piątek, 7 listopada 2014

Muzeum Warszawskiej Pragi

W zeszłym tygodniu odbyło się huczne otwarcie Muzeum Polin. Na uroczystość przyjechał prezydent Izraela, były koncerty i wydarzenia towarzyszące. Tyle się o tym mówiło, że jakoś nie starczyło już czasu, żeby zauważyć otwarcie innego, także długo wyczekiwanego muzeum.

tak będzie w muzeum w przyszłości


Otóż od kilku dni można odwiedzać Muzeum Warszawskiej Pragi. Piszę odwiedzać, a nie zwiedzać, bo w muzeum tym wciąż niewiele jest eksponatów. Ale i bez nich warto się tam wybrać i to z kilku powodów.

na razie tylko makieta ekspozycji
 
Po pierwsze, mieści się ono w jednym z najstarszych budynków nie tylko Pragi, ale i całego miasta. W Warszawie niewiele się zachowało XVIII-wiecznych budowli, a jedna z kamienic należących do posesji przy Targowej 50/52 pamięta nawet rzeź Pragi z 1794 roku.
Po drugie, w muzeum można posłuchać bardzo ciekawych opowieści starych prażan. Nie tylko o pyzach na bazarze Różyckiego, ale też o tureckiej piekarni na rogu Białostockiej i Targowej oraz Chińczykach produkujących sandały i reperujących zegarki.

każde czarne kółko to jedna opowieść

Po trzecie serce rośnie, gdy patrzy się na zdjęcia przedstawiające budynki muzealne sprzed kilku lat i porównuje je z dzisiejszym ich wyglądem. Jakże pięknie będzie na Pradze, gdy wszystkie domy zostaną w ten sposób odremontowane!

wewnątrz nowoczesność, za oknem wciąż stara Praga
 
No i wreszcie po czwarte – najlepsze zostawiłam na koniec – w jednym z budynków muzeum można oglądać odrestaurowane pomieszczenia 2 żydowskich modlitewni. Znajdujące się w nich malowidła ścienne – odkryte pod koniec lat 90-tych – powstały przed wojną, na największym z nich napisano, że ufundowali je w 1934 roku bracia Israel Jehuda, Jehoszua, Josef i Zew – synowie Dawida Grinsztejna. Oprócz tej dużej kompozycji, przedstawiającej Żydów modlących się pod Ścianą Płaczu oraz grób Racheli w Betlejem, w obu pomieszczeniach widać też dekoracyjny fryz ze znakami zodiaku w kalendarzu hebrajskim.
 
W modlitewniach nie ma żadnych sprzętów, sale są zupełnie puste, ale to i tak cud, że zachowało się choć tyle. Przecież po 1940 roku, gdy żydowscy mieszkańcy kamienicy musieli się przenieść do getta, nikt nie dbał o zachowanie wystroju tych wnętrz. Użytkowane były jako warsztat ślusarski i samochodowy, magazyn oraz pracownia krawiecka. Ściany zostały zamalowane i tylko szczęśliwy traf sprawił, że zabytkowe malowidła nie przepadły zupełnie. Warto więc wybrać się na Pragę i rzucić na nie okiem.

 
A potem można jeszcze wejść na taras sąsiedniego budynku i spojrzeć z góry na bazar Różyckiego.
najsłynniejszy warszawski bazar
 
Skojarzenie z targowiskiem w ghańskim Kumasi pojawiło się natychmiast i nie chciało opuścić mojej głowy. Pozwolicie więc, że na zakończenie wizyty w warszawskim muzeum pokażę Wam zdjęcie z największego bazaru Afryki Zachodniej J
 
i najważniejszy  ghański bazar

2 komentarze:

  1. Dzięki, ładny opis. I na koniec niebanalne porównanie :-)
    Słyszałam w radiu o tym muzeum.
    Ja to mam mieszane uczucia co do Pragi. Z jednej strony jest sentyment, że to kawałek starej Warszawy, a z drugiej pamiętam, jak w latach 70-tych i 80-tych bałam się tam chodzić, szemrane towarzystwo. W latach 80-tych na podwórku kamienicy, gdzie mieszka ciocia z wujkiem, zdjęto ze mnie kurtkę z Peweksu... w biały dzień...
    Na bazarze Różyckiego można było kupić atrakcyjne rzeczy i zobaczyć kawałek prawdziwego życia, jednak nie tęsknię za dreptaniem po jego brudnych alejkach. Nie cierpiałam tam chodzić...
    Chyba co innego takie rzeczy oglądać turystycznie a co innego być zmuszonym do funkcjonowania w takich okolicznościach :-)
    Ojej, przypomniałam sobie, że na Targowej był sklep z...koniną...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie jakoś udał się uniknąć złych przygód na Pradze. Chciałabym, żeby ta dzielnica stała się ładna i atrakcyjna turystycznie (jako przewodnik miejski mam w tym swój interes :)

    OdpowiedzUsuń