piątek, 28 lipca 2023

KrajKuchnia - Mongolia

 Mongolia to kraj, który jest na mojej najkrótszej liście miejsc do koniecznego odwiedzenia. Od kiedy pamiętam, marzę o tym, żeby stanąć wśród wszechogarniającej zieleni i aż po horyzont zobaczyć zupełne, totalne nic.


Niestety ciągle coś uniemożliwia mi wyprawę do Mongolii. A to pora roku nie ta, a to towarzysz podróży odrzuca ten kierunek, a to by trzeba jechać przez Moskwę…

No ale nic, może się kiedyś w końcu uda. A na razie musi wystarczyć mongolskie danie.

Znalezienie niemięsnej potrawy było oczywiście bardzo trudne. Dodatkowym problemem okazała się konieczność wyeliminowania wszelkich „mongolskich sosów do mongolskiego barbecue”, które mają z kuchnią tego kraju tyle wspólnego, co ja z piłką nożną. Dlatego, umęczywszy się nielicho, zdecydowałam się ostatecznie na zrobienie boorcogów, czyli ciastek, których autentyczność potwierdzało zdjęcie fabrycznego mongolskiego opakowania.

oleju nie dodaje się do ciasta, służy do smażenia 

Ciastka te robi się z mąki, masła, cukru, wody i szczypty soli. Wszystkie te składniki należy zagnieść na gładkie, gęste ciasto, 


które następnie powinno odpoczywać pół godziny przykryte ściereczką.


Po tym czasie wałkuje się je na placek o grubości 1 cm i kroi. I w tym to właśnie momencie człowiek orientuje się, że robi mongolskie faworki. Autor przepisu pisze bowiem, że można robić różne kształty – kwadraty, prostokąty i romby, ale najpopularniejszy jest prostokąt z rozcięciem w środku, przez które przeciąga się górną krawędź ciasta. W efekcie powstaje dokładnie nasz faworek. Może tylko nieco grubszy. 


Pokrojone ciastka smaży się w głębokim tłuszczu.

Sposób serwowania boorcogów jest nieco inny niż naszych faworków, bo podaje się je z masłem, miodem lub serem. Podobno popularne jest też moczenie w herbacie.


Świeże, jeszcze ciepłe ciastka były dobre i właściwie nie wymagały żadnych dodatków. Jednak następnego dnia stały się twarde oraz suche i wtedy rzeczywiście trzeba było coś do nich dodać. Ja zastosowałam maczanie w dżemie malinowym maminej roboty. Taki dżem wszystko uszlachetni, więc i ciastka zjadłam z przyjemnością.

Następnym razem przeniesiemy się do Afryki. Będzie ostatnie z długiej listy państw na literę M – Mozambik. Zapraszam!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz