Hiroszima jest trochę jak Warszawa. Miasto stare, istniejące
od XVI wieku, ale też bardzo młode, bo zbudowane po drugiej wojnie światowej.
Mające zabytki i miejsca historyczne, ale o żadnym z nich nie da się mówić,
pomijając rok 1945. A zdjęciami ukazującymi miasto w tamtym właśnie roku,
mogłaby się Hiroszima spokojnie wymieniać z Warszawą, nikt by nie zauważył
różnicy.
Spacerując po skądinąd egzotycznym mieście, często miałam
wrażenie, że jestem na wycieczce po Muranowie czy Starówce.
o, to też zupełnie jak u nas
Niewykluczone, że
to właśnie dlatego chciałam tam pojechać. I nie żałuję, bo polubiłam Hiroszimę.
przyjechałam do Hiroszimy shinkansenem - najszybszym i najdroższym pociągiem wszechświata
Jej sercem jest Park Pamięci. Znajduje się w centrum miasta,
w niegdyś gęsto zabudowanej dzielnicy. To tu 6 sierpnia 1945 roku, o godzinie 8
rano wybuchła bomba atomowa. I z całej
miejskiej zabudowy pozostał właściwie tylko ten budynek:
Było to centrum wystawowe, zaprojektowane w 1915 roku przez
czeskiego architekta. Przed wojną było takie:
A po takie:
Bomba wybuchła 160 metrów od tego miejsca. Zabiła wszystkich
znajdujących się wewnątrz ludzi, ale oszczędziła żelazną konstrukcję kopuły,
która dziś nosi nazwę Kopuła Bomby Atomowej i stanowi symbol Hiroszimy.
Oprócz niej w Parku Pokoju znajduje się wiele pomników i
miejsc pamięci. Jest wieczny płomień, który ma się palić dopóty, dopóki na
świecie istnieją bomby atomowe (dlatego wieczny niestety)
zachodni turyści robią sobie tu zdjęcia, Japończycy przychodzą się pomodlić
i pomnik dzieci,
poświęcony wszystkim, które zginęły w wyniku ataku atomowego, ale
zainspirowany losem jednego z nich.
W 1945 roku Sadako Sasaki miała 2 latka.
Przeżyła wybuch, ale zachorowała na białaczkę. Gdy była już bliska śmierci,
zaczęła robić papierowe żurawie. Ptaki te w Japonii symbolizują szczęście i
długowieczność. Sadako wierzyła, że jeśli uda jej się zrobić 1000 żurawi, to
los się do niej uśmiechnie i nie umrze. Niestety nie zdążyła. Zmarła w wieku 12
lat. Dzieci z jej klasy postanowiły dorobić brakujące żurawie i tak
zapoczątkowały zwyczaj, który trwa do dziś. Przy pomniku dzieci można zobaczyć tysiące,
może nawet dziesiątki tysięcy żurawi orgiami, które przywożą do Hiroszimy
młodzi Japończycy z całego kraju.
dokoła pomnika ustawiono szklane gabloty, w których zawiesza się żurawie
Nie tylko w Parku Pokoju pamięta się o bombie atomowej. Jej
piętno odcisnęło się na całym mieście. Zupełnie jak w Warszawie – tu był pałac
króla Augusta, ale nie ma, bo Niemcy zburzyli, Zamek Królewski miał 300 lat,
ale ma 30, bo nic z niego po wojnie nie zostało. W Hiroszimie też jest taki
Zamek – z XVII wieku,
tu zamek odbudowany,
ale zbudowany w latach pięćdziesiątych wieku XX.
a tu taki jakim był w 1945 roku
Są również
budowle, które pozostawiono w stanie takim, w jakim ocalały.
to była kwatera główna cesarskiej armii. W 1894 przez siedem miesięcy mieszkał w niej osobiście sam cesarz Meiji, przez co budynek zyskał rangę zabytku narodowego
I są też drzewa. W Japonii w ogóle bardzo dbają o stare
drzewa (o starych ludzi zresztą także), wielokrotnie widziałam obandażowane,
podparte drągami, otoczone ochronnymi taśmami i bardzo zaopiekowane drzewne
starowinki.
Ale w Hiroszimie chodzi jeszcze o coś innego. Kilku drzewom udało
się przetrwać atak atomowy i są teraz nie tylko drzewami, o które się dba, ale
zabytkami i świadkami historii, o które się dba dubeltowo.
jak głosi tabliczka, to drzewo przetrwało wybuch bomby atomowej
Tym chyba niestety różni się Hiroszima od Warszawy. No i
wieloma innymi rzeczami też, bo to jednak współczesne, żywe miasto japońskie.
Pełne wieżowców, krzaczastych napisów, automatów z napojami, samochodów ze
spłaszczonymi dziobami,
parasoli na rowerach
i kabli.
I jeszcze paru
dziwności, ale o tym to już innym razem.
Pociąg wygląda kosmicznie!
OdpowiedzUsuńA jak trudno mu zrobić zdjęcie! Jadącemu to praktycznie niemożliwe, musiałam poszukać takiego, który kończył bieg i stał przez parę minut grzecznie bez ruchu.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe miejsce, z oryginalną architekturą. Niektóre miejsca wyglądają bardzo oryginalnie i chętni bym zobaczyła je na żywo.
OdpowiedzUsuń