Japonia to nie Burkina Faso czy Gambia, każdy wie, że jest,
gdzie leży, jaką ma stolicę itd. Nie znaczy to jednak wcale, że jest Japonia
krajem oczywistym. No bo już np. przy pytaniu o dominującą religię
niekoniecznie dostaniemy poprawną odpowiedź. A nawet jeśli, to pewnie na nazwie
się skończy. Czym się szintoizm charakteryzuje, jakie są jego główne zasady –
to już zagadnienia zdecydowanie trudniejsze. I żeby była ścisłość – ja też tego
nie wiedziałam. A i po wizycie w Japonii nie jestem dużo mądrzejsza. A przecież
byłam w najświętszej świątyni, która dla wyznawców szintoizmu jest niemal jak
Mekka dla muzułmanów i każdy Japończyk powinien odwiedzić ją choć raz w życiu.
Do tego pojechałam tam w towarzystwie wyznawców szintoizmu.
kwintesencja japońskości
Wiele to nie dało, ale zawsze coś. Może więc po prostu
opowiem Wam co widziałam w Ise Jingu na wyspie Ise i razem będziemy coś tam
wiedzieć (jeżeli ktoś jest w tej dziedzinie ekspertem niech się nie obraża, z
ogromną radością zapoznam się z krótką i treściwą charakterystyką szintoizmu,
bo internetowe definicje są jakieś takie mało konkretne).
Choć świątynia jest najważniejszym miejscem dla religijnych
Japończyków (podobno przechowywane jest tu Ośmioboczne Zwierciadło, które można chyba porównać do Arki Przymierza) i skarbem narodowym Japonii, to przez kilka godzin, które tam spędziłam, nie zauważyłam ani
jednej białej osoby. Tłumy były dzikie, ale złożone wyłącznie z miejscowych. No
i ze mnie.
zrobienie zdjęcia, na którym nie ma ludzi jest praktycznie niemożliwe
Bardzo mnie to zdziwiło. Wydawać by się mogło, że w kraju, w
którym cesarz jeszcze niedawno był bogiem, najważniejsze miejsce kultu
religijnego powinno być jednocześnie atrakcją turystyczną. A jednak nie.
Szłam więc sobie wśród tysięcy Japończyków, zupełnie
pozbawiona europejskiego towarzystwa
najpierw uliczką pełną sklepów z
pamiątkami i perłami (Ise słynie z pereł) oraz tradycyjnych lokali
gastronomicznych,
a potem przeszedłszy przez bramę, znalazłam się w miejscu
świętym.
świątynie szintoistyczne najłatwiej poznać po takich bramach torii
Zanim przekroczyłam granicę między terenem świeckim a świątynnym, musiałam opłukać usta i dłonie – tę procedurę
już znałam z innych świątyń – a potem wykonać głęboki ukłon. Dopiero wtedy
mogłam w sposób właściwy wkroczyć na teren sakralny.
takie miejsca znajdują się przed wejściem do każdej świątyni, czasem większe, czasam mniejsze:
ale być musi
Do najważniejszych miejsc świątyni prowadziła dość długa
droga (M. powiedziała, że to specjalnie, żeby dłużej móc napawać się świętym
świątynnym powietrzem), najpierw przez bardzo piękny ogród w stylu japońskim,
a
potem przez las – gorący, parny i naprawdę imponujący, wiele drzew miało na
pewno kilkaset lat.
widziałam wiele osób, które dotykały drzew, głaskały je, przytulały się, czy tak jak ten pan wsłuchiwały w ich wewnętrzne życie
Człowiek idzie sobie wśród drzewnych kolosów, napawa
zapachem lasu, poci niemiłosiernie, bo wilgotność wynosi chyba 300% i powoli
dojrzewa do spotkania z miejscem świętym. Chociaż (jak twierdzi M.) boski
element występuje we wszystkim, to jednak punkt, w którym wierni się modlą,
składają prośby i podziękowania jest jeden (to znaczy w całym kompleksie są
jeszcze dwa inne miejsca, nazwijmy je kaplicami, ale główny i najważniejszy
ołtarz świątynny jest jeden).
Budynek, w którym ukryta jest istota świątyni, stoi na
wzgórzu i otoczony jest parkanem. Wierni dochodzą do zamkniętej bramy i to
koniec. Dalej wejść wolno tylko członkom boskiej rodziny cesarskiej.
Wszyscy
inni stają przed bramą, wrzucają monetę do specjalnego pojemnika,
wykonują
głęboki ukłon, klaszczą w dłonie i w duchu wypowiadają słowa krótkiej modlitwy.
Potem znów ukłon i do bramy podchodzi następna osoba z kolejki oczekujących.
to z innej świątyni - instrukcja modlitwy
Wszystko to bardzo minimalistyczne i japońskie. Odchodząc od
świętej bramy można jeszcze popatrzeć na kapłanów (a może mnichów) w białych
szatach i czarnych stożkowatych czapkach, którzy medytują, siedząc bez ruchu.
Jeśli ktoś jest wysoki może przez płot zobaczyć dach
niedostępnej świętej budowli. Wygląda bardzo podobnie do dachów innych
budynków znajdujących się na terenie świątyni, więc niscy nie muszą się martwić
i żałować widoku.
inny budynek, którego dach wygląda tak samo jak dach najważniejszy. Te podobne do rogów rulony na dachu i pale pod podłogą to charakterystyczne czysto japońskie elementy architektoniczne
Ale zarówno duzi jak i mali, którzy nie byli w Ise Jingu
żałować powinni. Bo pomimo tłumów, straszliwej wilgotności i niemożności
wejścia do najważniejszego miejsca, w świątyni jest coś naprawdę urzekającego.
Poza tym nie wszędzie jest tłok. O, na tym mostku najpierw było zupełnie pusto,
a potem pojawiły się dwie kobiety w kimonach, co nie tylko nie zepsuło, ale
wręcz uatrakcyjniło widok.
No ale to wszystko nie przybliżyło mi jakoś nadmiernie
szintoizmu. A religia to zacna, z długą historią. Pojawiła się dużo przed
buddyzmem, który jak wiadomo jest starszy od chrześcijaństwa, istniejącego z kolei kilkaset lat dłużej niż islam.
Oprócz płynnej definicji (wg Wikipedii szintoizm
charakteryzuje się różnorodnością kultów i brakiem wspólnego kanonu) problem
potęguje to, że wyznawcy tej religii bez problemu kłaniają się przed Buddą, modlą
w świątyniach innych wyznań oraz ustawiają bożonarodzeniową choinkę.
Jednak nawet jeśli wyprawa do Ise nie wpływa na stan wiedzy,
to i tak warto ją odbyć. Miejsce jest piękne, a świątynia stara szalenie. Choć
też nie do końca. To znaczy owszem, wybudowano ją (w czysto japońskim stylu,
jeszcze nieskażonego wpływami chińskimi i buddyjskimi) najprawdopodobniej w 690
roku, ale od tego czasu systematycznie co 20 lat burzy się starą, a obok stawia
identyczną nową. A właściwie odwrotnie – najpierw buduje się nową, żeby duchy
mogły w niej zamieszkać, a dopiero po ich przeprowadzce stary już pusty budynek
jest niszczony. Ostatnia taka akcja została przeprowadzona w 2013 roku i było
to sześćdziesiąte drugie odtworzenie świątyni.
Jak więc sami widzicie jest to miejsce niezwykłe. A do tego
ważne. I piękne. Jeśli wybieracie się do Japonii, wpiszcie je koniecznie w swój
plan podróży. Co prawda K. twierdzi, że słaby tu dojazd publicznym transportem,
ale na pewno się da!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz