Poprzednim razem KrajKuchnia świętowała, dziś wracamy do zwykłego życia. Po magicznych litewskich blinach, tym razem – dla równowagi – zrobimy najbardziej prozaiczne danie świata, luksemburską zupę bouneschlupp.
Ale zanim weźmiemy się za gotowanie, powiedzmy kilka słów o samym Luksemburgu. Choć dumnie nosi nazwę Wielkiego Księstwa, to jest maleńkim państewkiem, o którym niewiele się u nas mówi. Chociaż… słowo Schengen zna i używa każdy. A to nazwa miejscowości w Luksemburgu właśnie. Schengen jest winiarską wioską, w której mieszka zaledwie kilkaset osób, ale która może poszczycić się zamkiem, Muzeum Europejskim oraz światową sławą.
Szukając wiadomości na temat Luksemburga, natknęłam się też
na pewną ciekawostkę, która życzliwie usposobiła mnie do mieszkańców Wielkiego
maleńkiego Księstwa. Otóż święto narodowe w tym kraju, ustanowione na pamiątkę
urodzin luksemburskich książąt, obchodzone jest 23 czerwca. Nie byłoby w tym
nic dziwnego, gdyby nie to, że żaden książę nie urodził się tego dnia. Święto
upamiętnia urodziny wielkiej księżnej Charlotte (odznaczonej Orderem Orła
Białego), która przyszła na świat 23 stycznia. Ponieważ jednak w styczniu
pogoda często jest do bani, Luksemburczycy przesunęli obchody i teraz mają
święto latem, dzięki czemu mogą je dużo lepiej wykorzystać.
Uważam, że my też powinniśmy tak zrobić. Tak się składa, że
dziś mamy właśnie święto i początek długiego weekendu. O ile korzystniej
byłoby, gdyby zamiast 6 stycznia taki czterodniowy weekend zaczynał się 6
czerwca, prawda?
No ale jest jak jest i trzeba sobie radzić. Długi weekend w
styczniu idealnie nadaje się na gotowanie. A luksemburska zupa spełnia wszelkie
wymogi stawiane zimowemu daniu.
A zatem do roboty. Zaczynamy od składników. Potrzebne będą:
fasolka szparagowa, ziemniaki, cebula, kostka rosołowa, śmietana i pokrojony w
kostkę boczek (doskonale można zastąpić go wędzonym tofu zamarynowanym najpierw
w oleju, sosie sojowym i wędzonej papryce, a potem wysmażonym na skwarki).
Do garnka wlewamy trochę oleju, podsmażamy cebulę, a potem dodajemy wszystkie pozostałe składniki (oprócz śmietany),
fasolkę i ziemniaki należy pokroić na kawałki pasujące do zupy |
zalewamy bulionem z kostki, trochę solimy i pieprzymy i gotujemy, aż warzywa zmiękną. Według przepisu trwa to 45 minut, ale można czas regulować. Ważne, żeby w efekcie końcowym warzywa były odpowiednio miękkie.
Gdy uznamy, że już wystarczy gotowania, próbujemy zupę i –
jak napisano w przepisie – doprawiamy według uznania różnymi przyprawami. Ja
uznałam, że takiej banalnej zupie przyda się odrobina szaleństwa i dosypałam
łyżeczkę mieszanki, którą kupiłam w przydrożnym straganie niedaleko miasta
Dassa w Beninie.
mieszanka pięciu przypraw, bez ostrej papryki, co w Afryce nie zdarza się często |
Ostatnim etapem jest dodanie do zupy śmietany. Oczywiście nie należy jej wlewać od razu do garnka, tylko najpierw rozrobić z kilkoma łyżkami gorącego wywaru i dopiero połączyć z całą zupą.
Bouneschlupp nie jest szczególnie wyrafinowanym i ekscytującym daniem, ale jest smaczna i sumiennie wypełnia zadanie zimowego posiłku.
Luksemburg był ostatnim państwem na literę L. Następnym razem rozpoczniemy i od razu zakończymy kolejny etap, bo na Ł zaczyna się nazwa tylko jednego kraju. Zapraszam zatem na Łotwę!
No rzeczywiście zupa nie jest ani trudna ani spektakularna, ale czasem właśnie najprostsze dania są najsmaczniejsze 👍🏻
OdpowiedzUsuń