poniedziałek, 19 czerwca 2017

Iran, opowieść siedemnasta - o pustyni

Choć w Iranie są piękne ogrody i ukwiecone miasta, to widok najczęściej oglądany z okna autobusu przedstawia się tak (mam na myśli centralną część kraju, tysiąc kilometrów między Teheranem a Szirazem, być może gdzie indziej jest inaczej):


Lubię pustynie i dlatego z radością przechadzałam się po wydmach w okolicach Kaszanu. 


Jeszcze większą przyjemność sprawiło mi spacerowanie po wąskich uliczkach Jazdu, miasta ulepionego z pustynnego piachu. Gliniane mury, 


badgiry, 

badgiry, czyli łapacze wiatru to te ażurowe kominy

żółto-rdzawe barwy czasem lekko muśnięte błękitem, 


drgające gorące powietrze, które tak cudownie spowalnia życie 


– w Jazdzie jest po prostu cudnie!


Ponieważ miasto leży na styku dwóch pustyń – Słonej i Lota – i nie ma dostępu do wody, mieszkańcy wymyślili system doprowadzający wodę z pobliskich gór. 

góry, miejscami nawet ośnieżone dodają krajobrazowi okolic Jazdu wiele uroku

Wykopano setki kanatów, czyli podziemnych kanałów, w których woda może płynąć bez ryzyka wyparowania w suchym i gorącym powietrzu.  

kopacze nosili białe stroje, dzięki którym byli lepiej widoczni w ciemnych tunelach. A w razie wypadku takie ubranie znakomicie sprawdzało się jako szata pośmiertna

Gdy już dotarła do miasta, wydobywana była na powierzchnię albo za pomocą tzw. studni perskiej, w której elementem czerpiącym jest świder napędzany siłą mięśni ludzkich lub zwierzęcych,

poglądowa instalacja w muzeum wody. 

muzeum to mieści się w domu jazdyjskiego XIX-wiecznego biznesmena i jest nie tylko pouczające, ale też bardzo piękne

 albo po prostu ktoś – najczęściej kobieta – schodził po setkach schodów umieszczonych w pionowym kanale studziennym, nabierał wodę do dzbana i taszczył z mozołem na górę.


Wiele takich już nieczynnych studni widziałam w Jazdzie. Do kilku zeszłam.


 I nieźle się zasapałam, wychodząc. A nie musiałam przecież nieść ze sobą kilkunastu lirów wody. 


Tak, życie z pustynią u boku jest piękne, ale do najłatwiejszych nie należy.
Persowie jednak zawsze świetnie sobie radzili. Wymyślony przez nich system kanatów okazał się tak doskonały, że przejęły go inne pustynne narody. Nie ma się co dziwić, kanaty nie tylko doprowadzają wodę, ale też we współpracy z łapaczami wiatru schładzają pomieszczenia (w czterdziestostopniowym upale rzecz nie do przecenienia)

w takich piwnicach, pod którymi przepływała woda ludzie przeczekiwali letnie upały

im wyżej, tym cieplej

 oraz pozwalają przechowywać przez cały rok zapasy lodu. 

ta lodówka stoi w małym miasteczku niedaleko Jazdu

Doprawdy wielkie umysły mieli inżynierowie starożytnej Persji.
Dlatego warto wybrać się w okolice Jazdu i obejrzeć te cuda pustynnej techniki.

a to cysterna na wodę

 Przy okazji warto też popatrzeć na inny sprytny wynalazek – gołębie wieże. 


Pustynna gleba jest nie tylko sucha, ale też pozbawiona różnych potrzebnych roślinom pierwiastków chemicznych. Trzeba ją więc nawozić. I tu znów Persowie wykazali się pomysłowością. Wybudowali wieże z tysiącami pokoi do wynajęcia. Dla gołębi. 


Ptaki przylatywały, mościły sobie gniazda w wygodnych wnękach, a płaciły za nocleg swoimi odchodami. Ludzie zbierali te bogate w azot i fosfor ptasie kupy, mieszali z ziemią oraz popiołem i rozsypywali na polach, dzięki czemu zbiory z drzewek owocowych wzrastały podobno nawet o połowę.

pewnie właśnie dzięki gołębiom krajobraz regionu jazdyjskiego zawdzięcza element zieleni

Niektórzy twierdzą, że gołębie odchody pomagały też rosnąć w siłę armii perskich szachów. Azotan potasu, który jest głównym składnikiem prochu strzelniczego robiono podobno mieszając ptasie kupy z popiołem i kilkoma innymi składnikami.

Dziś gołębie wieże stoją puste i służą tylko celom turystycznym. Z zewnątrz nie wyglądają specjalnie pięknie i wiele osób je omija (bo trzeba zapłacić za wstęp), ale ja stanowczo uważam, że warto zajrzeć do środka. Pamiętajcie o nich, wizytując pustynne miasto Jazd i jego okolice.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz