Palau to kraj bardzo daleki i bardzo nieznany. Prawdę mówiąc, o jego istnieniu dowiedziałam się dopiero, gdy KrajKuchnia dotarła do litery P.
Palau leży na Oceanie Spokojnym i najbliżej stamtąd do Filipin, ale też niezbyt blisko, bo 800 km. A wziąwszy pod uwagę, że według mapy Googla, żeby z Warszawy dotrzeć na Filipiny, trzeba maszerować 3249 godzin, to wychodzi, że Palau znajduje się na absolutnie totalnym końcu świata.
Ciekawi Was, co się jada w tak odległych stronach? Otóż sztandarowym
daniem Palau jest potrawka z nietoperza owocowego. Jak podają źródła
internetowe, dzięki owocowej diecie tego zwierzęcia, jego mięso jest
słodziutkie i soczyste. W opisach dań z nietoperza podkreślono także, że na Palau
nie zanotowano żadnego przypadku COVIDu, i że jedzenie nietoperzy jest zupełnie
bezpieczne. Podeszłam do tych wszystkich rewelacji z pewnym dystansem i
postanowiłam jednak poszukać jakiegoś innego dania.
No i znalazłam. Popularną przekąską palauańską (?) są tama, czyli racuchy. Nie jest to nic egzotycznego i może niektórzy poczuli się w tym momencie nieco rozczarowani, a nawet oszukani, ale prawda jest taka, że racuchy je się wszędzie. W Afryce,
![]() |
tu wytrawne racuchy benińskie, a tu pisałam o ghańskich racuchach |
Azji,
![]() |
z dziurką, ale też racuchowate |
Europie i jak się okazuje także w Oceanii.
Te rodem z Palau robi się z: mąki, cukru, jajek, mleka, proszku do pieczenia i esencji waniliowej.
Najpierw trzeba roztrzepać jajka z mlekiem,
potem dodać suche składniki,
a na końcu smażyć racuchy w głębokim tłuszczu, nakładając je łyżką.
Początkowo trochę się dziwiłam, że nic nie ma o tym, by gotowe tama posypać cukrem albo posmarować jakimś lukrem, ale gdy spróbowałam pierwszego, wszystko stało się jasne. Cukru jest w nich tak dużo, że żadne dodatkowe posypki nie są potrzebne.
Tama najlepiej smakują zaraz po usmażeniu – cieplutkie,
puszyste i słodkie są bardzo dobre.
Polecam i zapraszam na następne danie, tym razem prosto z
Panamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz