niedziela, 8 października 2023

Libańska winnica

 Opisywanie Libanu powinnam pewnie zacząć od Bejrutu, ale to miasto tak mnie zaskoczyło, że wciąż jeszcze nie mam ułożonej opinii na jego temat. Trzeba poczekać, aż wrażenia ułożą się jakoś w mojej głowie. 


A na razie zajmę się czymś łatwiejszym, czyli libańskim winem.

Najstarszą i największą winnicą w kraju jest Château Ksara. Znajduje się w dolinie Bekaa, czyli – jak wszystko w Libanie - niedaleko Bejrutu.


Zwiedzanie rozpoczyna się od meleksowej przejażdżki wśród winnych krzewów, które są zaskakująco niskie. 


Potem można zobaczyć destylarnię, w której produkuje się arak. Ten anyżkowy alkohol wytwarzany jest także z winogron, tylko w pewnym momencie zmienia się procedurę postepowania z fermentującym sokiem. 


W efekcie destylacji i dodatku ziaren anyżu (który mają wyłącznie za zadanie dostarczenie kontrowersyjnego smaku i aromatu) otrzymuje się bardzo wysokoprocentowy alkohol. 


Ale, że arak należy pić z wodą w proporcji 1:2, to wychodzi coś niewiele mocniejszego od wina. Za to zupełnie inaczej wyglądającego, no i mocno pachnącego anyżkiem.


Najciekawsza część winnicy to jaskinie, w których przechowywane jest wino. 


To dzięki ich odkryciu powstała winnica. Jezuici, którzy stali się właścicielami sporego terenu, otrzymawszy go jako zadośćuczynienie za zabójstwo dwóch zakonników, odkryli, że pod ziemią znajdują się długie na dwa kilometry tunele. Jaskinie wykute być może przez Rzymian zapewniały stałą temperaturę (ok. 13 stopni, choć mnie się wydawało, że jest cieplej) i wilgotność. To, razem z klimatem panującym na powierzchni, wydało się ojczulkom idealne do produkcji wina.


Zajmowali się tym, aż do lat siedemdziesiątych XX wieku, kiedy to Watykan nakazał im sprzedanie (zbyt) dobrze prosperującego interesu. Na szczęście winnica nie upadła i działa do dziś, a pamięć o jezuickich winiarzach jest podtrzymywana na przykład poprzez to, że współczesnym pojemnikom na wino nadano imiona braci, którzy tam kiedyś pracowali.

ten ukryty w ścianie 5700-litrowy zbiornik nosi imię ojca Cremony


są też strzegące butelek Maryjki


i święte obrazki

W jaskiniach leżą też butelki, które ich pamiętają. Najstarsze mają ponad sto lat, ułożone równiutko pokryte są pajęczynami i pleśnią, podobno dobrze zabezpieczającą przed światłem i powietrzem.


 Choć właściwie to nie wiem po co, bo - według przewodniczki – butelki te nie będą nigdy otwarte. Nawet z okazji największego święta. Nawet w dniu, gdy na całym świecie zapanuje pokój i ogólna szczęśliwość. Wydaje mi się to trochę bez sensu, bo po co trzymać takie butelki. Jeśli nigdy się ich nie otworzy, to wino równie dobrze może sobie spokojnie skisnąć. No ale cóż, tak chcą, to tak mają.


Na szczęście w winnicy są też wina młodsze, które można pić do woli. 


Podczas degustacji wliczonej w cenę wycieczki prezentowane są dwa wina białe, dwa czerwone i jedno różowe. Wszystkie bardzo przyjemne. 


Mnie najbardziej spodobało się białe, produkowane z libańskiego szczepu winogron. Tego samego, z którego robi się arak.


Całkiem przyjemne są także ceny w firmowym sklepie, więc wycieczka zakończyła się zakupami. A do kolacji, jedzonej już w Bejrucie, zamówiłyśmy oczywiście wino Ksara.

na koniec kilka porad dotyczących transportu wina.
Pamiętajcie, by nie zostawiać butelki w zamkniętym samochodzie!

2 komentarze:

  1. Dzięki za dobre wiadomości, których o winie nigdy dość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Tak, Liban jest o wiele przyjaźniejszy miłośnikom wina niż inne kraje arabskie.

      Usuń