarskim supermarkecie udało mi
się znaleźć kilka nieznanych w Europie produktów. Przywiozłam do domu mnóstwo woreczków z różnymi nasionkami, korzonkami i listkami (dziękuję O., która w
warszawskim centrum wspomagania szybko ustalała za pomocą internetu, co właśnie
oglądam w dakarskim sklepie i czy warto to kupić) i tak naprawdę poznawanie
afrykańskiej kuchni dopiero przede mną.
Będę oczywiście informowała o
wrażeniach. A tymczasem żegnam czule – do następnego razu!
jak się je listopadowy obiad w takiej scenerii to menu jest właściwie nie takie znów ważne :)
Wygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO, tak!
OdpowiedzUsuń