środa, 11 września 2019

KrajKuchnia - Antigua i Barbuda


Odpowiedniego dania z kolejnego kraju szukałam dość długo. I wcale nie dlatego, że nikt nie zna Antiguy i Barbudy.


 W anglojęzycznym internecie to karaibskie państwo jest całkiem przyzwoicie reprezentowane. I dużo jest informacji o antiguańskiej (i barbudańskiej) kuchni. 

tak na wszelki wypadek, jakby ktoś nie wiedział, gdzie leży Antigua i Barbuda. Zauważyliście ile w tym rejonie jest państw? Będzie co gotować...

Jednak składniki w niej wykorzystywane nie należą do najpowszechniejszych w Europie Środkowo-Wschodniej.
Przeglądałam więc kolejne strony, odrzucając wszystkie potrawy z homarami, langustami, okrą itd. Aż wreszcie znalazłam! Tradycyjny antiguański pudding chlebowy jest jak najbardziej wykonalny i nie wymaga nawet wizyty w sklepie typu Kuchnie świata.
Ponieważ Antigua i Barbuda jest ściśle związana z Wielką Brytanią – głową tego państwa jest królowa Elżbieta – uznałam, że chleb do puddingu musi być tostowy. Oprócz niego kupiłam całą masę niezdrowych składników – cukier, tłustą śmietanę, masło, dużo jajek i rum. Przyprawy, czyli imbir, gałkę muszkatołową, cynamon i aromaty migdałowy oraz waniliowy miałam w domu, mogłam więc przystąpić do produkcji puddingu.


Najpierw zrumieniłam pokrojony w kostkę chleb. Powinnam chyba mocniej, ale robiłam wszystko w warunkach wiejsko-wypoczynkowych i zamiast piekarnika miałam prodiż, więc odpuściłam sobie perfekcję i zadowoliłam się lekkim popieczeniem.


Mleko z cukrem i masłem pogotowałam kilka minut w oddzielnym garnku, a w kolejnym wymieszałam jajka ze śmietaną i przyprawami.


A! Zapomniałam napisać, że na wstępie namoczyłam rodzynki w ciemnym rumie. 


Kiedy przeszły już rumowym aromatem, odcedziłam je i wymieszałam wszystko ze wszystkich garnków. Niepokojąco rzadką masę wylałam na chleb i resztę roboty powierzyłam prodiżowi.


Prawdę mówiąc, nie wyglądało to zbyt dobrze. Jednak, kiedy po 45 minutach otworzyłam pokrywę, okazało się, że wytworzyłam bardzo przyjemnie wyglądające ciasto!
Polane – zgodnie z instrukcją – sosem z rumu, śmietany kremówki, cukru i masła (cholesterol w czystej postaci) było naprawdę bardzo dobre. Zadziwiająco. Smakowało nawet mojej mamie, która nie lubi z zasady słodkich deserów, a o tym puddingu można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest niesłodki. A jednak zjadła całą porcję i minę miała wielce zadowoloną.


Tak więc szósty etap projektu KrajKuchnia uważam za bardzo udany. Chlebowy pudding dostaje pierwsze miejsce w kategorii deserów, no bo porównywanie go z daniami słonymi byłoby bez sensu.
Dodatkową zaletą tej potrawy jest to, że jeszcze przez godzinę w całym domu unosił się piękny zapach.
Jutro mam w planach zupełnie inny rodzaj jedzenia – danie z Arabii Saudyjskiej. Zapraszam!

2 komentarze: