Japonia to taki kraj, w którym do rangi atrakcji
turystycznej urasta nawet wizyta w banku.
bank był gdzieś pomiędzy ulicą górną a dolną. W Hiroszimie
Wchodzącego klienta głośnym „dzień dobry” wita pani dyżurna.
Stoi – chyba dla spotęgowania wrażenia – na samym końcu sali obsługi i gdy
drzwi się otwierają, biegnie zgięta w powitalnym ukłonie. W tym czasie wszyscy
urzędnicy, zarówno ci przy okienkach, jak i siedzący głębiej i niemający
zasadniczo kontaktu z klientami, głośno wołają „dzień dobry”. Nie robią tego
zgodnym chórem, tylko na głosy i niezorientowany Europejczyk czuje się lekko
oszołomiony wywołanym zamieszaniem. Na szczęście po chwili wszystko się
uspokaja (o ile nie wchodzi lub wychodzi inny klient) i można się skupić na planowanej transakcji. Dyżurna daje klientowi
stosowne druczki, bo papierkologia panuje tu znacznie większa niż w Polsce, a
potem gnąc się w ukłonach, prowadzi do okienka.
niezwykła grzeczność panuje też w sklepach, pociągach i wszelkich innych miejscach. A taksówkarze jeżdżą w białych rękawiczkach oraz muszkach lub krawatach, taksówkami przystrojonymi w koronkowe pokrowce
Siedząca tam urzędniczka zrywa
się jak rażona piorunem i również się kłania, wypowiadając powitalną formułkę. Dość
długą. Po japońsku. Następnie klient siada, pani też i czerwieniąc się oraz
blednąc, tłumaczy coś przez chwilę.
Chyba chodzi o to, że mam poczekać. No to czekam. Z dobry
kwadrans. W końcu pani wypełniwszy 20 druków rozmaitych, przybiwszy równie dużo
pieczątek (takich ślicznych malutkich i okrąglutkich, w bardzo starym stylu)
w Europie pieczątki powoli zanikają, ale w Japonii mają się wyśmienicie. Tu widać dział pieczątkarstwa w sklepie papierniczym
i
obejrzawszy ze trzy razy każdy banknot z przodu, z tyłu i pod światło,
nieśmiało się uśmiechając, prosi o paszport.
Tu dochodzimy do stałego punktu programu, przerabianego za
wieloma granicami. Nie da się ukryć, że nasze paszporty zaprojektował jakiś
geniusz, który uznał, że jak napisze się coś wyraźnie drukowanymi literami po
polsku to przecież każdy zrozumie. Co prawda paszport służy raczej do użytku
zagranicznego, ale co tam. Tak więc słowo paszport
jest napisane w trzech językach, choć w każdym wygląda to bardzo podobnie i
nikt nie ma chyba wątpliwości jakiego rodzaju dokument trzyma w rękach. Natomiast
nazwa kraju, którą trzeba podawać w wielu miejscach, nie tylko bankach, ale też
hotelach, kasach biletowych itd., brzmi: UNIA EUROPEJSKA RZECZPOSPOLITA POLSKA.
japońska zemsta :)
Nie raz i nie dwa zadawano mi pytanie: jak u licha nazywa
się twój kraj?! Nie w Japonii oczywiście, bo tu nikt nie ośmieliłby się tak
odezwać do klienta. Pani w banku wodziła palcem po każdej literce, jej policzki
stawały się coraz czerwieńsze, ale zamiast do mnie, zwróciła się do koleżanki z
sąsiedniego okienka. Ta, trochę starsza i może wyższa rangą, była nieco śmielsza
i po bezskutecznej próbie wyczytania nazwy państwa z paszportu, odważyła się zadać
pytanie – you country name please?
Potem już było z górki. Panie odetchnęły z ulgą, ja
przeliczyłam jeny i wizyta w banku dobiegła końca.
w muzeum ninja pani pokazywała nam starodawny portfel, który i dziś miałby zastosowanie, bo w Japonii wciąż w obiegu są monety z dziurkami. Niektóre nie mają wcale nominału zapisanego cyframi i dopiero licząc, ile dałam i co dostałam w charakterze reszty, poznałam ich wartość
Jeszcze tylko gromkie „do
widzenia” dwudziestu głosów i mogłam ruszać dalej na poznawanie fascynującego
kraju.
Japonia jest nie tylko dziwna, ale też piękna
A! byłabym zapomniała! W trakcie oczekiwania na wymianę
pieniędzy, widziałam taką scenkę. Otworzyły się drzwi prowadzące do biurowej
części banku i wyszło z niej dwóch pracowników, odprowadzających jakiegoś gościa/klienta/kontrahenta. Panowie pożegnali się głębokimi ukłonami,
ale to mnie nie zaskoczyło. Zdziwiłam się dopiero, gdy pracownicy, powracając
do biura, odwrócili się i zanim przeszli z powrotem przez drzwi, ukłonili się nisko
klientom przebywającym w sali obsługi. Miałam ochotę się odkłonić, ale zdaje
się, że w Japonii nie jest to przyjęte.
No, teraz sprawozdanie bankowe jest kompletne!
Mają na pewno mocne mięśnie kręgosłupa od tych niezliczonych ilości skłonów dziennie 😜
OdpowiedzUsuńI żyją po sto lat albo i dłużej!
Usuń