czwartek, 18 sierpnia 2022

Obiady czwartkowe

Jadąc do Grecji, byłam przygotowana na to, że zjem tam dużo dobrych, zupełnie niezaskakujących dań. Moje oczekiwania spełniły się częściowo, to znaczy jadłam dużo i dobrze. Okazało się jednak, że grecka kuchnia skrywała pewne tajemnice.

 

I tak, oprócz objadania się sałatką grecką przykrytą solidnym plastrem fety, 


 gyrosami i kotlecikami z nutą mięty (według mnie to fantastyczny dodatek, ale nie wszyscy byli tego zdania), 


 odkryłam, że Grecy lubią dość perwersyjne połączenie słonego ze słodkim.

Pierwszym daniem z tej serii była feta smażona w cieście filo i polana miodem. 


 Potem trafiłam na „serowy ślub”, który wykorzystywał tę samą zasadę – słonawe sery, tylko tym razem różne gatunki, i słodki miód. 


A uwieńczeniem serii były placuszki z bekonem, również skąpane w miodzie.

z wrażenia nie zauważyłam nawet, jak słabe zdjęcie zrobiłam

 Moja miłująca kulinarne dziwności dusza była po prostu w siódmym niebie. Popijałam sobie te smakołyki winem z obtłuczonego dzbanka 


 

a czasem z plastikowej butelki

 i myślałam, że mogłabym tak w nieskończoność. Przenosić się z jednej knajpki do drugiej (oddalonej zazwyczaj nie więcej niż szerokość ulicy)


  i próbować wszystkiego, co przyszło do głowy greckim kucharzom. Oprócz miodowych smakołyków, jadłabym sobie cukinie smażone w cieście,


  mega fantastyczne mule w sosie cytrynowym, 


 ostrą pastę serowo-paprykową, 

 


małe smażone rybki,


  oraz różne inne kulki i placuszki.


 No i oczywiście obowiązkowo moczyłabym chleb w znakomitej oliwie.


 A gdy nieskończoność miałby się już ku końcowi, wzniosłabym jeszcze na pożegnanie toast rakiją

rakija w słoiczkach, w kieliszku lekko podgrzana metaxa

  i w charakterze idealnej kuli potoczyłabym się w stronę łagodnie szumiącego morza.

 

Czyż to nie idealny plan na następne wakacje?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz