Większość dużych miast świata składa się z nowej i starej części, w kręgu szeroko pojętego Bliskiego Wschodu, zwanej medyną. Maroko leży co prawda na zachodzie, ale kulturowo wpisuje się we Wschód i starówki jego miast są stanowczo medynami.
Do części wspólnych tych dzielnic należą wąskie uliczki (samochodem wjechać się nie da),
wysokie domy bez okien,
okna, balkony, ogródki - wszystko jest, ale skierowane do wnętrza domu tu nasz pensjonat w Marrakeszu |
a tu mieszkałyśmy w Fezie |
małe sklepiki
małe, ale szalenie pojemne |
i wylegujące się koty.
Jednak myliłby się ten, kto zobaczywszy jedną medynę, uznałby, że zna je wszystkie. Każde miasto ma swój charakter, kolory i atmosferę. I tak, Marrakesz, nie bez powodu zwany czerwonym miastem,
odznacza się ceglastą barwą murów i wielkoświatowym rozgardiaszem. Najwięcej tu turystów, a co za tym idzie sklepów i restauracji dla nich przeznaczonych.
ci panowie celują w turystów z Polski |
Fez, który ma opinię posiadacza najzacniejszej medyny, jest nieco mniej elegancki.
Więcej tam zwykłych uliczek i zgubić się łatwiej. A jeśli chodzi o kolory, to fezka (?) medina jest po prostu barwy gliny.
widok na miasto z tarasu na dachu naszego hostelu |
Jeśli to Was nie satysfakcjonuje i chcecie bardziej kolorowego świata, to koniecznie pojedźcie do Szafszawanu.
Tamtejsza medyna znana jest wśród instagramerów, bo beż żadnych photoshopów można w niej zrobić setki bajkowych zdjęć.
Nie wiadomo, dlaczego, ale od jakiegoś czasu mieszkańcy Szafszawanu malują swoje domy, drzwi,
schody,
donice z kwiatami i wszystko, co się da na błękitno.
A od kiedy zauważyli, że niebieskie miasto przyciąga turystów, kolor zaczął wylewać się z medyny i pokrywać coraz większą część nowego miasta,
widok z szafszawańskiej twierdzy |
w którym stoją zwykłe bloki a ulice są szerokie i jeżdżą po nich samochody.
Szafszawan jest naprawdę piękny, ale muszę się Wam przyznać, że po kilku godzinach nieustannego patrzenia na błękity, kobalty i indygo, przemknęła mi przez głowę myśl, że chciałabym zobaczyć coś żółtego albo czerwonego.
o, dokładnie na tych schodach dopadła mnie ta myśl |
Co nie przeszkodziło mi kupić – zupełnie mi niepotrzebnego – pledu w rozmaitych odcieniach niebieskiego.
ten na górze jest mój :) |
Duże zakupy zrobiłam też w medynie Rabatu, najmniejszej i najbardziej uporządkowanej ze wszystkich, które udało mi się odwiedzić.
Rabat jest biały |
W Rabacie, mimo że jest stolicą, nie ma zbyt wielu turystów i handel na starym mieście jest bardziej nastawiony na potrzeby lokalne.
Można więc pooglądać (i kupić) prawdziwe sukienki, bluzki itp. A że medyna jest stosunkowo nieduża i dzięki położeniu nad brzegiem morza,
łatwiejsza w nawigacji, da się wrócić do sklepu, w którym coś nam się spodobało godzinę wcześniej. W Marrakeszu czy w Fezie odnalezienie jakiegokolwiek miejsca jest trudne (GPS też sobie czasem średnio radzi),
w Fezie pewną pomocą jest oznakowanie ślepych zaułków sześciokątnymi tabliczkami z nazwami ulic |
w Rabacie natomiast nie ma z tym problemu.
medyna w Rabacie widziana od zewnątrz, od strony nowego miasta |
W ogóle muszę przyznać, że Rabat mi się spodobał. Gdybym miała zamieszkać w Maroku, to stanowczo wybrałabym właśnie to miasto.
Ale o tym, dlaczego, opowiem już następnym razem. Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz