piątek, 17 kwietnia 2015

Obiady czwartkowe

Wczoraj zdążyłam napisać zaledwie dwa akapity, kiedy zadzwonił telefon, zmuszając mnie do natychmiastowego wyjścia z domu. Dlatego obiady czwartkowe będą tym razem w piątek. Ale może to i dobrze, bo dzisiejszy temat jest tylko częściowo kulinarny.
Opisałam już kubańskie dania główne i desery, najwyższa pora zająć się tym, co po deserze, czyli rumem i cygarami. 

Cygara, sztandarowy produkt kubański, to coś co każdy turysta obowiązkowo musi przywieźć z podróży na wyspę. Jest to oczywiste dla osoby lecącej samolotem do Hawany lub takiej, która stawia pierwsze kroki na Kubie. Chwilę potem sprawa przestaje być taka prosta, bowiem okazuje się, że zakup pudełka Cohiby lub Romeo i Julii może całkowicie pozbawić podróżnika środków na sfinansowanie wakacji. Opakowanie naprawdę dobrych cygar potrafi kosztować nawet 500 peso, co stanowi równowartość 2000 zł.

zdjęcie słabe, bo robione przez szybę, ale postanowiłam je zamieścić, żeby nie być gołosłowną, 490 peso to mniej więcej 490 euro

Dlaczego cygara są tak kosmicznie drogie? Nie mam pojęcia. Owszem, są wyrabiane ręcznie, a używane do nich liście tytoniu muszą najpierw długo leżakować w odpowiednich warunkach, ale płacenie 100 zł za cygaro to jednak przesada. 

tytoń uprawia się na zachodzie wyspy, w regionie Viñales


Na szczęście dla turysty, który chciałby jednak pochwalić się prawdziwym kubańskim cygarem, na Królowej Karaibów – tak jak kiedyś w PRLu - da się załatwić wszystko. Robotnicy zwijający cygara mogą oficjalnie wynosić z fabryki kilka sztuk cygar dziennie. Korzystają z tego skwapliwie, zabierając przy okazji pudełka oraz wszelkie niezbędne etykiety i potem oferują turystom cygara mniej więcej pięć razy taniej niż oficjalne sklepy.
Najłatwiej spotkać takich robotników w pobliżu fabryki, którą można przy okazji zwiedzić. My zrobiliśmy to w Hawanie. Udało się, choć nie było to takie proste. W miejscu, w którym według przewodnika znajduje się zakład produkcji cygar, okazało się, że jest tylko sklep oraz muzeum w budowie. 

to fabryka, której nie ma

Fabryka natomiast działa w innej dzielnicy. Można ją zwiedzić, ale najpierw trzeba kupić bilety w hotelu, który jest w jeszcze innej części miasta. Dość to dziwny system, ale dzięki temu zarabia nie tylko fabryka, ale też taksówkarze, wożący zdezorientowanych turystów.
Wycieczka do fabryki jest ciekawa, niestety nie wolno tam robić zdjęć, wszystkie aparaty oraz torby trzeba zostawić w przechowalni. 

zdjęcia można było robić tylko przy wejściu

Trochę szkoda, bo chociaż wbrew legendzie cygar nie zwijają na udach koloru mlecznej czekolady ponętne Kubanki, to i tak jest ciekawie. Każdy pracownik robi swoje cygaro od początku do końca sam. Najpierw zwija cztery liście, potem dodaje piąty, nieco sztywniejszy liść zewnętrzny. Gotowe cygaro wsadza na pół godziny do specjalnej prasy, po czym obcina jeden koniuszek. 

tak wygląda prasa (zdjęcie zrobiłam w sklepie)

Odcięte kawałki trafiają do worka, robi się z nich tanie cygara niskiej jakości, które kupuje się w takich torbach jak u nas mąkę czy cukier, płacąc 1 CUPa za sztukę (ok. 16 gr). Nie znam się na tytoniu, więc ciężko mi ocenić różnicę miedzy takim cygarem, a 625 razy droższą Cohibą, ale na oko, tanie cygara są ciemniejsze i łatwiej się kruszą, co jest oczywiste, zostały przecież zrobione ze skrawków.

to fabryka w Santa Clarze, której chwilowo nie można zwiedzać. Zdjęcie zrobiłam przez okno, w którym była bardzo gęsta krata:

cygaro się przez tę kratę nie przeciśnie nijak, aparat  fotograficzny też niestety nie

A wiecie dlaczego kubańskie cygara nazywają się Romeo i Julia albo Montechristo? Otóż pracę robotników umila specjalny lektor, który na porannej zmianie czyta na głos gazety, a popołudniu powieści. Dziś są to pewnie inne pozycje, ale kiedyś czytano Szekspira i Dumasa i od bohaterów ich dzieł wzięły nazwę najlepsze marki cygar.
Najdziwniejsze w tym całym cygarowym zamieszaniu jest to, że nigdy nie widziałam ani jednego Kubańczyka z cygarem w ustach. Przepraszam, w starej Hawanie np. na placu Katedralnym siedzą kolorowo ubrane starsze panie, które trzymają w ustach cygara i za niewielką opłatą pozwalają turystom się fotografować. 


Ale to przebieranka na potrzeby cudzoziemców, którzy przyjechali na wyspę przekonani, że Kubańczyk i cygaro to jedno i nie chcą się tej wizji wyzbyć.

Podobnie jest zresztą z mojito, które – jak każdemu wiadomo – jest najpopularniejszym kubańskim drinkiem. 



Wiedzą to wszyscy bywalcy modnych klubów w Europie, ale ci, którzy przesiadują w barach Hawany czy Santa Clary, to już niekoniecznie. Ale na dziś chyba wystarczy, temat rumu i alkoholu przełożę na następny raz, czekajcie niecierpliwie J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz