środa, 23 lipca 2014

Ulice Tunisu cz. 1

Zapraszam Was na spacer po Tunisie, mieście, którego historia sięga wojny punickiej z 246 roku p.n.e. Chodząc po ulicach tego miasta raczej nie spotykam śladów tamtych czasów, ale wspominam o nich, żeby oddać należny Tunisowi szacunek. I choć we współczesnym świecie stolica Tunezji nie odgrywa większej roli, trzeba pamiętać, że nie wypadła sroce spod ogona.



Najlepszym czasem dla Tunisu były lata panowania Hafsydów, czyli od XIII do drugiej połowy XVI wieku. Z tego okresu pochodzi wiele budowli tuniskiej medyny. Spacerując po niej w ciągu dnia (przynajmniej w czasie ramadanu) można się spokojnie wszystkiemu przyglądać, bowiem ruch panuje niewielki.
 
Otwarte są niektóre sklepy,
 
 
ale większość straganów, restauracji i innych obiektów jest zamknięta, a ich właściciele wypoczywają w cieniu i drzemką zabijają czas pozostały do iftaru, czyli posiłku kończącego dzień postu.

 
Wieczorem natomiast, przez chwilę po zmroku jest jeszcze pusto – wszyscy jedzą i piją w swoich domach lub sklepach – ale potem zaczyna się ruch.
 
 
Otwierają się kawiarnie, restauracje i sklepy. Jeśli chce się posiedzieć przy szklaneczce herbaty, zapalić sziszę czy zrobić zakupy, należy wybrać się do medyny, gdy jest już ciemno.

aż trudno sobie wyobrazić, że godzinę wcześniej ta ulica była zupełnie pusta
 
 
 
W trakcie jednej z takich wieczornych wizyt trafiłyśmy na Suk Złotników, czyli kilka uliczek, na których znajdują się sklepy z biżuterią.
 
Oglądanie takich miejsc zazwyczaj dość szybko mnie nuży, jednak tym razem było inaczej, ale nie za sprawą złotych naszyjników czy skrzących się brylantami pierścionków. To co spodobało mi się w tych sklepach najbardziej, to ich szyldy, okiennice i ogólny wystrój witryny. Sami tylko popatrzcie, gdzie jeszcze komuś chce się robić takie cudeńka:

 
A żebyście nie pomyśleli, że to może tylko jeden czy dwaj złotnicy zadbali tak o swoje sklepy, zaprezentuję Wam więcej takich przykładów. O, proszę:

 
sklepy zamknięte prezentują się równie dobrze, jak te otwarte
 
złotnicy nie zapominają też o przyjemnościach usznych i przed swoimi sklepami wieszają klatki ze śpiewającymi kanarkami
 
bogato zdobione szyldy nie służą wyłącznie reklamie sklepu, tu na przykład z prawej strony widnieje napis Allah, z lewej Muhammad, a pośrodku formuła rozpoczynająca prawie wszystkie sury Koranu
 
zapisanie nazwy sklepu w taki sposób nie ułatwia odczytania, ale za to jak pięknie wygląda!
 
Podczas wieczornego spaceru zawędrowałyśmy też do pewnej restauracji, która wydała nam się na tyle ciekawa, że postanowiłyśmy zrobić w jej wnętrzu kilka zdjęć.
 
A zauważone przez jedną z pracownic, zostałyśmy gruntownie oprowadzone nawet po nieczynnych salach i kuchni pełnej lśniących nowych sprzętów. Zaprowadziła nas też na dach, z którego rozciągał się piękny widok na najważniejszy tuniski meczet, o którym pisałam już wcześniej.
 


Po medynie można wędrować dowolnie długo. A potem nie zostaje czasu na inne dzielnice. Już noc i trzeba wracać do domu.
 
Ale za dzień lub dwa znów pójdziemy na spacer i pokażę Wam XIX-wieczny Tunis. Obiecuję!

2 komentarze:

  1. Mam ogromną ochotę natychmiast tam pojechać dzięki tym twoim wpisom. Tylko niech temperatura spadnie tak do 22 stopni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba musisz poczekać do października przynajmniej. Czytam właśnie książkę pewnej pani, która podróżowała (w latach 70-tych) po Tunezji w kwietniu i ciągle jej było zimno. I przykrywać się musiała mokrymi kołdrami. To ja już wolę dzisiejsze 34 stopnie :)

      Usuń